"Szczyt hipokryzji Kościoła". Jak list biskupów do społeczeństwa wzburzył społeczeństwo [CYTATY]

Katarzyna Zuchowicz
Od dojścia PiS do władzy Kościołowi zarzucano, że milczy w ważnych dla kraju sprawach. Gdy wreszcie zabrał mocny głos w postaci listu Episkopatu, reakcja jest zupełnie odmienna niż można było się spodziewać. "Hipokryzja, bezczelność. Niech najpierw zrobią porządek u siebie" – taki jest odbiór wielu Polaków. Bo jedno jest pewne. Kościół apeluje o pojednanie, ale co sam wcześniej zrobił w tym kierunku?
Episkopat Polski apeluje o dialog i pojednanie. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Dokument nosi tytuł "O ład społeczny dla wspólnego dobra" i został przedstawiony we wtorek w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski. Powszechnie został odebrany jako list biskupów do społeczeństwa.

Hierarchowie polskiego Kościoła wyrażają w nim niepokój aktualnym jego stanem, podziałem wśród Polaków, a także poziomem debaty publicznej i językiem, jaki się w niej pojawia. Apelują też o solidarność, dialog i pojednanie w narodzie. Wzywają Polaków do "podjęcia wzmożonego wysiłku na rzecz budowania autentycznych relacji międzyludzkich w uporządkowanej zgodzie".


Wreszcie wyraźnie dają znać, że sami chcieliby się "przyczynić się do budowania autentycznej wspólnoty sióstr i braci". "Nie chodzi o zdobycie przywilejów czy o opowiadanie się za którąś ze stron. Jednak aktualny stan polskiego społeczeństwa stanowi wyzwanie dla misji Kościoła" – takimi słowami zaczyna się dokument.

"Żarty się ich trzymają"
Jednak zamiast wielkich braw, że Kościół wreszcie zabrał tak mocny głos, w internecie pojawiła się nieco inna ocena kościelnej inicjatywy. Były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz skomentował na Twitterze dosadnie: "Ten apel to szczyt hipokryzji Kościoła".

Pod adresem Kościoła padają słowa o bezczelności. "Żarty się ich trzymają. Hipokryzja dla zaawansowanych", "Najpierw kościół musi odzyskać moralną podstawę do stawiania się w roli autorytetu zdolnego godzić skłóconych" – oceniają komentujący. Przypomnijmy najpierw, w ostatnich latach Kościół milczał w wielu ważnych dla społeczeństwa sprawach. Nie odnosił się do reform PiS, które miały i mają wpływ na społeczeństwo. Nie reagował, gdy społeczeństwo oczekiwało, że zabierze głos – na przykład, gdy ustawa o IPN wywołała lawinę hejtu i obudziła w niektórych Polakach demony antysemityzmu.

"Co powoduje, że w sytuacji, gdy jawnie łamana jest Konstytucja RP, nie słychać głosu Kościoła Polskiego? Gdzie jest Kościół Prymasa Tysiąclecia, Wielkiego Jana Pawła, Prymasa Glempa?" – pytał Roman Giertych w liście skierowanym do Konferencji Episkopatu Polski oraz Nuncjusza Apostolskiego.

W przypadku pedofilii w Kościele reakcja też nie była taka, jakiej społeczeństwo oczekiwało. Robert Biedroń od razu zareagował na list: "Ja bym najpierw chciał zobaczyć solidarność biskupów z ofiarami pedofilii. Solidarność i zwykłe, ludzkie "przepraszamy".

"Radio Maryja stało się głosem Polaków"
Kościół chce jednak naprawiać polskie społeczeństwo. W liście czytamy m.in.

"Rozumiejąc różnice, które są nieodłącznym elementem każdej rzeczywistości społecznej, ze smutkiem dostrzegamy istniejące w naszej ojczyźnie podziały i konflikty, jak też brak dostatecznego zaangażowania w budowanie wspólnoty, co nie pozwala w pełni doceniać obecnego w życiu społecznym dobra. Rywalizacja polityczna dawno przekroczyła granice demokratycznych polemik pomiędzy zwolennikami różnych wizji rozwoju ojczyzny i dotyka najgłębszych fundamentów naszej narodowej wspólnoty oraz wpływa na jej postrzeganie w kontekście międzynarodowym". Czytaj więcej

Trudno powiedzieć, jaki Kościół miał wpływ na budowanie tej wspólnoty, skoro część duchownych podczas kazań sączyła jad, który pojednaniu na pewno nie pomagał – i w sprawach politycznych, i światopoglądowych.

Arcybiskup Marek Jędraszewski podczas homilii potępiał np. konwencję antyprzemocową i leczenie in-vitro, niepochlebnie wypowiadał się też na temat singli. Krytykował rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara. Organizował obchody rocznic smoleńskiej. W jednym z kazań mówił o "pancernej brzozie", mistyfikacji i o mgle nad Smoleńskiem, która ustępuje, a także o tym, że zbliżamy się do prawdy.

– Radio Maryja stało się głosem tych Polaków, których po 1989 roku społeczeństwo liberalne chciało wykluczyć i zmusić do milczenia – taki słowami też dzielił społeczeństwo. Język publicznych debat
Biskupi twierdzą dziś w liście, że aby dialog w społeczeństwie był możliwy, "kluczowa jest refleksja nad językiem, którym posługujemy się w życiu publicznym".

"Wszelki dialog kończy się wówczas, gdy język publicznych debat służy budowaniu jednostronnego i nieprawdziwego obrazu życia społecznego czy też stygmatyzowaniu politycznych oponentów" – czytamy.

O jakim przekazie mowa, gdy niektórzy księża w sieci ostro punktują poglądy innych i nie stronią od jednostronnej polityki. Np. ks. Jacek Dunin-Borkowski sprzeciwił się modlitwie za Pawła Adamowicza, a potem na TT nazwał zamordowanego prezydenta łajdakiem.

Aktywny w mediach społecznościowych ks. Janusz Chyła podczas Czarnego Wtorku apelował do mężów, ojców, braci, synów i kapłanów o to, by "bronili kobiet przed ideologią feministyczną, która niszczy kobiety, rodziny i życie".

A abp Jędraszewski właśnie nazwał edukację seksualną deprawacją. – Jest potrzebna kontrrewolucja katolicka. Jedynie Kościół potrafi powiedzieć, że trzeba się opamiętać, jeżeli chcemy przekazać dalej najlepsze wartości kultury europejskiej – mówił, gdy przez Polskę przetaczała się burza wokół o LGBT. Zaledwie kilka dni temu głośno było o proboszczu z warszawskiej parafii, który powiedział, że dzieci z in vitro nie mają duszy, ponieważ dusza może zrodzić się tylko z połączenia dwóch ciał: kobiety i mężczyzny.

Czyż nie jest to "jednostronny obraz życia społecznego"?

"Wygrali ludzie skorumpowani"
Biskupi postanowili wezwać wszystkich uczestników życia publicznego do głębokiej refleksji nad językiem używanym w rozmowach o sprawach publicznych. Wzywają wszystkich, tylko nie siebie: "zwłaszcza polityków, dziennikarzy, publicystów i użytkowników mediów społecznościowych, ale także zabierających głos w gronie rodzinnym, sąsiedzkim i współpracowników".

Odpowiedzialnością za język obarczają media.

"Odpowiedzialność za język debaty publicznej ponoszą zwłaszcza środki społecznego przekazu. Dociekliwość w dążeniu do prawdy, rzetelny i uczciwy opis złożonej rzeczywistości, pluralizm prezentowanych opinii, równy dystans do wszystkich opcji politycznych, rzeczowość unikająca zbędnych emocji, daleki od jednostronności oraz uproszczeń język – to istota medialnej posługi na rzecz dialogu i dobra wspólnego". Czytaj więcej


Ale również duchowni w mediach pozwalają sobie na wiele. Ks. prof. Paweł Bortkiewicz na antenie TV trwam nazywał już opozycję "bandą przygłupów". A po ostatnich wyborach samorządowych o zwycięzcach w dużych miastach: "Wygrali ludzie skorumpowani, uwikłani w mroczne interesy albo populiści, propagandziści".

– Aby zrozumieć, co robią genderyści, trzeba wiedzieć, że w prostej linii są dziećmi duchowymi (albo nawet fizycznymi) marksistów, bolszewików, komunistów. Tak jak dla ich ojców, kłamstwo jest chlebem powszednim – to to z kolei ks. Dariusz Oko, też na antenie TV Trwam.
Fragment listu biskupów

"Dziennikarstwo pokoju i pojednania to posługa, której celem nie jest szukanie sensacji, ale służenie ludziom, docieranie do prawdziwych przyczyn konfliktów i wskazywanie możliwych rozwiązań". Czytaj więcej

Tymczasem biskupi chcieliby "chrześcijańskiego stylu" w mediach. "Dlatego pilnie potrzebny jest 'chrześcijański styl obecności w świecie cyfrowym', który 'przyjmuje formę komunikacji szczerej i otwartej, odpowiedzialnej i szanującej innych', wolnej od hejtowania" – czytamy.

Pokusa szatana
Jakie słowa padają nie raz z ambony, słyszał niejeden katolik. Wcale nie muszą odnosić się do polityki, by uderzyć w emocje ludzi.

– Kiedy mi ktoś z nastolatków mówi, proszę księdza, ja nie wierzę w Boga, ojojoj... , żal mi ciebie chłopcze czy dziewczyno czy dorosły człowieku. Bo nie wierzysz w miłość, ani rodziny nie założysz ani przyjaciół nie będziesz miał – o tych słowach ks. Marka Dziewieckiego pod adresem niewierzących było niedawno głośno.

Tak jak o słowach biskupa świdnickiego Ignacego Deca, który nazwał edukację seksualną bardzo niebezpieczną pokusą szatana. Jego list odczytany był we wszystkich kościołach diecezji.

"Do wszystkich dobrej woli"
Oczywiście, nie jest to obraz całego Kościoła. Absolutnie nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. W polskim Kościele są duchowni, którzy odważnie bronią wykluczonych czy rozsądnie komentują rzeczywistość. Bardzo dobrze też, że Kościół wreszcie wzywa ludzi do opamiętania, dostrzegł problem, chce działać.

Ale skoro biskupi apelują:

"Do wszystkich ludzi dobrej woli zwracamy się o podjęcie wysiłku na rzecz narodowej zgody i podjęcia dialogu w prawdzie. (...) Potrzebujemy dzisiaj nawrócenia i dialogu. Szczera gotowość do otwartej, uczciwej rozmowy jest wyrazem umiłowania prawdy, dobra i wolności, a także szacunku dla godności i podmiotowości wszystkich obywateli, bez względu na ich przekonania czy sympatie polityczne.

Niech wszyscy, również w Kościele, tego posłuchają.