#BESTOF23: Wcale nie tylko Barbenheimer. Oto 12 najlepszych filmów 2023 roku
Dział Kultura naTemat
25 grudnia 2023, 18:46·12 minut czytania
Publikacja artykułu: 25 grudnia 2023, 18:46
Ostatnie 365 dni stanęło pod znakiem "Barbie" i "Oppenheimera", ale przecież oglądaliśmy na ekranie nie tylko słynną lalkę (i jej mało rozgarniętego chłopaka) oraz ojca bomby atomowej. Dział Kultura naTemat postanowił wybrać 12 absolutnie najlepszych zagranicznych filmów 2023 roku. Wniosek? To był naprawdę dobry rok, ale sporo świetnych, oscarowych tytułów jeszcze przed polskimi widzami. Jest na co czekać!
Reklama.
Reklama.
Najlepsze filmy 2023. 12 najlepszych produkcji według redakcji naTemat
Do naszego zestawienia najlepszych zagranicznych filmów wybraliśmy tylko produkcje, które miały premierę w Polsce w 2023 roku.
Oznacza to, że są tutaj trzy tytuły, które w USA oglądano już w ubiegłym roku, ale zabrakło kilku tegorocznych filmów, o których mówi się w kontekście Oscarów ("Biedne istoty", "Obsesja", "Przesilenie zimowe", "Anatomia upadku", polska koprodukcja "Strefa interesów"), bo te wejdą do polskich kin dopiero po 1 stycznia. A to oznacza, że znajdą się one (lub nie) na naszej liście najlepszych filmów 2024 roku.
Redaktorzy Działu Kultura naTemat wybrali po dwa tytuły, a dodatkowo doceniliśmy wspólnie dwa filmy. Oto rezultat: 12 najlepszych filmów 2023 roku i dodatkowo specjalne wyróżnienia.
Kolejność jest dowolna. Polskie filmy oceniamy w innym zestawieniu.
"Oppenheimer", czyli druga połowa medialnego Barbenheimera, to film typowo nolanowski. Wizualnie miazga, reżysersko – fajerwerki, w obsadzie hipnotyzujący Cillian Murphy, a scenariusz... nieco kuleje.
Christopher Nolan niestety już nas do tego przyzwyczaił, chociażby w "Interstellar", "Dunkierce" czy "Tenecie". Scenariusz "Oppenheimera" momentami przypomina artykuł z Wikipedii i przechwałki Brytyjczyka, ile to nie wie o fizyce i "ojcu bomby atomowej" Robercie Oppenheimerze (spoiler: wie więcej od większości z nas, więc musimy nadążać, bo fabuła pędzi).
Ale wybaczam to Nolanowi, podobnie jak fakt, że zrobił film o człowieku, który wynalazł broń masowego rażenia i mężczyźnie, który traktował kobiety jak ładne, przydatne rzeczy. Wybaczam mu, bo "Oppenheimer" to kino, którego dziś wcale nie robi się aż tak wiele: spektakularny, przejmujący dramat biograficzny, który odnosi sukces w box offic. I to jeszcze o fizyce.
Dramat ze świetną muzyką, niesamowitymi zdjęciami, niszczącą nerwy sceną testu atomowego i doborową obsadą (Murphy i Emily Blunt, czapki z głów, a Robert Downey Jr. i Matt Damon też dali popis talentu). No i te gwiazdy w kilkuminutowych epizodach! Takie rzeczy tylko u Nolana.
"Igrzyska śmierci" powróciły w tym roku na ekrany po ośmioletniej przerwie w postaci adaptacji sequela kultowej już młodzieżowej trylogii Suzanne Collins. "Ballada ptaków i węży" to opowieść o młodym Coriolanusie Snowie, którego z wcześniejszych części znamy jako bezlitosnego prezydenta Panem.
Jak można się było spodziewać po Francisie Lawrensie, czyli reżyserze trzech poprzednich filmów z serii, produkcja dostarcza ponad 2,5 godziny jakościowej rozrywki (jednak ci, którzy liczyli na spektakularne starcia trybutów, mogą czuć się zawiedzeni).
Choć czytelnicy mają rację, że książka lepiej oddaje zwichrowaną psychikę Snowa, filmowe "Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży" to na pewno znacznie więcej niż sezonowy blockbuster dla nastolatków z przystojnym aktorem w roli głównej (Tom Blyth już robi zawrotną karierę na TikToku) – w filmie udało się przemycić myśli najwybitniejszych filozofów o ludzkiej naturze.
Młoda agentka nieruchomości zostaje brutalnie zamordowana we własnym domu. Okoliczności zbrodni wydają się nietypowe. Policja znajduje na miejscu zbrodni ślady DNA, co może pomóc w śledztwie.
Ten film pełznie – jego fabuła powoli posuwa się naprzód, oddając charakter ciężkości kolejnych wątków, elementów kryminalnej układanki, jaką musi rozwiązać doświadczony gliniarz Tom Nichols (Benicio del Toro). Główny bohater wydaje się zmęczony. Nie do końca wiadomo jednak, czy swoją pracą (a wyraźnie spędził w niej już długie lata), czy tym, jaką twarz ma ludzka natura. Spoiler: całkiem nieprzyjemną.
Widz zostaje więc wplątany w intrygę, w której pojawiające się postaci jedynie dokładają więcej pytań (Michael Pitt i Justin Timberlake). Detektyw Nichols będzie musiał dojść do tego, kto jest z nim rzeczywiście szczery, a kto skrywa mroczną tajemnicę. Pomocy i ukojenia będzie szukać w żonie (Alicia Silverstone), która chętnie doradzi w potrzebie. To jednak jedyna kobieca bohaterka w tej historii, która nie jest jedynie tłem. Tak, przyznaję, to raczej kino facetów.
"Gad"to pełnometrażowy reżyserski debiut Granta Singera. Nie należy się tu spodziewać szybkich pościgów i efekciarskich wybuchów. Mimo braku "wartkiej akcji" nie można jednak narzekać na brak emocji. Kiedyś natknąłem się na taki meme, na którym napisano "Fun fact: Szeregowiec Ryan dzieje się w tym samym universum, co Cienka czerwona linia". Czy jakoś tak. Zabawne. Myślę, że "Gad" dzieje się w tym samym universum, co serial "True Detective". To chyba dobra analogia będąca całkiem niezłą rekomendacją.
Gdyby filmy "Przed wschodem słońca" i "Zakochany bez pamięci" miały dziecko, nosiłoby ono imię "Poprzednie życie". Metodyczne i pod pewnymi względami bezpieczne dzieło nie jest dla wszystkich, z czego świetnie zdaje sobie sprawę reżyserka Celine Song.
Pełna tęsknoty i prostoty historia o życiu wyjątkowej w swym braku wyjątkowości Nory Moon doprowadziła mnie do żałosnego wręcz szlochu. W piękny sposób podchodzi do pytania z serii "co by było, gdyby" i z premedytacją nie znajduje na nie odpowiedzi. To jeden z oscarowych faworytów.
5. Dungeons & Dragons: Złodziejski honor
Bartosz Godziński
Daleko mu do najlepszego filmu 2023 roku, ale tak mnie oczarował (albo twórcy rzucili na mnie zaklęcie "Zauroczenie osoby"), że "Dungeons & Dragons: Złodziejski honor" pierwszy mi przyszedł do głowy, gdy zasiadałem do tej listy. Dlaczego? Bo klasyczne fantasy w kinie już praktycznie nie istnieje, więc każda taka produkcja to istne święto.
Jednak nie o to tylko chodzi – to też w końcu porządnie zrobione i fajne kino rozrywkowe, które nie jest odcinaniem kuponów wielkiej franczyzy. Chyba, że mówimy o pierwowzorze, czyli grze RPG. Zresztą do niej też mam sentyment i jest częścią mojego dzieciństwa i... dorosłości, co też może rzutować na odbiór. Jednak jest na tyle dobrze nakręcone, zagrane i angażuje, że nawet jeśli nie znamy mechanik rzutów na atak, to i tak powinniśmy się świetnie bawić.
"W trójkącie" to tytuł z 2022 roku, ale z racji, że wszedł do polskich kin w styczniu tego roku, nie mogło go zabraknąć na naszej liście najlepszych filmów zagranicznych 2023 roku. Cięta, błyskotliwa perełka Rubena Östlunda ("The Square") dostała Złotą Palmę w Cannes, była też nominowana do trzech Oscarów, w tym za film, reżysera i scenariusz oryginalny. Czyli w tych najważniejszych kategoriach.
W filmie "W trójkącie" na pokładzie luksusowego jachtu spotykają się przedstawiciele wszystkich klas społecznych, w tym para influencerów. Kiedy statek tonie, a jego pasażerowie lądują na bezludnej wyspie, poprzednie zasady przestają obowiązywać i tu wkracza Östlund ze swoją niesamowitą umiejętnością obserwacji ludzi. To satyryczna komedia, ale momentami śmiech grzęźnie w gardle. Must see.
Są takie animacje, które zmieniają nie tylko kino, ale i całą popkulturę i taki był oscarowy "Spider-Man Uniwersum". Animowane arcydzieło o Człowieku Pająku w nieco innej wersji (to nie Peter Parker jest tutaj głównym bohaterem, a Spider-Manów jest... dużo) doczekało się drugiej części, która okazała się jeszcze lepsza. Nie kłamię.
"Spider-Man: Poprzez multiwersum" Joaquima Dos Santosa, Justina K. Thompsona i Kempa Powersa to znakomita, popkulturowa zabawa: znaczeniami, motywami, visualami, muzyką, grafiką. Każdy Pająk jest inaczej narysowany, każdy bohater ma swoją historię i wiele wymiarów, a Miles Morales wychodzi poza stereotypy z kategorii "komiksowy superbohater".
Akcja jest tak wartka, a bodźców tak dużo, że niektórzy bohaterowie czuli się przytłoczeni, co doskonale rozumiem. Jednak warto było w to wejść, a mnie osobiście multiwersum pochłonęło. Łatwo więc zgadnąć, jaki film dostanie w przyszłym roku Oscara dla najlepszej animacji, ale oczywiście patriotycznie trzymam kciuki za świetnych "Chłopów"!
"Duchy Inisherin" to tragikomedia w iście antycznym stylu, która została osadzona na małej irlandzkiej wyspie. Pozornie opowiada o konflikcie gburowatego Colma i wesołkowatego Pádraica, jednak w rzeczywistości skrywa w sobie więcej znaczeń. To ponadczasowa opowieść dotykająca uniwersalnych tematów, a także będąca przestrogą przed wojną domową.
Reżyser filmu Martin McDonagh po raz kolejny główne role powierzył Brendanowi Gleesonowi oraz Colinowi Farrellowi, którzy mają świetną chemię na ekranie. Jeśli wciąż nie wierzycie, że Farrell jest dobrym aktorem, po seansie "Duchów..." na pewno zmienicie zdanie – za tę rolę należał mu się Oscar.
Ten film to kino. Kino potężne. Takie, które trwa bite trzy godziny, ale trzyma człowieka w napięciu i skręca go w środku od podłości i występków postaci, jakie ogląda na ekranie. Fascynujące zjawisko. Martin Scorsese po raz kolejny rozprawia się z mitem "wielkiej Ameryki" – kraju prawych i odważnych, miejscu wielkich możliwości, gdzie sprawiedliwość dotyka każdego.
To nieprawda. Na tym świecie nie ma sprawiedliwości, a już na pewno nie było jej na początku XX wieku na terenach zamieszkałych przez rdzennych mieszkańców z plemienia Osagów w Oklahomie. To tam bowiem odkryto ogromne złoża ropy, czarnego złota, które stało się przekleństwem tych Indian. Bo jeżeli jest coś, czego biały człowiek nienawidzi bardziej od siebie samego, to jest to drugi człowiek. Zwłaszcza niebiały.
W filmie "Czas krwawego księżyca" wystąpili m.in. doskonały Leonardo DiCaprio, wspaniała Lily Gladstone, doświadczony Robert De Niro i jak zawsze świetny Jesse Plemons, który – fun fact – w trakcie swojej kariery dorobił się opinii, że jego angaż w projekcie staje się pewniakiem dobrego kina. Czyli dokładnie tak samo Dwayne (którego nie ma w tym filmie) "The Rock" Johnson – tylko że na odwrót.
"Aftersun", czyli krótka opowieść o wybaczeniu, pożegnaniu i rodzicielstwie. Debiut filmowy Charlotte Wells zabiera widzów w podróż po wspomnieniach z pewnych wakacji, które nawiedzają dorosłą Sophie niczym duchy. Bohaterka rozlicza się z przeszłością, a także z ostatnim razem, kiedy widziała ojca.
Nostalgiczny obraz o ojcostwie, rzeczach, które nie pojmie dziecięcy umysł i tęsknocie uderza swoją surowością oraz znakomitym, nominowanym do Oscara występem Paula Mescala ("Normalni ludzie"). Film Wells konfrontuje nas z niezwykle smutną prawdą o rodzicach – o próbie dania dziecku szczęścia, którego sami nie potrafią dla siebie znaleźć.
11. Mission: Impossible - Dead Reckoning - Part One
Marcin Dorociński jako kapitan okrętu podwodnego, Tom Cruise zjeżdżający z gigantycznej góry na motocyklu, Vanessa Kirby, od której nie sposób oderwać oczu... a to tylko niektóre z zalet nowego "Mission: Impossible". Mogę wymieniać dalej: adrenalina, humor, gadżety (nie zabrakło podmianki twarzy), bajeranckie fury, bijatyki...
"Mission: Impossible Dead Reckoning Part One"to po prostu film w stylu starych akcyjniaków, ale nie przestarzały. Nakręcony z minimalnym udziałem CGI, ale wyglądający nowocześnie i z bardzo współczesnym arcywrogiem, jakiego w wysokobudżetowym kinie szpiegowskim jeszcze nie było. Szkoda, że na drugą część trzeba będzie czekać aż do 2025 roku (przełożona przez strajki w Hollywood), ale jest za to szmat czasu na nadrobienie "jedynki" lub od razu machnięcie powtórki całej serii.
"Barbie"mogła być po prostu różowym filmem o słynnej lalce i jej głupkowatym chłopaku, ale za sterem stanęła Greta Gerwig. Autorka "Małych kobietek" i "Lady Bird" owszem, nie eksploduje genialnością i inteligencją AŻ TAK jak w swoich poprzednich znakomitych tytułach, ale trudno się temu dziwić: w końcu miała zrobić blockbuster i nie mogła do końca odpiąć wrotek. Miała zrobić feminizm, ale "dla ludzi", przystępnie, łatwo i komercyjnie.
Jednak w świecie blockbusterów i filmów wytwórni nastawionych na kasę, kasę, karę "Barbie" to małe, popkulturowe arcydziełko. Gerwig (wraz ze współscenarzystą Noah Baumbachem, prywatnie swoim życiowym partnerem) stworzyła ultrakobiecy (ale uniwersalny), empatyczny i czuły film, który jest hołdem dla kobiet, ich doświadczeń i żyć. A zachwycająca Margot Robbie cudownie jej w tym pomogła – to Barbie, która rozczula, wzrusza i zadziwia.
Jednak Gerwig zrobiła też film przekomiczny, z rozbuchaną scenografią i hitową muzyką. Sekwencja musicalowa to wisienka na torcie, a jeśli piosenka "I'm Just Ken" nie dostanie przynajmniej nominacji do Oscara, to czuję, że widzowie podniosą raban. Zresztą tak samo będzie z Ryanem Goslingiem, który jako Ken, co tu dużo gadać, rozwalił system i udowodnił, że lepszym jest aktorem komediowym niż dramatycznym.
Jednak "Barbie" to film o Barbie, nie o Kenie, nie zapominajmy o tym. Kenowie mieli już dużo własnych filmów.
Zagranoczne filmy 2023 roku, które zasługują na wyróżnienie: