"Polski autorytet jest zerowy". Politycy i eksperci o pozycji naszego kraju po 6 latach rządów PiS

Katarzyna Zuchowicz
Polska, która kiedyś mogła być wzorem i autorytetem dla innych państw, dziś znajduje się na peryferiach unijnej dyplomacji. Informacje o wstrzymaniu unijnych funduszy tylko to potwierdziły. – Nasz kraj nie ma autorytetu, sam się zmarginalizował, oprócz Węgier nie może na nikogo liczyć – słyszymy opinie dyplomatów i ekspertów.
Jak dyplomaci i politycy oceniają międzynarodową pozycję Polski? fot. Karolina Misztal/REPORTER


– Mamy dramatyczne, radykalne osłabienie możliwości oddziaływania zewnętrznego Polski. Bardzo silne osłabienie wizerunku kraju. To marginalizacja, łącznie z bardzo licznymi pytaniami o celowość funkcjonowania w UE kraju, który działaniami partii rządzącej daleko odbiegł od wspólnych pryncypiów, na których oparte jest funkcjonowanie państw członkowskich UE. Całość jest dramatycznie słaba – mówi naTemat Jan Truszczyński, który od 2001 roku był głównym negocjatorem członkostwa Polski w UE.


Cała jego kariera zawodowa związana była z UE. Był m.in. Stałym Przedstawicielem Polski przy UE (1996-2001), sekretarzem stanu w MSZ. Dziś dla obecnej władzy w Polsce, która odpowiada za słabą pozycję naszego kraju na arenie międzynarodowej, nie ma litości.

– Jesteśmy krajem, który w wyniku decyzji partii rządzącej doprowadził do automarginalizacji. Krajem, który sam się zmarginalizował. Stał się może nie outsiderem, bo formalnie dalej jest członkiem NATO, UE i rozmaitych konfiguracji międzynarodowych. Ale skuteczność, efektywność, zakres wpływu, to czy na arenie międzynarodowej słuchają uważnie reprezentantów Polski, żeby wspólnie coś zrobić, jest bardzo słaba – uważa.

Pytam na kogo, jego zdaniem, polski rząd może dziś w Europie liczyć, oprócz Węgier? – Na nikogo. Nie ma takiego kraju, który instynktownie wskazałby Polskę, zastanawiając się, z kim wspólnie prowadzimy akcję na boisku. Polska radykalnie ograniczyła skuteczność i wielkość swojego oddziaływania na innych poprzez swoją błędną, nieudolną politykę – odpowiada Jan Truszczyński.

Dyplomata porównuje sytuację do gry w piłkę nożną. – Albo się gra na swoim poziomie możliwości, albo się wzbija na wyżyny i strzela 3 bramki jak Lewandowski. Albo się gra tak, że każda piłka ucieka spod nogi. Ten ostatni casus to jest casus Polski. Sobie nie pomaga, innym też nie – podsumowuje.

Na kogo władze Polski mogą liczyć


To kopanie piłki w przypadku Polski doprowadziło nas do tego, że mimo deklaracji rządzących o rozwijaniu współpracy z innymi krajami, na horyzoncie nie widać zbyt wielu sojuszników. Gdy unijny komisarz ds. gospodarczych Paolo Gentiloni powiedział o wstrzymaniu przekazania Warszawie miliardów unijnych funduszy naprawczych, można było to poczuć szczególnie. – Jeśli nie liczyć takich sojuszników, jacy nam pozostali, jak Węgry – a nie jest to sojusz bardzo silny, cieszący się zaufaniem i prestiżem w pozostałych krajach UE – to jesteśmy samotną wyspą. To niesłychanie bolesne. Jeszcze jakiś czas temu powiedzenie, że się jest z Polski było przedmiotem pewnej dumy, satysfakcji. Dziś jest przedmiotem pewnego zakłopotania i zaambarasowania – mówi naTemat Janusz Onyszkiewicz, były szef MON, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego w latach 2004-2007.

Czy jego zdaniem Polska wciąż ma autorytet na arenie międzynarodowej? – Tak, jeśli chodzi o lata poprzednie. Ale nie, jeśli chodzi o stan aktualny. Dziś polski autorytet jest kompletnie zerowy. Straciliśmy ostatnich sojuszników, których władza chciała potraktować jako sojuszników strategicznych, czyli USA. Wpadliśmy też w zupełnie niepotrzebny konflikt z Izraelem. Naprawdę jesteśmy kompletnie osamotnieni – podkreśla były szef MON.

Na początku sierpnia tego roku, gdy Polska żyła awanturą wokół Lex TVN, Onyszkiewicz był jednym z sygnatariuszy listu, który do rządu napisało ośmiu byłych szefów MON i MSZ. List dotyczył relacji z USA, napisano w nim m.in.:

"Jako ministrowie spraw zagranicznych i obrony narodowej służący w przeszłości Rzeczypospolitej Polskiej i w poczuciu szczególnej odpowiedzialności za Jej bezpieczeństwo wyrażamy najwyższe zaniepokojenie działaniami obozu rządowego, które zmierzają do osłabienia więzi sojuszniczych ze Stanami Zjednoczonymi".


– Polska na arenie międzynarodowej postrzegana jest jako ogromne rozczarowanie, szczególnie dla Stanów Zjednoczonych, gdyż przez lata uchodziła za modelowy przykład udanej transformacji politycznej, którą można było przedstawiać innym. A teraz jesteśmy podawani jako przykład załamania się tej transformacji i odwrotu od niej. Polska pozycja w tej chwili jest bardzo słaba. Polska jest kompletnie izolowana – ocenia Janusz Onyszkiewicz.

Na kogo według niego obecne władze mogą liczyć? – Na wsparcie antyeuropejskich, ksenofobicznych, ultraprawicowych ugrupowań politycznych na Zachodnie. Na szczęście one ciągle są w mniejszości, groźba, że osiągną taki status, że będą decydowały o polityce tych państw, jest stosunkowo niewielka, ale ona jest. Nie zapominajmy o tym, co się działo w Europie w latach 30. – podkreśla.

Słowacka dyplomatka o Polsce


Magda Vášáryová, dyplomatka i ekspertka od spraw międzynarodowych, która przez 5 lat była ambasadorem Słowacji w Polsce – w czasie, gdy oba nasze kraje wstępowały do UE – nie widzi dziś autorytetu Polski na arenie międzynarodowej.

Sojusznicy Polski? – Węgry. A Rosjanie, po cichu? Wszyscy politycy autorytarni – ocenia Vášáryová. Doskonale pamięta, jaką rolę Polska kiedyś odgrywała. Wspomina m.in., jak nasz kraj pomógł Słowacji, gdy ta z powodu rządzącego wówczas Vladimira Mecziara, nie weszła do NATO razem z Polską, Czechami i Węgrami. Jaką mieliśmy siłę, byliśmy wzorem.

– Wiem doskonale, co Polacy wtedy zrobili, żeby nas pociągnąć za sobą. Polska niezmiernie nam pomogła, jak byliśmy w strasznych tarapatach, nie można tego zapomnieć. Bez Polski drugiego otwarcia NATO by nie było. Dziś sami mamy problemy. Ale też przykro nam, że taka sytuacja jest u naszego największego sąsiada – mówi.

Przyjeżdża do Polski, śledzi bieżące wydarzenia. – Patrzę na zdjęcie Władysława Bartoszewskiego. Gdyby mógł wstać z grobu, to by krzyczał: "Co wy robicie?! Nie możemy tak dłużej żyć!". Przecież oni tak walczyli, żeby Polska była dobrym krajem, żeby ludzie byli szczęśliwi, żeby należeli do Europy. Polska najlepiej wyszła z całej transformacji. Dziś nie ma żadnego autorytetu, zwłaszcza w krajach, gdzie są demokracje – mówi naTemat Magda Vášáryová. Jak określiłaby obecną pozycję Polski? – Czekamy, co z tego będzie, czekamy na to, że Polacy coś zrobią. Myślimy, że jest jeszcze szansa dla Polski. Jest jakaś nadzieja w nas wszystkich. W Polsce są wolne media, duże ośrodki polityczne, czego nie ma na Węgrzech. Nie można na Polskę machnąć ręką. Namawiam do tego, by wzmacniać siły demokratyczne, bo jeśli nie będą zjednoczone, sytuacja nigdy się nie poprawi. A konsekwencje 8 lat Jarosława Kaczyńskiego albo rządów Orbana na Węgrzech będą straszne. Bo dużo ludzi się do nich przyłączyło, żeby mieć funkcje, pieniądze. I oni nigdy nie przyznają, że robili źle dla Polski – dodaje była ambasador.

UE wstrzymuje fundusze


Wiele można pisać o tym, jak przez ostatnie sześć lat rządów Prawa i Sprawiedliwości zmienił się i obraz Polski, i jej rola w polityce międzynarodowej. Politycy, zwolennicy i wyborcy PiS widzą to zupełnie na odwrót i będą krzyczeć, że bronią Polski, czemu zresztą zawsze dają wyraz. Zawsze z ich strony podkreślana jest silna pozycja Polski, słyszymy zapewnienia o współpracy z różnymi krajami i o tym jak nasza pozycja za granicą, w różnych obszarach, jest budowana i wzmacniania.
Jednak doświadczeni politycy i dyplomaci bardzo odczuwają różnicę.

Janusz Lewandowski, europoseł PO, komisarz UE ds. budżetu i planowania finansowego w latach 2010-2014, mówi: – Parlament Europejski to była instytucja, która do 2015 roku była miejscem polskiej chwały. Jerzy Buzek, jako pierwszy spoza Żelaznej Kurtyny, został przewodniczącym i przełamał monopol Zachodu na wyższe funkcje. Tu przemawiał szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Tu, ku całkowitemu zrozumieniu naszych kolegów, mieliśmy największe fundusze w historii UE. Dziś jest to dramatyczne spadanie z wysokiego konia.

Jeden z elementów tego spadania właśnie poznaliśmy – UE może wstrzymać przekazanie funduszy dla Polski.

– Sygnały są czytelne, dla nikogo nie są zaskoczeniem. Wszystko było przewidywalne, wręcz nieuchronne. Od dawna wiadomo, że w sytuacji, gdy rząd polski inicjuje próbę zadekretowania wyższości ustaw polskich nad prawem europejskim, to się musi skończyć źle. W sytuacji, gdy wyroki trybunałów UE są ignorowane, nie są wykonywane, to też rodzi ryzyko dla jakości i efektywności stosowania prawa europejskiego przez instytucje polskie, nie tylko sądy – wskazuje Jan Truszczyński.
Jan Truszczyński

Władze w Polsce tworzą nowe ryzyka, nie ma sposobu, by nie mogły zostać one uwzględnione w instytucjach europejskich. One muszą te ryzyka mieć pod kontrolą. To, co się dzieje, jest po prostu ograniczaniem ryzyka. Nikt nie zaakceptuje odpowiedzialności osobistej, politycznej, za podjęcie decyzji sprzyjającej gwałceniu prawa europejskiego przez kraj członkowski w kontekście wydatkowania pieniędzy podatnika europejskiego. A jest też ryzyko, że w razie czego nie można będzie wyegzekwować sprawiedliwości, bo system w danym kraju nie honoruje wystarczająco prawa europejskiego.

Wpływ na wizerunek Polski


– Był wstyd, gdy staliśmy się pierwszym krajem, na którym wypróbowana została procedura z art. 7, a teraz prawdopodobnie będziemy pierwszym, który będzie przetestuje, jak działa zasada wiązania pieniądza z praworządnością. Był wstyd, gdy w PE występowali premierzy Morawiecki i Szydło i pewnie nie zdawali sobie sprawy, że jedyne oklaski, jakie otrzymują, to oklaski z tej strony, gdzie są przyjaciele Putina, czy wręcz neofaszyści. Taką międzynarodówkę egzotyczną zawiązał niedawno Jarosław Kaczyński z Orbanem – mówi Janusz Lewandowski.

W swojej ocenie obecnej międzynarodowej pozycji Polski nie ma litości. – Ośla ławka. Na życzenie PiS – tak ją podsumowuje.

Trójkąt Weimarski, Trójmorze...


Były komisarz przypomina, że kiedyś Polska miała zaufanie, działała w różnych sojuszach. Była m.in. współinicjatorem istotnego dla nas Partnerstwa Wschodniego.

– Dziś żaden z tych krajów, począwszy od Ukrainy, nie życzy sobie Polski jako adwokata, bo może sobie tylko zaszkodzić. Polska była inicjatorem Unii Energetycznej, która zapewnia bezpieczeństwo ponadgraniczne niezależnie od tego, co się dzieje z Gazpromem. Był też Trójkąt Weimarski – przypomina.

W tym roku mija 30 lat powstania sojuszu Polski, Niemiec i Francji.
– W tej chwili Polska jest inicjatorem Trójmorza, w którym coś się działo dopóki był Donald Trump, który nie lubił UE i wspomagał przedziwną konstrukcję między Rosją a UE, bo dla Putina jest to idealna strefa buforowa. Teraz nie ma Trumpa. Żaden z poważnych krajów, które w tym uczestniczą, z wyjątkiem Polski i Węgier, nie jest zainteresowany Międzymorzem jako alternatywą dla UE – mówi Janusz Lewandowski.

Taką narrację PiS oczywiście odrzuca. Ostatnio wśród sojuszników Polski wymieniana jest też Słowenia.
Od czasu do czasu słychać o Grupie Wyszehradzkiej.

Czy kiedykolwiek wyobrażano sobie taką sytuację? – Jak widzę, jestem człowiekiem o ograniczonej wyobraźni, bo w mojej wyobraźni czegoś takiego nie było. Ale niestety jest amerykańskie powiedzenie, że jak coś może pójść źle, to pójdzie źle. W Polsce mogło coś pójść źle. I poszło. Odbieram to jako czynnik, który dodatkowo powinien nas mobilizować do tego, żeby dokonać zmiany władzy w Polsce. I wrócić do polityki, która zapewniała nam wysoką pozycję i możliwości rozwoju – mówi Janusz Onyszkiewicz.

Zwraca uwagę, że widać wyraźnie, że UE i NATO będą od tej pory bardzo uważnie przyglądać się kandydatom do członkostwa: – Żeby nie kupić sobie dodatkowych kłopotów przyjmując kogoś, kto może potem sprawiać takie kłopoty dla UE jak dziś robi Polska.

Jak widzą nas na Bałkanach


Pytam zatem, jak widzą nas na Bałkanach, gdzie wciąż są kraje, które są poza UE. – Nie ma jednolitego postrzegania Polski na Bałkanach, wszystko zależy od poglądów politycznych. W kręgach konserwatywnych widzą w Polsce potencjalnego buntownika wewnątrz UE, który chce przywrócić konserwatywne wartości dotyczące rodziny, czy Kościoła. Tu Polska jest postrzegana jako nadzieja na zmiany w UE, jako lider nowej, antyliberalnej Europy. W kręgach liberalnych – jako enfant terrible Unii Europejskiej i niszczycielski gracz – mówi naTemat dr Neven Cveticanin z Instytutu Nauk Społecznych, prezes Forum Studiów Strategicznych w Belgradzie. Wie o Campusie Przyszłości Polski, który odbył się w Polsce. Mówi, że niektórzy działacze z Serbii też brali udział w tym wydarzeniu. Ale opinie co do polityki polskich władz na arenie międzynarodowej są podzielone. – Ogólnie Polska jest jednym z ważnych graczy na scenie europejskiej - z powodu położenia, gospodarki – mówi. Jego zdaniem, jest izolowana wewnątrz kręgów liberalnych, ale jej rząd ma sojuszników w kręgach konserwatywnych w UE.

– W ogóle wschodnia Europa stała się bastionem konserwatywnej polityki. Bardzo interesujące będzie obserwować, jak UE i Bruksela będą na to reagować. Myślę, że będzie to zależało od dwóch rzeczy. Jedna to wybory w Niemczech 26 września. Jeśli wygrają Zieloni, myślę, że będzie to oznaczało ostrzejsze relacje z Polską wewnątrz UE. A jeśli chrześcijańscy demokraci – nic się nie zmieni. Bruksela dalej będzie zaniepokojoną matką, Polska dzieckiem sprawiającym kłopoty – mówi. Wiele zależy też od wyborów wiosną we Francji. – Jeśli oba kraje pójdą bardziej w kierunku liberalnym, może to oznaczać więcej problemów dla Polski. Jeśli nie, jeśli Francuzi bardziej zagłosują za panią Le Pen, będzie to dobre dla obecnego rządu w Polsce – uważa serbski politolog.