Przyszłość kina jest w dobrych rękach. Oto 8 młodych aktorek, którym Hollywood będzie jeść z ręki

Zuzanna Tomaszewicz
20 listopada 2022, 07:05 • 1 minuta czytania
Oglądając nowe filmy już teraz możemy dostrzec pokoleniowe przetasowania, jakie odbywają się w kinie. To dzieje się samoistnie. Kiedyś Jennifer Lawrence była "nową twarzą" dla widzów, a teraz jest stałą członkinią hollywoodzkiego panteonu. Kto będzie następny i dostąpi zaszczytu wytyczania szlaków w fabryce snów? Tych osiem nazwisk warto zapamiętać, bo świat nie kręci się wyłącznie wokół Zendayi.
Mia Goth, Jenna Ortega i Anya Taylor-Joy. Które aktorki mają przed sobą obiecującą przyszłość w Hollywood? Fot. Nathan DeFiesta / Unsplash; kadr z "Pearl", "Wednesday" i "Gambitu królowej"

8 młodych obiecujących aktorek, które są przyszłością Hollywood

Jenna Ortega

Jenna Ortega miała zaledwie 6 lat, gdy zaczęła karierę aktorską. Można powiedzieć, że swoje pierwsze (istotne) kroki stawiała w sitcomie dla dzieci zatytułowanym "Rodzinka od środka" stacji Disney Channel. Przełomem okazał się dla niej hit Netfliksa "Ty" z Pennem Bagdleyem.

Slashery "Krzyk" i "X", a także dramat "Następstwa" o szkolnej strzelaninie udowodniły, że Ortega jest na najlepszej drodze do stania się gwiazdą kategorii "A". Hipnotyzujące spojrzenie, wrażliwość aktorska na miarę starszych koleżanek po fachu i wiarygodna gra, której poświęca się, oddając cząstkę siebie – nie powinno nas dziwić, że aktorka zewsząd zbiera pochwały.

Niebawem zobaczymy ją w wyprodukowanym przez samego Tima Burtona serialu o Wednesday Addams.

Emma Mackey

Druga Margot Robbie - tak część widzów nazywa Emmę Mackey, odtwórczynię roli buntowniczej Maeve w serialu "Sex Education". Choć obie panie łączy podobny typ urody, to w kwestii aktorstwa są jak ogień i woda. Młodsza z nich ma w sobie pewien luz, którego brakuje jej australijskiej "bliźniaczce" i zdaje się nie przejmować wszelkimi niedociągnięciami, gdy gra na ekranie. Mankamenty przekuwa w swój atut.

Niedawno odbyła się premiera fabularyzowanej biografii Emily Brontë (autorki "Wichrowych wzgórz") z Mackey w roli głównej. Mimo że film wzbudza wątpliwości u literackich purystów (w końcu życie angielskiej pisarki zostało zinterpretowane wedle własnego widzimisię reżyserki Frances O'Connor), Emma ma zadatki na zostanie godną następczynią tronu "królowej romansów kostiumowych", na którym przez długie lata zasiadała Keira Knightley.

Bella Ramsey

Lyanna Mormont z "Gry o Tron" robi wokół siebie niezłe zamieszanie. Jako dziecko kradła uwagę wszystkich widzów, kiedy tylko pojawiała się na małym ekranie. To rzadkość, by dziecięcy aktor dorównywał (nie doświadczeniem czy techniką, a charyzmą) osobom, które siedzą w swoim fachu od ładnych kilku/kilkunastu/kilkudziesięciu lat. Bella Ramsey bynajmniej nie gra tak sztywno, jak absolwenci Hogwartu z serii "Harry Potter".

Jakiś czas temu 19-latka zaklepała sobie rolę Ellie w adaptacji kultowej gry "The Last of Us" z Pedro Pascalem jako Joelem. Cóż, Ramsey nijak nie przypomina z wyglądu pierwowzoru tej postaci, ale ma czym nadrabiać. W "Catherine zwanej Birdy" była bezbłędna i niech tak zostanie.

Florence Pugh

Florence, Florence, ach, Florence. Nie mogę wyjść z podziwu na tą kobietą. Postać Dani w horrorze "Midsommar. W biały dzień" odegrała tak, że widz z łatwością mógł z nią współodczuwać gniew, zawód i rozpacz. Plastyczna twarz, "chropowaty" głos i świadomość własnego ciała – wszelkie znaki na niebie wskazują, że Pugh urodziła się do tego, by być hollywoodzką boginią.

W średniawym "Nie martw się kochanie" bez większego problemu "zjadła" Harry'ego Stylesa i resztę ekipy, za "Małe kobietki" nie bez powodu dostała nominację do Oscara, a w "Czarnej wdowie" pomogła Scarlett Johansson godnie pożegnać się z fanami MCU. Teraz pozostaje nam tylko czekać na drugą część "Diuny", w której Florence Pugh wcieli się w księżniczkę Irulanę. Timothée Chalamet, Rebecca Ferguson i Zendaya mają powód zarówno do obaw, jak i ekscytacji.

Anya Taylor-Joy

Anya Taylor-Joy wyrabia sobie własną markę, ponieważ jej stylu gry (ani urody) nie da się podrobić. W horrorze kostiumowym "Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii" Roberta Eggersa zapadła w pamięć jako kobieta o wielu twarzach (nie mylić ze "Split", w którym także zagrała). Jedno pstryknięcie palcem i puf, aktorka z zahukanej dziewuszki staje się femme fatale. Między bohaterkami skacze jak z kwiatka na kwiatek. Po ciuchutku, subtelnie i przede wszystkim naturalnie.

Po "Gambicie królowej" zasłużenie okrzyknięto jej nazwisko jednym z najbardziej obiecujących w Hollywood. Podsumujmy jej dotychczasową karierę: powtórzyła przygodę z Eggersem w "Wikingu", dostała rolę w thrillerze "Ostatniej nocy w Soho" Edgara Wrighta, a jako Emma z powieści Jane Austen spisała się o wiele, wiele lepiej niż Gwyneth Paltrow w "Emmie" z 1996 roku.

I na deser: zatrudniono ją, by stała się młodszą wersją Charlize Theron w produkcji "Furiosa" (będącej prequelem "Mad Maxa"). To dobrze wróży.

Rachel Zegler

Czy wiecie, że remake musicalu "West Side Story" w reżyserii Stevena Spielberga był debiutem filmowym Rachel Zegler? Oglądając tę młodziutką aktorkę na ekranie, trudno było w to uwierzyć. Wcześniej występowała w szkolnym teatrze i publikowała w serwisie YouTube covery różnych piosenek, a potem wykonała skok na głęboką wodę, który się opłacił.

Zegler, która ma kolumbijskie i polskie korzenie, ujrzymy wkrótce w aktorskiej wersji kultowej animacji Disneya o królewnie Śnieżce oraz adaptacji książki "Ballada ptaków i węży" autorstwa Suzanne Collins. 21-latce zaproponowano rolę rozśpiewanej Lucy Gray Baird, trybutki z Dystryktu 12, którą do niebezpiecznych "zawodów" szkolił Coriolanus Snow (przyszły prezydent dystopijnego Panem). Te imponujące główne role to dla utalentowanej Rachel Zegler z pewnością tylko początek.

Mia Goth

Mia Goth ma głos jak te wszystkie przeurocze (gadające) zwierzaki z bajek dla dzieci, nietypową urodę i talent, który można śmiało wrzucić do wspólnej szufladki z takimi osobistościami jak Tilda Swinton oraz Eva Green. Dużą zaletą londynki jest jej dziwaczność, która w trakcie kręcenia filmów jeszcze bardziej się "uaktywnia".

"Nimfomanka" Larsa von Triera, "Lekarstwo na życie" Gore'a Verbinskiego, "Suspiria" Luki Guadagnino – gra u filmowców, którzy znajdują się w "top of the top" reżyserów i scenarzystów na całym świecie. To mówi samo przez się. W tym i zeszłym roku Goth dała się porwać slasherom, a filmowi "Pearl" (prequelowi "X") śmiało można nadać miano jej magnum opus.

Sadie Sink

Max ze "Stranger Things" wygryzła Jedenastkę. Magnetyczna Sadie Sink to objawienie ejtisowego hitu Netfliksa, a jej potencjał wykorzystała nie tylko Taylor Swift w swoim krótkometrażowym teledysku do "All Too Well", ale i Darren Aronofsky w nadchodzącym dramacie psychologicznym "Wieloryb" z Brendanem Fraserem.

"Przeżywane przez Sadie Sink emocje są widoczne w każdym grymasie i ruchu jej ciała, co wymaga niezwykłej aktorskiej samoświadomości i talentu. Szczyt swoich umiejętności Sadie bez wątpienia pokazała w finale czwartego odcinka 5. sezonu pt. 'Dear Billy'" – napisała Maja Mikołajczyk w tekście "Winona wróży jej karierę na miarę Meryl Streep. "Stranger Things 4" należało do Sadie Sink".