Skala drwin Kaczyńskiego z LGBT poraża. Kiedy zaczęły się ataki prezesa PiS i jak ewoluowały?
O społeczności LGBT mówi "to", "te wszystkie LGBT", "ta moda". Drwi, kpi, rzuca żartami i sam się z nich śmieje. Tylko że skala tego śmiechu z każdym kolejnym wyjazdem w Polskę wydaje się coraz straszniejsza.
To już nie jest tylko okazywanie swojej niechęci do tego środowiska, czy – jak uważa prawica – do ideologii. To regularne i groźne podkręcanie nastrojów, które nie wiadomo do czego mogą doprowadzić. "Kaczyński znowu atakuje", "Znów żartuje z LGBT", "Znów wyśmiewał LGBT" – jakkolwiek prawica nie będzie tego odbierać, tak kolejne jego wystąpienia relacjonują media.
Jarosław Kaczyński nawet się już powtarza. Dopiero co w Myszkowie twierdził, że na Zachodzie "ludzie są karani wyrokami skazującymi na więzienie za to, że stwierdzają, że z pary dwóch mężczyzn no nie może być dzieci".
Można powiedzieć np. w Anglii, w radiu, BBC bodajże, w wywiadzie, że nie jest pewne, czy dzieci wychowywane w parach jednopłciowych mają równie dobre warunki jak w normalnej rodzinie i następnego dnia mieć wezwanie na policję, bo to jest mowa nienawiści.
Teraz w Radomiu karmił ludzi tym samym: – Człowiek, który powie w radiu czy telewizji, że z par jednopłciowych nie ma dzieci, może się spodziewać, że następnego dnia policja się u niego zjawi.
Albo wątek, że tu siedzą panie i panowie. W Pruszkowie było: – Ja tu stoję przed państwem, patrzę na salę i kogo widzę? No oczywiście widzę obywateli, ludzi, ale widzę też, że jest pewna różnica, bo część jest kobietami, część mężczyznami. Ale jak państwo wiecie, są tacy, którzy mówią, że każdy z państwa, oczywiście ja także, może powiedzieć: nie, ja od dzisiaj....
Podczas ostatniej wizyty w Radomiu doszło do podobnej interakcji z publiką, tu jednak prezes PiS posiłkował się przykładem byłego prezydenta miasta Andrzeja Kosztowniaka, który był na sali.
– Tu na sali siedzi kilkaset osób, część z państwa to panie, czyli kobiety, część panowie, czyli mężczyźni. Widać to gołym okiem, ale oni twierdzą, że pan prezydent tu siedzący może jutro się obudzić i powiedzieć: "Nie, ja jestem Anna Kosztowniak" – rzucił i wszyscy – z Kaczyńskim na czele – zaczęli się śmiać.
Żarty i kpiny Kaczyńskiego
Ten śmiech niesie się i niesie przez kolejne miasta, które prezes PiS odwiedza.
Pamiętacie inne słowa w Myszkowie?
Każdy, choćby z siedzących na tej sali, może w każdym momencie powiedzieć, że jest albo kobietą, albo mężczyzną. Może komuś się to podoba, niech podniesie rękę. Może mam już swoje lata, ale sądzę, że i ci młodsi uważają jednak, że to po prostu bzdura i objaw szaleństwa. My chcemy, żeby to zaczęło się cofać, i nie chcemy, żeby to zaczęło panować w Polsce.
Nie chcemy takich zjawisk, jak 12-latki, które ogłaszają się lesbijkami. Jak stwierdzenia, że każdy z państwa i ja także mógłby w każdym momencie oświadczyć, że jest innej płci niż jest. Na przykład pan europoseł mógłby w pewnym momencie powiedzieć: A ja jestem Małgosia.
Grudziądz?
Wyobraźmy sobie, że ktoś z panów przychodzi do swojej pracy i mówi: "Ja nie jestem Władysław, ja jestem Zosia". I według tego, co nam zalecają z Zachodu, wszyscy powinni się temu podporządkować.
Włocławek?
Oczywiście ktoś się może z nami nie zgadzać, ma lewicowe poglądy. Uważa, że każdy z nas może w pewnym momencie powiedzieć, że no teraz, do tej pory, do godziny - jest w tej chwili koło wpół do szóstej - byłem mężczyzną, a teraz jestem kobietą. (...) No, można mieć takie poglądy, dziwne co prawda. Ja bym to badał, ale...
Te ostatnie słowa padły w czerwcu. We wrześniu sejmowa Komisja Etyki Poselskiej ukarała za nie Kaczyńskiego naganą.
Ale w październiku nic go nie powstrzymało. Był Radom, Krosno, były inne miasta – chyba nigdzie Kaczyński nie odpuszcza społeczności LGBT.
Narzucają ideologiczne szaleństwo
Przypomnijmy jeszcze, jak w Sieradzu Kaczyński kpił z osób transpłciowych, mówiąc, że "nie wie, jak się zwrócić do 'onego'": – Każdy z panów może tutaj stwierdzić, że jest kobietą, a każda z pań, że jest mężczyzną, o ile nie wybierze jeszcze jakiejś innej płci, bo jak państwo wiecie, tych płci jest coraz więcej. Niektórzy mówią, że już nawet 80".
A w Koszalinie: – Nasza Konstytucja, już nie mówiąc o naszych genach, wyraźnie stwierdza, że na świecie są kobiety i mężczyźni.
Poza tym grzmiał o ideologicznym szaleństwie, które jest nam narzucane. O tym, że chodzi o to, żeby w przedszkolach nie kazano się chłopcom przebierać za dziewczynki i vice versa. Żeby nasza cywilizacja nie została wywalona w powietrze przez szaleńców. Że my nie chcemy być rządzeni przez ludzi opętanych. Że żaden cud nie zmieni kobiety w mężczyznę ani mężczyzny w kobietę. Itd., itp.
W Gnieźnie operacje zmiany płci nazwał "pewną iluzją".
Taki maraton zaczął się mniej więcej przed wakacjami i trwa do dziś.
"Szef PiS obecnie jeździ po polskich miastach, a jednym z tematów, które porusza na spotkaniach z obywatelami, jest międzynarodowy terror ideologii LGBT, która chce zmienić wzorce kulturowe w Polsce" - podsumował portal braci Karnowskich.
Ale jak to wszystko się zaczęło?
Kaczyński w 2007 roku: Jestem za tolerancją
Kaczyński poglądów nie zmienił, ale czy dziś nie wydaje się, że w czasie poprzednich rządów PiS w latach 2005-2007, brzmiał w tej kwestii jakby trochę łagodniej?
– Jeżeli chodzi o kwestie gejowskie, to ja wielokrotnie mówiłem, że jestem za tolerancją. I powtarzam jeszcze raz, że kwestia nietolerancji wobec homoseksualistów to nie jest polski problem, bo to nie jest polska tradycja – mówił w 2007 roku. Spokojnie i bez śmiechu. A nawet z powagą.
Na jednym z nagrań z tamtego okresu prezes PiS argumentował wtedy, że w Polsce już kodeks z 1932 roku zniósł odpowiedzialność karną za stosunki homoseksualne.
– A to był pierwszy polski kodeks karny. Nie przypominam też sobie prześladowań homoseksualistów większych niż innych grup w okresie PRL, wtedy było to niekaralne. Byli ludzie wybitni bardzo, eksponowani publicznie, o których wszyscy świetnie wiedzieli, że byli homoseksualistami. Po 1989 roku to się posunęło. Są kluby gejowskie, jest mnóstwo różnych instytucji, prasy, jest literatura gejowska, powieści gejowskie się ukazują – tak mówił.
Trzeba przyznać, że z wątkiem tolerancji, prześladowań i klubów wraca i teraz. W październiku w Częstochowie powtórzył to samo, że "w Polsce nie ma tradycji prześladowania np. homoseksualistów". A pierwszy, powojenny, kodeks karny "znosił karę za tzw. stosunki przeciw naturze".
To, czego się w tej chwili od nas wymaga, no to nie jest tolerancja, bo w Polsce tolerancja jest pełna, są przecież kluby i wszyscy o tym wiecie, pewnie i tu w tym świętym mieście, w świętym, no Jasna Góra, też takie kluby są. Nie wiem oczywiście, ale obawiam się, że są i tutaj, i widzę, że mieszkańcy tego miasta to potwierdzają, ale tu chodzi o to, żeby to promować, a nie ma żadnego interesu społecznego w tym, aby tego rodzaju zjawiska były promowane, żeby one się rozszerzały.
W tej sprawie, jako premier, w 2006 roku wypowiadał się też przed Komisją Europejską, którą przekonywał, że – cytujemy za archiwami Amnesty International – "ludzie o takich preferencjach dysponują pełnią praw w Polsce, nie ma tradycji uciśniania tych ludzi". – Nie wierzę w mit Polski jako kraju antysemickiego, homofobicznego i ksenofobicznego – powiedział.
W 2007 roku wokół dyskusji o unijnej Karcie Praw Podstawowych tak tłumaczył zaś zastrzeżenia rządu i swój pogląd:
Chodzi o to, żeby nam w oparciu o ten fragment nie narzucano rozwiązań odnoszących się do spraw moralnych i obyczajowych; żeby nas nie zmuszano na przykład do tego, żeby w Polsce były homoseksualne małżeństwa, jeszcze do tego z prawem do adopcji dzieci. Ogromna większość społeczeństwa i nie ukrywam, że ja sam, w żadnym wypadku tego rodzaju rzeczy nie akceptuje. Chodzi o to, żeby nie wykorzystywano tego przeciw polskim obyczajom i polskiej integralności kulturowej.
Niby poglądowo to samo, ale może tylko dziś wydaje się, że językowo brzmiało to jakoś inaczej?
Kaczyński 2019: Wara od naszych dzieci
Chyba w najbardziej widoczny i publiczny sposób język prezesa PiS w tej sprawie zaostrzył się w 2019 roku. Wcześniej, po dojściu PiS do władzy, zapowiadał, że nie będzie żadnych małżeństw homoseksualnych. – Będziemy sobie spokojnie czekać, aż kraje Unii Europejskiej otrzeźwieją. I będziemy w Polsce wyspą wolności – zapowiedział.
Te słowa wywołały oburzenie.
Ciekawostka, w 2018 roku podawał ten sam przykład dotyczący Wielkiej Brytanii i BBC, którym posiłkuje się teraz (patrz wyżej).
– W dużej części Europy już dzisiaj wolności nie ma. Jest mowa nienawiści. Za powiedzenie kilku słów prawdziwych, np. że ze związków homoseksualnych nie ma dzieci – czyli to jest oczywistość, można iść do więzienia, można za to mieć policję w domu w godzinę czy dwie – mówił podczas spotkania z wyborcami w Trzciance.
Ale w 2019 roku prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał Deklarację LGBT+. I wtedy dopiero zaczęła się wielka gra PiS tym tematem.
– My chcemy jasno powiedzieć: tu mówimy nie, a już w szczególności jeżeli chodzi o dzieci. Wara od naszych dzieci! – te słowa prezesa PiS wzburzyły pół Polski. Wygłosił je na regionalnej konwencji wyborczej na Śląsku.
Potem było: – Ruch LGBT i gender zagrażają naszej tożsamości, zagrażają naszemu narodowi, zagrażają polskiemu państwu.
Albo w Szczecinie: – Wszelkiego rodzaju eksperymenty, które są już czynione kosztem dzieci – dwóch tatusiów, dwie mamusie – odrzucam.
Pamiętamy, co się wtedy działo. Jak PiS grał tym przed wyborami. Ale też po.
– Póki my rządzimy, to nam niczego nikt nie narzuci. Ci wszyscy, którzy chcą żyć w świecie normalnym, w świecie, w którym kobieta jest kobietą, mężczyzna jest mężczyzną, i nikt nie mówi o kobiecie jako o "osobie z macicą”. Jeżeli chcemy żyć w takim społeczeństwie, które odwołuje się do rzeczy oczywistych, trzeba wspierać naszą formację. My to gwarantujemy. Będziemy bardzo zaciekle i twardo bronić – zapowiedział Kaczyński w 2021 roku.
Aż trudno sobie wyobrazić, co jeszcze czeka nas przed najbliższy rok, do wyborów w 2023 roku. Skoro już dziś hasło LGBT w wystąpieniach prezesa PiS stało się niemal tematem przewodnim.