"Zginiemy przez koronatupolewizm". Lasek ostrzega, że PiS prowadzi do katastrofy

Anna Dryjańska
– Z taką samą butą władzy mieliśmy do czynienia przed katastrofą smoleńską, gdy politycy traktowali samoloty jak taksówki, które mają być na zawołanie niezależnie od pogody i celu podróży. Teraz podobna lekkomyślność rządzących dotyczy zdrowia. Mechanizmy są bardzo podobne – mówi Maciej Lasek, ekspert ds. bezpieczeństwa lotniczego, który od 2019 roku jest posłem Koalicji Obywatelskiej.
Maciej Lasek, ekspert od bezpieczeństwa lotniczego, od 2019 roku poseł Koalicji Obywatelskiej. Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: 116 osób nie żyje, 6 526 kolejnych zostało zdiagnozowanych jako zakażone – to dane ze środy. Co pan myśli patrząc na rządowe statystyki?

Maciej Lasek: Obawiam się, że to wierzchołek góry lodowej. Nie znamy prawdziwej liczby zachorowań, robionych jest za mało badań, a testy są kiepskiej jakości. Ciemna liczba zakażeń może być znacznie większa.

Boi się pan?

Kilka dni temu byłem w sklepie. Ludzie tłoczyli się oglądając towar i stojąc w kolejkach. Dystans 1,5 m był fikcją. Do tego wielu z nich nie miało masek. Wtedy do głowy przyszła mi taka smutna myśl, że wszyscy zginiemy przez koronatupolewizm. A przynajmniej, że znowu będziemy mieli katastrofę z powodu nieprzestrzegania procedur bezpieczeństwa.


Znowu?

A jaki był powód katastrofy smoleńskiej? Właśnie lekceważenie zasad na wielu poziomach. Przez 14 lat badałem przyczyny wypadków lotniczych – lwia część z nich była spowodowana właśnie ignorowaniem zaleceń bezpieczeństwa.

Gdy patrzyłem na tych ludzi w sklepie, którzy zachowywali się tak, jakby nie było żadnej epidemii, uświadomiłem sobie, że winę za ich postawę ponoszą rządzący. Bo to oni igrają sobie z naszym zdrowiem i życiem. Nie przygotowali kraju do drugiej fali epidemii i ostentacyjnie łamią własne procedury.

Były minister Szumowski po znajomości jest wpuszczony do gabinetu kliniki, a nie izolatki, a potem zakażony jest personel medyczny. Poseł Czarnek w ramach wyjątku zostaje wpuszczony na zamknięty oddział – potem okazuje się, że chorują medycy i pacjenci. Wicepremier Kaczyński ostentacyjnie nie nosi maseczki podczas konferencji.

Z taką samą butą mieliśmy do czynienia przed katastrofą smoleńską, gdy politycy traktowali samoloty jak taksówki, które mają być na zawołanie niezależnie od pogody i celu podróży. Teraz podobna lekkomyślność rządzących dotyczy zdrowia. Mechanizmy są bardzo podobne. Najgorsze jest to, że wbrew przysłowiu nie jesteśmy mądrzy nawet po szkodzie.

Co ma pan na myśli?

Proszę sobie przypomnieć liczne kolizje rządowych limuzyn. Łamanie instrukcji HEAD – po Smoleńsku! – i wsadzanie wielu najważniejszych osób w państwie do jednego samolotu, naciski na start wbrew procedurom. Przedatowaną oponę w limuzynie Andrzeja Dudy, która pękła gdy przejeżdżał na wysokości Opola, a samochód z prezydentem wypadł z drogi.

Przecież to wszystko pokazuje, że władza uznaje, że jej zasady nie dotyczą. Podobnie było w PRL – prawo było tylko dla społeczeństwa. Na zwykłych ludzi aparatczycy nasyłali milicję i SB, podczas gdy sama otwarcie łamała przepisy. Teraz władza też stawia się ponad prawem. A najgorsze jest to, że ludzie zaczynają się do tego przyzwyczajać, a nawet w tym urządzać.

Na Twitterze już pojawiają się głosy: wygracie wybory, to będziecie mogli robić co chcecie.

Litości! Tu nie chodzi o zazdrość, tylko odpowiedzialność. Nikt nie powinien stawać ponad prawem, a już w czasach epidemii szczególnie, bo stwarza zagrożenie dla innych. Dotyczy to zwłaszcza władzy – powinna wymagać od siebie więcej niż od innych obywateli.

Opozycji łatwo tak mówić. PiS nie odpowiada za epidemię, to problem całego świata.

Ale odpowiada za to, że sobie z nią nie radzi. W środę na COVID–19 zmarło 116 osób. Inaczej mówiąc: gdyby nie epidemia, żyłyby one jeszcze kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. 116 osób to więcej niż było w tupolewie. A to tylko doniesienia z jednego dnia.

Zna pani bajkę o mrówce i koniku polnym?

Nie.

W skrócie: przez całe lato zapobiegliwa mrówka pracowicie przygotowywała się do zimy. Gdy nadeszły chłody, miała dobrze zaopatrzone schronienie. A konik polny hasał sobie beztrosko przez całe lato. Nie przygotował się i drogo za to zapłacił.

Rząd Zjednoczonej Prawicy jest właśnie takim konikiem polnym. Przebimbał kilka miesięcy, choć wiadomo było, że nadchodzi druga fala epidemii. A teraz jest zaskoczony jak drogowcy śniegiem w zimie. I obraża lekarzy, nauczycielki, szuka winy wszędzie wokół, ale nie u siebie.

Co w związku z tym ma do zaproponowania Koalicja Obywatelska?

My swoje propozycje zaczęliśmy składać na kilka tygodni zanim w Polsce wykryto pierwszy przypadek koronawirusa. Wskazywaliśmy konkretne sposoby, rozwiązania, propozycje zmian w prawie. Postulowaliśmy na przykład regularne testowanie personelu medycznego, by nieświadomie nie zakażał pacjentów.

Ale PiS wiedział lepiej. Lekceważył zagrożenie, bo jakoś to będzie. Uprawiał propagandę sukcesu, zamiast przygotować Polskę na falę zachorowań. A teraz stracił kontrolę nad sytuacją. PiS ma pełnię władzy, więc ponosi 100 proc. odpowiedzialności za brak przygotowania Polski do walki z epidemią.

Cieszy się pan z tego?

Nie, przeraża mnie to. Bo jeśli dojdzie do najgorszego, to katastrofa dotknie nas wszystkich.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl


Przeczytaj też:

Sąd w Gliwicach zmiażdżył obowiązek noszenia maseczek. Policjanci mają duży problem

Nieoficjalnie: Możliwa prohibicja. Rząd może zakazać sprzedaży alkoholu po godz. 19

"Już nie wyrabiamy. Jesteśmy zmęczeni". Denerwujecie się na sanepid? Zobaczcie, jak tam pracują