"Daukszewicz pracował za pół darmo". Daniec wraca do afery i krytykuje TVN u Kuby Wojewódzkiego
Od afery z udziałem Krzysztofa Daukszewicza w programie "Szkło kontaktowe" minęło już kilka miesięcy. Choć stacja nadal wypuszcza nowe odcinki formatu, a miejsce satyryka zajęła Kamila Kalińczak, ostatnio wrócono do sprawy w talk-show Kuby Wojewódzkiego.
Daniec podsumował sprawę Daukszewicza
Na kanapie u showmana zasiadł Marcin Daniec. Prowadzący postanowił go dopytać o tamtą sprawę z Daukszewiczem. Kabareciarz na początku nie chciał nic mówić w tym temacie. – To jest dowód na to, że albo cenzura, albo polityczna poprawność zaczyna nas korodować. Ja tego nie akceptuję – stwierdził dziennikarz.
Daniec przyznał, że zgadza się ze stanowiskiem Kuby. Ponadto zwrócił uwagę na to, że Daukszewicz miał zarabiać "marne grosze", a gdy potrzebował pomocy, ponoć nie mógł na nią liczyć ze strony TVN.
– Daukszewicz świetny, fajny gość, który za półdarmo 600 lat pracował w twojej stacji – zaczął myśl.
– Szedł po chodniku i wystawała płytka chodnikowa. Tymi swoimi zawsze pięknymi, eleganckimi butami drogimi zahaczył i się przewrócił i uderzył w chodnik. Oni nagle, zamiast mu pomóc, to mu powiedzieli: "panie Daukszewicz, go away (idź sobie - przyp. red.)", "guten Abend, auf Wiedersehen (dobry wieczór, do widzenia - przyp. red.)" i Daukszewicz bidny poszedł. I Górski za nim: "czekaj, czekaj". Andrus wolniutko – spuentował Daniec.
O co chodzi ws. Daukszewicza i Jaconia?
W czasie jednego z majowych odcinków "Szkła kontaktowego" gospodarz Tomasz Sianecki i zaproszony satyryk Krzysztof Daukszewicz wyśmiewali wypowiedzi polityków PiS o osobach transpłciowych. Chodziło o nagrania, na których minister Michał Wójcik oraz Jarosław Kaczyński oznajmiają, że "czują się kobietami". Po wszystkim połączono się z dziennikarzem Piotrem Jaconiem. Kiedy pojawił się na antenie, Krzysztof Daukszewicz ciągnął temat dalej i zapytał "A jakiej płci on dzisiaj jest?". Wyszło niezręcznie, ponieważ dziennikarz jest ojcem transpłciowej córki Wiktorii, o czym opowiedział publicznie dwa lata temu w wywiadzie dla magazynu "Replika". Wyraźnie zakłopotany był także prowadzący Tomasz Sianecki.
Wybuchł skandal, a swoje słowa satyryk starał się prostować, mówiąc, że "palnął głupotę" i przepraszając Piotra Jaconia. Problem jednak jest szerszy niż ta pojedyncza wpadka. Więc dziennikarz nie przyjął przeprosin. "Wrzucanie na antenę Szkła – ot tak, dla uciechy – cytatów z prezesa Kaczyńskiego czy ministra Wójcika, którzy wprost szydzą z osób transpłciowych, to oswajanie transfobii" – napisał dziennikarz na Instagramie.
Kilka tygodni później Daukszewicz wrócił do sprawy w swoim oświadczeniu. Przekazał, że wylała się na niego i rodzinę fala hejtu. Poinformował, że nie wróci na antenę "Szkła kontaktowego". Ponadto odważył się na mocne stwierdzenie, że Piotr Jacoń "z ofiary zamienił się dość szybko w kata". W geście solidarności z Daukszewiczem odeszli Robert Górski, a następnie Artur Andrus.
Jacoń po powrocie z urlopu odezwał się w sieci. Przedstawił swoją wersję wydarzeń. Dodał też, że o odejściu satyryka dowiedział się od samego zainteresowanego. Jak się okazało, wysłał mu wiadomość, którą Jacoń zacytował w swoim wpisie.
"To było miesiąc temu. Potem nie było mnie w kraju. Do sprawy nigdzie publicznie nie wracałem. Ale sprawa wróciła kilka dni temu wraz z tym esemesem: 'Panie Redaktorze, może już Pan wracać do pracy. Niech się Pan nie boi, mnie w TVN24 już nie ma. Jednego ksenofoba na Pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu. Ps. Co sprawia przyjemność kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu. Z szacunkiem. Krzysztof Daukszewicz'" – czytamy w poście.