Poseł Łukasz Mejza znów dał popis w Sejmie. W obliczu zarzutów prokuratury dotyczących nieprawidłowości w jego oświadczeniach majątkowych porównał swój "stryszek" do "komórki Harry'ego Pottera". Do tego dorzucił "grupowy orgazm". Zamiast poważnych wyjaśnień, mieliśmy mieszankę groteski i ironii.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W polskiej polityce sprawa oświadczeń majątkowych co jakiś czas wraca jak bumerang. Wszyscy doskonale wiemy, że składanie tych dokumentów to dla polityków obowiązek, a jednocześnie – źródło licznych kontrowersji i problemów prawnych.
Niezgodności w oświadczeniach majątkowych mogą prowadzić do usłyszenia zarzutów o zatajenie majątku, a w skrajnych przypadkach nawet do wniosków o uchylenie immunitetu parlamentarnego. Te doświadczenia nie ominęły posła Łukasza Mejzy, który na mównicy sejmowej postanowił głośno zaprotestować przeciw przyglądaniu się jego majątkowi, odwracając od siebie uwagę "grupowym orgazmem".
Zarzuty prokuratury dla Mejzy, czyli o co ta cała drama
Prokurator generalny Adam Bodnar przekazał do marszałka SejmuSzymona Hołowni wniosek dotyczący uchylenia immunitetu posła Mejzy. Za zarzucane posłowi przestępstwa grozi kara nawet do 8 lat więzienia.
"Stryszek" Mejzy i jego "grupowy orgazm"
Mejza wchodząc na mównicę sejmową jako ostatni zaczął swoje wystąpienie od nawiązania do medialnych doniesień na swój temat. W szczególny sposób skomentował zarzuty dotyczące niezgłoszenia pełnego metrażu swojego mieszkania, w którym – zdaniem prokuratury – nie uwzględnił dodatkowego piętra. Odniósł się do tego w charakterystyczny dla siebie sposób.
– Według siepaczy Bodnara jestem przestępcą, bo nie zgłosiłem jakiegoś stryszku, który jest tak niski, że nie da się tam normalnie wyprostować, żeby nie rozwalić sobie łba o sufit. Prokuratura wszczyna postępowanie, w TVN grupowy orgazm i abonament na żółty pasek, bo Mejza nie zgłosił stryszku – powiedział na mównicy poseł Mejza.
Słowa te miały na celu zdyskredytowanie nie tylko działań prokuratury, ale również mediów, które według Mejzy wyolbrzymiają jego sprawę. "Stryszek", o którym wspominał poseł, według niego jest "mniejszy od komórki Harrego Pottera".
– Nie wpisała willi – lekko licząc – wartej milion złotych. Widzicie różnicę? – pytał retorycznie z mównicy Mejza, porównując swoją sytuację do sprawy Gajewskiej. Zarzucał jej, że nie protestowała, gdy do jego domu – pod jego nieobecność – weszli funkcjonariusze, podczas gdy jego partnerka była w zaawansowanej ciąży.
Wystąpienie Mejzy wywołało mieszane reakcje. Z jednej strony poseł starał się przedstawić siebie jako ofiarę niesłusznych oskarżeń i medialnej nagonki. Z drugiej strony sposób, w jaki wyrażał swoje myśli – szczególnie odniesienie do "grupowego orgazmu" w TVN – spotkał się z krytyką wielu obserwatorów sceny politycznej.
Wicemarszałkini Sejmu Dorota Niedziela (KO), która przewodniczyła obradom, skomentowała wystąpienie Mejzy słowami: "A dzień wyglądał tak dobrze".