Damięcki opublikował emocjonalne nagranie ws. wyborów. Twierdzi, że "został okradziony"

Joanna Stawczyk
11 października 2023, 13:09 • 1 minuta czytania
Mateusz Damięcki należy do tej grupy ludzi kultury i sztuki, która zabiera głos, jeśli chodzi o społeczny interes. Nieraz angażował się w ważne akcje. Na kilka dni przed wyborami aktor zamieścił zaskakujące nagranie. Opowiedział o tym, co zginęło z jego domu. – Wracamy, a tu drzwi otwarte, poprzewracane rzeczy, błota nanieśli – mówił rozemocjonowany.
Mateusz Damięcki szokuje na Instagramie. Co zginęło aktorowi? Fot. Artur Zawadzki/REPORTER

Mateusz Damięcki grzmi na nagraniu. Twierdzi, że "został okradziony"

Mateusz Damięcki od pewnego czasu umieszcza na swoim profilu na Instagramie wpisy, mające na celu zmotywowanie niezdecydowanych Polek i Polaków do udziału w wyborach. Tym razem aktor podzielił się emocjonalnym filmikiem, w którym stwierdza, że padł ofiarą kradzieży. Ale nie dosłownie. Co zostało mu skradzione? – W biały dzień akurat nie było nas z Paulinką w domu, bo oboje pracowaliśmy, dzieci na szczęście w przedszkolu. Wracamy, a tu drzwi otwarte, poprzewracane rzeczy, błota nanieśli. Na szczęście mamy na osiedlu i ogólnie osoby z nagrań są do rozpoznania. Zginęło nam sporo rzeczy – powiedział na wstępie.


Potem zaczął wymieniać. – 1 Konstytucja i 1 Trybunał Konstytucyjny, 1 "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci, 1 orzełek w koronie, 1 Teatr Polski we Wrocławiu, 1 biało-czerwona flaga, 37 000 warszawskich drzew, Kościół, TVP, Szkoła, Armia, Program 3 Polskiego Radia, 1 Lotos, 1 Orlen, 1041 respiratorów i 1 elektrownia w Ostrołęce – wyliczał.

Zginęło też sporo pieniędzy, między innymi 68 milionów na wybory wicepremiera Polski, Jacka Sasina, ponad 6 miliardów złotych na Media Narodowe, ponad 20 miliardów z funduszy KPO. I kilkaset kilogramów walut wszelkich, które ostatecznie przytulił, z tego, co mi wiadomo znany w polskim światku kato-show-biznesowym redemptorysta z Torunia. Ponadto zniknęły nasze paszporty z wizami. Ukradli też Lecha Wałęsę – kontynuował.

Na koniec swojego wywodu Damięcki zwrócił się do Polek i Polaków. – Jeśli ktoś z Was w ostatnich kilku latach został okradziony w podobny sposób, z tych samych artefaktów, to chciałem poinformować, że można to zgłosić. Wystarczy 15 października pójść do swojego lokalu wyborczego i oddać głos w wyborach do polskiego parlamentu – powiedział.

– Z tego, co się orientowałem, im więcej z nas pójdzie tego dnia do urn i wyrazi swój sprzeciw wobec tego, co się w naszym kraju bezkarnie wyprawia, to, tym większe prawdopodobieństwo, że sprawców będzie można pociągnąć do odpowiedzialności i odzyskać to, co nam ukradli – zakończył wymownie.

Mateusz Damięcki to jeden z bardziej znanych polskich aktorów. Należy do grona gwiazd polskiego show-biznesu, które nie lubią dzielić się swoim życiem osobistym w mediach. Bardzo ceni sobie prywatność i życie z dala od zgiełku plotek i afer medialnych. W ostatnim czasie ponownie podbił sera widzów swoją kreacją w "Furiozie" Cypriana T. Olenckiego, a do kin niedawno weszła najnowsza produkcja "O psie który jeździł koleją" z aktorem w jednej z głównych ról.

Prywatnie jest synem aktora Macieja Damięckiego i bratem Matyldy Damięckiej. Siostra aktora spełnia się w roli graficzki i to właśnie przez nie często wyraża swoje osobiste manifesty. Jest także polską aktorką teatralną, telewizyjną i filmową.

Olbrychski też zaskoczył przed wyborami. Wyrecytował wiersz

W ostatnim czasie wielu celebrytów oraz ludzi kultury, sztuki i sportu składa publiczne deklaracje, zachęcając rodaków do pójścia do urn już 15 października. W naTemat pisaliśmy m.in. o słowach Joanny Przetakiewicz, Michała Żebrowskiego, Anny Muchy, Roberta Kozyry, Majki Jeżowskiej, Anny Lewandowskiej, Zofii Zborowskiej-Wrony, Katarzyny Grocholi, Moniki Richardson i innych.

Ostatnio furorę zrobił Daniel Olbrychski, który wypunktował rządzących w wierszu. Zadrwił ze "świętej trójcy", czyli Andrzeja Dudy, Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego.

"W naszym kraju od lat wielu rządzi trójka muszkieterów. I jak tamci od Dumasa chcą coś znaczyć w naszych czasach. Każdy, by pamiętać o nim, ma bojowy pseudonim. Głowa rządu, z drewna cały, to Pinokio już spróchniały. Ten, co rodaku, czy nie dość ci jego kłamstw i bezczelności? Głowa państwa, tylko nie ta, to prezesa marioneta. Nikt nie przyniósł go na tacy, wybraliśmy my, Polacy" – brzmi początek wiersza pt. "Trzech Muszkieterów".

W dalszej części nie obyło się bez paru wersów na temat prezesa Kaczyńskiego. ""I na koniec taki marny szkodnik niewyobrażalny. Wali jak w bokserski worek w Polskę śmieszny dyktatorek. Jakaż na to dzisiaj rada? Robić, począć co wypada? Może cepem i kłonicą lub stratować ich konnicą? Czy też posłać ich do tego na Księżycu Twardowskiego albo wygnać gdzieś za morza razem z willą z Żoliborza?" – recytował dalej aktor.

"Inny sposób dziś wynika: 15 października ową trójcę z całym PiS-em przegnać własnym długopisem. Na wybory i do dzieła, by nam znowu nie zginęła" – podsumował, nawiązując do naszego hymnu.