Żalka żal? To on mógł być w dwójce kandydatów PiS w wyborach do europarlamentu

Tomasz Ławnicki
Choć poparcie dla PiS w Polsce północno-wschodniej zazwyczaj jest dość wysokie, to dla partii Jarosława Kaczyńskiego w wyborach do PE jest to bardzo niełatwy okręg. Jeszcze jesienią ubiegłego roku poseł Jacek Żalek liczył, że dane mu będzie podjąć tę trudną walkę – twierdzą anonimowo lokalni politycy. Dziś już wiadomo: partia na niego nie postawiła. On sam jednak mówi, że ani przez chwilę nie marzył o przeprowadzce do Brukseli.
Jacek Żalek liczył na wysokie miejsce na listach PiS w wyborach do PE – przyznają nieoficjalnie białostoccy politycy. On sam jednak zaprzecza, aby w ogóle miał taki plan. Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Od Pomorza po granicę z Białorusią
Okręg nr 3 od lat dla polityków wszelkich opcji stanowi wyzwanie najpoważniejsze. Choćby dlatego, że jest on społecznie bardzo niejednorodny – w jego skład wchodzi i województwo podlaskie, i warmińsko-mazurskie. Gdzie Elbląg, dla którego istotną kwestią jest przekop Mierzei Wiślanej, a gdzie zamieszkana głównie przez wyznawców prawosławia Hajnówka, która dziś żyje sprawą marszu szykowanego przez narodowców?

A do zdobycia na tak dużym obszarze są zaledwie dwa mandaty (spośród 52 w całym kraju lub 51 jeśli Brexit nie dojdzie do skutku i Wielka Brytania w UE pozostanie). W okręgu nr 3 szykuje się zatem mordercza walka.


Jacek Żalek, jak mówi mi anonimowo jeden z białostockich polityków, do tej walki był gotów. Jego zdaniem w październikowych wyborach samorządowych, gdy ubiegał się o stanowisko prezydenta Białegostoku, Żalkowi chodziło właściwie wyłącznie właśnie o to – aby zmobilizować elektorat i w ten sposób zgromadzić kapitał na wybory do PE w maju 2019. W końcu od początku było raczej jasne, że pozycja wieloletniego prezydenta miasta Tadeusza Truskolaskiego jest niezagrożona.

Niespodzianki nie było – Żalek z Truskolaskim przegrał już w pierwszej turze. Ale wyniku, jaki udało mu się osiągnąć, nie można lekceważyć – zdobył ponad 30 proc. głosów. Co tylko podgrzało spekulacje, że partii opłaca się postawić na niego, bo jest w stanie wywalczyć sporo, mimo że jego kandydatura wzbudza kontrowersje (chyba już zawsze będzie kojarzony ze słowami o rodzicach niepełnosprawnych dzieci jako "zwyrodnialcach").

"Nie byłem tym zainteresowany"
Komitet Polityczny PiS zdecydował jednak inaczej. Podjęto uchwałę w sprawie tzw. jedynek i dwójek na partyjnych listach do europarlamentu. W okręgu nr 3 na pierwszym miejscu znalazł się obecny europoseł Karol Karski, na drugim - były minister rolnictwa, niedawno pozbawiony stanowiska szefa podlaskich struktur PiS Krzysztof Jurgiel.

– To nieprawda, nie planowałem startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, nie byłem tym zainteresowany – dementuje zdecydowanie w rozmowie z naTemat poseł Porozumienia wchodzącego w skład Zjednoczonej Prawicy. Przyznaje przy tym, że pod uwagę brana jest natomiast kandydatura jego żony. – Ale nie na dwójkę, pewnie na ostatnie miejsce, już tradycyjnie – ujawnia Jacek Żalek.

Justyna Żalek, z zawodu przedstawicielka medyczna, jesienią już po raz drugi zdobyła mandat radnej sejmiku wojewódzkiego, startując właśnie z ostatniego miejsca na liście PiS. Powtórzyła zatem wyczyn swego męża.
Jacek Żalek z żoną Justyną podczas konwencji PiS w Białymstoku przed wyborami samorządowymi.Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Jacek Żalek wielokrotnie startował w wyborach z takich miejsc na liście (w 2007 r. władze PO dały mu w wyborach parlamentarnych miejsce 15., w 2011 - miejsce 27.), że teoretycznie nie miał prawa wywalczyć mandatu. A jednak sukces osiągał.
Jacek Żalek
poseł Zjednoczonej Prawicy

Na razie jest wstępna rekomendacja Porozumienia, aby żona znalazła się na liście Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego w okręgu nr 3. Pojawiało się wiele próśb, aby wśród kandydatów - z uwagi na parytety - była kobieta, do tego z kompetencjami językowymi. Nie zabiegaliśmy o żadną wysoką pozycję na liście. Zwyczajowo żona startuje z ostatniego miejsca na liście i pewnie tak będzie i tym razem.

Jacek Żalek przyznaje, że podejrzewa, kto może stać za pogłoskami, iż planował wyjazd do Brukseli. Jak mówi, podobne informacje były "puszczane w miasto" jeszcze wtedy, gdy walczył o stanowisko prezydenta Białegostoku. A wszystko po to, by zdyskredytować jego kandydaturę.

Niszczący konflikt
– Nie jest tajemnicą, że w białostockim PiS nie wszyscy się angażowali w moją kampanię – ucina Żalek.

Wśród samorządowców ze stolicy Podlasia dość powszechna jest wiedza, że Jacek Żalek - choć był kandydatem PiS - z partii tej nie dostał ani złotówki na kampanię. Mało tego – niektórzy politycy PiS po cichu wspierali kontrkandydata wystawionego przez ruch Kukiz 15'.

Animozje w podlaskim PiS-ie były silne przed laty (gdy w 2006 r. Żalek, wówczas radny wojewódzki, opuścił PiS), ale dziś są chyba jeszcze silniejsze. Ścierają się dwa (co najmniej dwa) środowiska – związane z jednej strony z Krzysztofem Jurgielem, z drugiej - z odpowiedzialnym za policję wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji Jarosławem Zielińskim.

Konflikt ten jest o tyle niszczący, że np. w Łomży kosztowało to PiS utratę stanowiska prezydenta miasta i straciło szansę na stanowisko prezesa Związku Województw RP.
Podlascy baronowie PiS - Jarosław Zieliński i Krzysztof Jurgiel. Ten drugi powalczy teraz o mandat europosła.Fot. Dawid Zuchowicz, Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
Efektem wewnątrzpisowskiej walki jest też zabawa w składanie dymisji i jej cofanie w wykonaniu marszałka województwa Artura Kosickiego czy kabaretowa sytuacja z powoływaniem i odwoływaniem dyrektorów w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, o czym pisała w naTemat Katarzyna Zuchowicz.

Sprytny ruch prezesa
Aby wygasić ten konflikt, na czele podlaskich struktur PiS, w miejsce Krzysztofa Jurgiela, nominowany został poseł Dariusz Piontkowski. Wysunięcie kandydatury byłego ministra rolnictwa to kolejny sprytny krok, aby zaprowadzić w partii porządek.

– Do tej pory Jurgiel i jego otoczenie robiło wiele, aby przeszkadzać partyjnym kolegom spoza swojego środowiska. Teraz, gdy będzie kandydował, będzie przynajmniej musiał popracować na ogólny wynik PiS. Przynajmniej taki będzie z tego pożytek. Ale czy wywalczy mandat? Na pewno będzie o to trudno. Elektorat PiS w Białymstoku i okolicach pewnie go poprze, ale Olsztyn? Wątpliwe – mówi mi jeden z białostockich polityków. Na lokalnych forach już padają wezwania wyborców PiS: "Tylko Jurgiel. Jest z Podlasia. Bardzo dobrze, że nie będzie trzeba głosować na byłego komucha i spadochroniarza Karskiego". Pojawiają się też refleksje: "Dziwne, że o Żelku (pisownia oryginalna - przyp. red.) zapomniano". Kogo do walki z Karskim i Jurgielem wystawi Koalicja Europejska? Oficjalnych informacji na razie brak. Nieoficjalnie mówi się m.in. o Włodzimierzu Cimoszewiczu czy Danucie Huebner. W 2004 r. w wyborach do europarlamentu w niezmiernie trudnym okręgu nr 3 dwoma mandatami podzieliły się PO i LPR. W 2009 i 2014 po jednym mandacie zdobyły PO i PiS.

5 lat temu Żalek też walczył o mandat europosła jako lider listy partii Polska Razem, ale jego ugrupowanie nawet nie przekroczyło progu. – Teraz chciał ponownie podjąć to wyzwanie, ale już pod sztandarem PiS. Nie wyszło, bo wysondował, że nie ma szans na jedynkę – tak sprawę komentuje mój rozmówca, nie dziwiąc się, że oficjalnie poseł Jacek Żalek dementuje spekulacje w sprawie swego startu. Teraz polityczny szlak, jaki sam przed laty przechodził, przeciera jego żona.