Najpierw je kochaliśmy, potem mieliśmy dość. 8 seriali, które trwały za długo (lub... wciąż trwają)

Ola Gersz
22 stycznia 2023, 17:48 • 1 minuta czytania
Na początku była euforia. Pierwszy sezon był znakomity, widzowie byli zachwyceni, krytycy nie szczędzili świetnych recenzji. A dalej... było coraz gorzej. Nasze ulubione seriale stały się coraz głupsze i dosłownie nie dało się ich już oglądać. Mimo to twórcy uparcie ich nie kasowali, co wkurzało nie tylko (dawnych) fanów, ale czasami nawet samych aktorów. Wybraliśmy 8 seriali, które trwały o wiele za długo. Lub niestety... trwają nadal.
Niektóre seriale powinny skończyć się znacznie wcześniej Fot. Kadry z seriali "Riverdale", "Opowieść podręcznej", "Chirudzy" i "The Walking Dead"

Seriale, który trwały za długo. 8 hitów, które z czasem się popsuły

Seriali, które popsuły się z czasem, jest niestety dużo. Za dużo. To nie tylko niekończące się sicotmy jak "Dwóch i pół" czy telenowele ("kultowa" "Moda na sukces"), ale również produkcje dla nastolatków ("Szkoła dla elity", "Glee"), supernaturalne hity ("Nie z tego świata", "Pamiętniki wampirów"), animacje ("Family Guy") czy kameralne dramaty ("Wielkie kłamstewka").


My wybraliśmy 8 takich tytułów. Oto seriale, które trwały o wiele za długo.

1. The Walking Dead (2010-2022)

"Żywe trupy", czyli "The Walking Dead", były popkulturowym fenomenem. Szybko stały się najpopularniejszym postapokaliptycznym serialem o zombie, ale po kilku sezonach produkcja się popsuła i stopniowo zaczęła umierać powolną śmiercią naturalną. Mimo że odchodzili kolejni aktorzy, akcja nie trzymała się kupy i wiało nudą, twórcy z roku na rok uparcie wznawiali "Żywe trupy".

Część fanów porzuciła "The Walking Dead", inni wiernie przy nim trwali, a jeszcze inni uprawiali... hate-watching (czyli oglądali serial, mimo że ich wkurzał). Stacja AMC w końcu się zlitowała i zakończyła serial po 11 (sic!) sezonach, ale to wcale nie koniec. Zapowiedziano już bowiem kilka spin-offów z uniwersum "The Walking Dead", w tym jeden o Ricku i Michonne. Czy nowe tytuły uratują honor serialu-matki?

2. Chirurdzy (2005-)

Czy ktoś w ogóle ogląda jeszcze "Chirugów"? Wygląda na to, że... tak, bo medyczny serial uparcie się nie kończy, mimo że – poza szpitalem w Seattle, w którym dzieje się akcja i zaledwie kilkoma postaciami – nie ma już zbyt wiele wspólnego ze starym, dobrym "Grey's Anatomy", które kochaliśmy.

Stężenie dramy i tragedii w serialu stacji ABC już dawno przekroczyło stan alarmowy, a z obsady po kolei odchodziły największe gwiazdy serialu Shondy Rhimes, jak Patrick Dempsey, Sandra Oh, Katherine Heigl czy Eric Dane. Nawet Ellen Pompeo, czyli główna bohaterka (Meredith Grey) była już zmęczona produkcją i skończyła swoją lekarską przygodę w trwającym obecnie w USA 19. sezonie (zapowiedziała jednak, że powróci jeszcze gościnnie w jednym lub kilku odcinkach).

Czy odejście Pompeo będzie definitywnym końcem "Grey's Anatomy"? Nie jest to wykluczone. Na razie serial nie został ani wznowiony na 20. sezon, ani skasowany. W tym wypadku nawet wierni fani twierdzą jednak, że co za dużo, to niezdrowo...

3. Opowieść podręcznej (2017-)

Pierwszy sezon "Opowieści podręcznej" był globalnym wydarzeniem. I to nie tylko kulturowym. Aktualność serialu na podstawie głośnej książki Margaret Atwood porażała. Podczas gdy kobiety w dystopijnym Gileadzie były traktowane jako chodzące inkubatory niemające nic do powiedzenia, te Stanach Zjednoczonych czy Polsce zaczęto zaostrzać prawo aborcyjne. Nic dziwnego, że czerwone szaty podręcznych do dziś przywdziewają aktywistki na całym świecie, które walczą o prawa kobiet.

Po znakomitym pierwszym sezonie przyszedł dobry drugi, ale z odcinka na odcinek było coraz gorzej. Nowe sezony (łącznie powstało ich już pięć) są, mówiąc brzydko, popłuczynami po dawnej "Opowieści podręcznej". Wtórność i fabularne kręcenie się w kółko irytuje już nawet najwierniejszych widzów, bo ile razy June może uciekać i znowu być łapana? Owszem, pojawiały się przebłyski geniuszu, ale ginęły w chaosie i (często zbędnej) przemocy.

Przed nami sezon szósty, który (na szczęście) będzie ostatnim. Oby ten głośny niegdyś serial odszedł w chwale.

4. Riverdale (2017-)

"Riverdale" zaczęło się jako fajny, kampowy serial young adult z kryminałem w tle, a skończy jako... kompletne szaleństwo (o czym pisała w naTemat Zuzanna Tomaszewicz). Niegdyś najpopularniejsze show dla nastolatków zaczęło stopniowo tracić widzów i nic dziwnego, biorąc pod uwagę coraz bardziej absurdalną fabułę (podróże w czasie, supermoce, alternatywna rzeczywistość, anioły przejmujące ciała bohaterów, ofiary z ludzi, duchy wałęsające się po ulicach miasteczka).

Dziś "Riverdale" jest już bardziej memem niż serialem, a TikTok opanowały kuriozalne sceny, z których nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać. Ba, nawet sami aktorzy mają dość i apelowali do twórców i stacji The CW o skrócenie ich męki (i oczywiście męki widzów). Nasze wspólne prośby zostały wysłuchane, a nadchodzący, siódmy sezon "Riverdale" będzie ostatni. Jego premierę zaplanowano na 29 marca, a ostatni odcinek zostanie wyemitowany 23 sierpnia. Nareszcie.

5. Dom z papieru (2017-2021)

"Dom z papieru" był tak uwielbiany przez widzów, że nie tylko doczekał się aż pięciu części (połączonych oficjalnie w trzy sezony), ale nawet koreańskiej wersji. Zdaniem działu Kultura naTemat hiszpański hit Netfliksa to jednak jeden z najbardziej przereklamowanych seriali. I to nie tylko nasze zdanie, bo "Dom z papieru" zwyczajnie popsuł się z czasem.

Tak, pierwszy sezon był świetny i można było wybaczyć serialowi brak logiki. Jednak dalej fabuła stała się wręcz absurdalna, nie mówiąc już o melodramatyzmie, który wylewał się z każdego kolejnego odcinka. Ile można napadać na sejfy i cierpieć? Hitowa produkcja jest świetnym przykładem, że nie powinno się wznawiać każdego popularnego serialu (inny przykład to, chociażby "Małe kłamstewka"). Niektóre doskonale bronią się jako miniseriale.

6. The Big Bang Theory (2007-2019)

"The Big Bang Theory" było fajnym (chociaż wypełnionym stereotypami) sitcomem o grupie nerdów i "głupiej blondynce", którzy niezbyt radzą sobie w prawdziwym świecie. Lata mijały, a "Teoria wielkiego podrywu" stopniowo traciła swoją magię. I chociaż pojawiły się świetne nowe bohaterki, a liczba pierwszoplanowych postaci wzrosła, to amerykański serial zrobił się zwyczajnie wtórny i nudnawy.

To nic, że kultowy Sheldon został ograniczony do swojego słynnego powiedzonka "bazinga!", związek Penny i Leonarda już mało kogo obchodził, a fani odchodzili z każdą kolejnym sezonem. "The Big Bang Theory" z uporem maniaka było wznawiane na kolejny rok emisji. W rezultacie doczekaliśmy się aż 12 (!) sezonów, podczas gdy spokojnie można byłoby tę liczbę zmniejszyć o połowę.

7. Simpsonowie (1989-)

"Simpsonowie" trwają aż 33 (!) lata. To kultowa animacja, która jest już popkulturowym symbolem. Ten serial jest tak uniwersalny, że jego najwcześniejsze odcinki można z powodzeniem oglądać nawet dzisiaj (zwłaszcza że show przewidziało wiele zdarzeń z przyszłości), a wiele widzów traktuje już rodzinę Simpsonów prawie jak... swoją własną. Niestety klątwa czasu dotknęła nawet ten animowany hit.

Podczas gdy wczesne sezony nadal są kultowe i nic nie zagraża ich statusowi, to nowe są coraz gorsze. Ta komedia obserwacyjna z bystrymi dialogami, która dosadnie komentowała rzeczywistość, obecnie ogranicza się głównie do humoru najniższych lotów i jednowymiarowych bohaterów.

Rezultat? Sami fani ubiegają się o koniec "Simpsonów", którzy łącznie mają już... 34 sezony. Twierdzą, że serial zjada już swój własny ogon i pora zejść ze sceny z podniesioną głową. W końcu "Simpsonowie" są i będą już nieśmiertelni, niezależnie od tego, czy będą powstawały ich (coraz słabsze) odcinki.

8. Westworld (2016-2022)

"Westworld" to ciekawy przypadek genialnego pomysłu, który szybko się wyczerpał. Pierwszy sezon tego westernowego science fiction było fenomenem, bo nigdy wcześniej nie widzieliśmy nic podobnego. Niestety twórcy postanowili iść za ciosem i zaczęli tworzyć kolejne sezony, które były coraz dziwaczniejsze.

Widzowie gubili się w fabule, która ekstremalnie odeszła od pierwszego sezonu, i nie mieli pojęcia, co właściwie dzieje się na ekranie. Koło trzeciego sezonu o "Westworld" prawie nikt (z wyjątkiem najwierniejszych fanów) już nie pamiętał, a ci, którzy zostali, tęsknili za tym, co było kiedyś: parkiem rozrywki w stylu Dzikiego Zachodu z buntującymi się androidami.

Kiedy w 2022 roku HBO brutalnie skasowało serial po czterech sezonach (mimo że twórcy zaplanowali całą opowieść na pięć), niegdysiejszy status serialu dał o sobie znać. Fani podnieśli raban, a późniejsza decyzja o usunięciu "Westworld" z biblioteki HBO Max (wraz z innymi tytułami) wywołała burzę. Mimo to większość widzów jest jednogłośna: "Westworld" spokojnie mogło skończyć się po pierwszym sezonie i odejść w chwale.