Morawiecki udał się do Kijowa. Ujawniono cel wizyty premiera
- O wizycie szefa polskiego rządu w Kijowie poinformował Piotr Müller
- Jak zaznaczył rzecznik rządu, nie powinno wydarzyć się nic "zmieniającego rzeczywistość"
- "Natomiast takie gesty i obecność zawsze jest sygnałem politycznym wobec Kremla" – powiedział Müller
Mateusz Morawiecki z wizytą w Kijowie
– Faktycznie pan premier Morawiecki udał się do Kijowa. Tam będzie cykl kilku spotkań. Ważne rzeczy, które będziemy omawiać w związku z sytuacją geopolityczną, też rynkiem energii; bezpieczeństwem energetycznym, wojskowym – poinformował Piotr Müller na antenie Polsat News.
Rzecznik polskiego rządu zaznaczył, że informacje dotyczące planu wizyty premiera w Ukrainie podawane są z pewnym opóźnieniem z uwagi na procedury bezpieczeństwa. Przekazał również, że "dzisiaj nowych, takich diametralnie zmieniających rzeczywistość rzeczy nie będzie, ponieważ tak jak wiemy, sytuacja na wschodnim froncie jest nadal trudna".
– Natomiast też takie gesty i obecność zawsze jest sygnałem politycznym wobec Kremla i ten sygnał dzisiaj też będzie wysłany. My będziemy wspierać Ukrainę w tej bardzo trudnej sytuacji, ponieważ uważamy, że Rosja łamie wszelkie możliwe standardy międzynarodowe. Poza tym obrona Ukrainy, to także obrona naszego bezpieczeństwa – oznajmił Müller.
To kolejna wizyta premiera Morawieckiego w Kijowie. Pierwszy raz przybył tam 15 marca z ówczesnym wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim, premierem Czech Peterem Fialą i premierem Słowenii Janezem Jansą. Drugi raz szef polskiego rządu udał się do ukraińskiej stolicy 1 czerwca, aby wziąć udział w polsko-ukraińskich konsultacjach międzynarodowych.
Morawiecki o nieobecności polskich władz w Kijowie
Przypomnijmy, że 14 czerwca do Kijowa przybyli prezydent Francji Emmanuel Macron, prezydent Rumunii Klaus Iohannis, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Włoch Mario Draghi. Przedstawicieli polskich władz jednak zabrakło, co postanowiła wykorzystać opozycja, wyrażając krytykę w mediach społecznościowych.
"W Kijowie z Draghim, Macronem i Scholzem powinien być premier Polski. Zaangażowanie naszego Kraju w pomoc Ukrainie daje do tego pełną legitymację. Błąd, że nas tam nie ma. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?" – zastanawiał się Paweł Kowal.
Do podróży odniósł się także europoseł i były szef MSZ Radosław Sikorski. Dał do zrozumienia, że Polskę zastępuje w Kijowie prezydent Rumunii. "Dobrze, że będzie rozsądny głos naszego regionu, ale szkoda, że nacjonaliści z ZP tak zdegradowali naszą pozycję międzynarodową" – napisał na Twitterze.
Na słowa krytyki odpowiedział Mateusz Morawiecki, zwracając się bezpośrednio do polityków opozycji. Jak stwierdził premier, "opozycja znów przegrała w walce z logiką". "Gdy pojechaliśmy jako pierwsi do ostrzeliwanego Kijowa, mówili, że niepotrzebnie. Gdy przeprowadziliśmy konsultacje międzyrządowe, mówili, że bez sensu. Gdy trzy miesiące po naszej wizycie pojechali inni, pytają, dlaczego nas nie ma. Nasza kochana opozycja znów przegrała w walce z logiką" – przekazał szef rządu.