Żalka żal? To on mógł być w dwójce kandydatów PiS w wyborach do europarlamentu
Choć poparcie dla PiS w Polsce północno-wschodniej zazwyczaj jest dość wysokie, to dla partii Jarosława Kaczyńskiego w wyborach do PE jest to bardzo niełatwy okręg. Jeszcze jesienią ubiegłego roku poseł Jacek Żalek liczył, że dane mu będzie podjąć tę trudną walkę – twierdzą anonimowo lokalni politycy. Dziś już wiadomo: partia na niego nie postawiła. On sam jednak mówi, że ani przez chwilę nie marzył o przeprowadzce do Brukseli.
Okręg nr 3 od lat dla polityków wszelkich opcji stanowi wyzwanie najpoważniejsze. Choćby dlatego, że jest on społecznie bardzo niejednorodny – w jego skład wchodzi i województwo podlaskie, i warmińsko-mazurskie. Gdzie Elbląg, dla którego istotną kwestią jest przekop Mierzei Wiślanej, a gdzie zamieszkana głównie przez wyznawców prawosławia Hajnówka, która dziś żyje sprawą marszu szykowanego przez narodowców?
A do zdobycia na tak dużym obszarze są zaledwie dwa mandaty (spośród 52 w całym kraju lub 51 jeśli Brexit nie dojdzie do skutku i Wielka Brytania w UE pozostanie). W okręgu nr 3 szykuje się zatem mordercza walka.
Jacek Żalek, jak mówi mi anonimowo jeden z białostockich polityków, do tej walki był gotów. Jego zdaniem w październikowych wyborach samorządowych, gdy ubiegał się o stanowisko prezydenta Białegostoku, Żalkowi chodziło właściwie wyłącznie właśnie o to – aby zmobilizować elektorat i w ten sposób zgromadzić kapitał na wybory do PE w maju 2019. W końcu od początku było raczej jasne, że pozycja wieloletniego prezydenta miasta Tadeusza Truskolaskiego jest niezagrożona.
Niespodzianki nie było – Żalek z Truskolaskim przegrał już w pierwszej turze.
"Nie byłem tym zainteresowany"
Komitet Polityczny PiS zdecydował jednak inaczej. Podjęto uchwałę w sprawie tzw. jedynek i dwójek na partyjnych listach do europarlamentu. W okręgu nr 3 na pierwszym miejscu znalazł się obecny europoseł Karol Karski, na drugim - były minister rolnictwa, niedawno pozbawiony stanowiska szefa podlaskich struktur PiS Krzysztof Jurgiel.
– To nieprawda, nie planowałem startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, nie byłem tym zainteresowany – dementuje zdecydowanie w rozmowie z naTemat poseł Porozumienia wchodzącego w skład Zjednoczonej Prawicy. Przyznaje przy tym, że pod uwagę brana jest natomiast kandydatura jego żony. – Ale nie na dwójkę, pewnie na ostatnie miejsce, już tradycyjnie – ujawnia Jacek Żalek.
Justyna Żalek, z zawodu przedstawicielka medyczna, jesienią już po raz drugi zdobyła mandat radnej sejmiku wojewódzkiego, startując właśnie z ostatniego miejsca na liście PiS. Powtórzyła zatem wyczyn swego męża.
Jacek Żalek z żoną Justyną podczas konwencji PiS w Białymstoku przed wyborami samorządowymi.•Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Jacek Żalek przyznaje, że podejrzewa, kto może stać za pogłoskami, iż planował wyjazd do Brukseli. Jak mówi, podobne informacje były "puszczane w miasto" jeszcze wtedy, gdy walczył o stanowisko prezydenta Białegostoku. A wszystko po to, by zdyskredytować jego kandydaturę.Na razie jest wstępna rekomendacja Porozumienia, aby żona znalazła się na liście Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego w okręgu nr 3. Pojawiało się wiele próśb, aby wśród kandydatów - z uwagi na parytety - była kobieta, do tego z kompetencjami językowymi. Nie zabiegaliśmy o żadną wysoką pozycję na liście. Zwyczajowo żona startuje z ostatniego miejsca na liście i pewnie tak będzie i tym razem.
Niszczący konflikt
– Nie jest tajemnicą, że w białostockim PiS nie wszyscy się angażowali w moją kampanię – ucina Żalek.
Wśród samorządowców ze stolicy Podlasia dość powszechna jest wiedza, że Jacek Żalek - choć był kandydatem PiS - z partii tej nie dostał ani złotówki na kampanię. Mało tego – niektórzy politycy PiS po cichu wspierali kontrkandydata wystawionego przez ruch Kukiz 15'.
Animozje w podlaskim PiS-ie były silne przed laty (gdy w 2006 r. Żalek, wówczas radny wojewódzki, opuścił PiS), ale dziś są chyba jeszcze silniejsze. Ścierają się dwa (co najmniej dwa) środowiska – związane z jednej strony z Krzysztofem Jurgielem, z drugiej - z odpowiedzialnym za policję wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji Jarosławem Zielińskim.
Konflikt ten jest o tyle niszczący, że np. w Łomży kosztowało to PiS utratę stanowiska prezydenta miasta i straciło szansę na stanowisko prezesa Związku Województw RP.
Podlascy baronowie PiS - Jarosław Zieliński i Krzysztof Jurgiel. Ten drugi powalczy teraz o mandat europosła.•Fot. Dawid Zuchowicz, Marcin Onufryjuk / Agencja Gazeta
Sprytny ruch prezesa
Aby wygasić ten konflikt, na czele podlaskich struktur PiS, w miejsce Krzysztofa Jurgiela, nominowany został poseł Dariusz Piontkowski. Wysunięcie kandydatury byłego ministra rolnictwa to kolejny sprytny krok, aby zaprowadzić w partii porządek.
– Do tej pory Jurgiel i jego otoczenie robiło wiele, aby przeszkadzać partyjnym kolegom spoza swojego środowiska. Teraz, gdy będzie kandydował, będzie przynajmniej musiał popracować na ogólny wynik PiS. Przynajmniej taki będzie z tego pożytek. Ale czy wywalczy mandat? Na pewno będzie o to trudno. Elektorat PiS w Białymstoku i okolicach pewnie go poprze, ale Olsztyn? Wątpliwe – mówi mi jeden z białostockich polityków.
5 lat temu Żalek też walczył o mandat europosła jako lider listy partii Polska Razem, ale jego ugrupowanie nawet nie przekroczyło progu. – Teraz chciał ponownie podjąć to wyzwanie, ale już pod sztandarem PiS. Nie wyszło, bo wysondował, że nie ma szans na jedynkę – tak sprawę komentuje mój rozmówca, nie dziwiąc się, że oficjalnie poseł Jacek Żalek dementuje spekulacje w sprawie swego startu. Teraz polityczny szlak, jaki sam przed laty przechodził, przeciera jego żona.