Te Oscary były wyjątkowo... przewidywalne. Oto 5 rzeczy, które jednak nas zaskoczyły

Zuzanna Tomaszewicz
11 marca 2024, 06:39 • 1 minuta czytania
96. ceremonia wręczenia Oscarów potwierdziła jedynie przypuszczenia większości krytyków i bukmacherów. Nagrody powędrowały do tych osób, których się spodziewano lub które wyróżniono na innych filmowych galach w 2024 roku. Czy cokolwiek nas zaskoczyło? Tak, aczkolwiek bez żadnych zwrotów akcji w stylu Oscarów "CODY" czy "Moonlight".
5 największych zaskoczeń gali Oscarów 2024 (LISTA) Fot. Everett Collection / East News

Oscary 2024. Największe zaskoczenia

1. Oscar dla Godzilli

Japoński film "Godzilla Minus One" pokonał w wyścigu po Oscara za najlepsze efekty m.in. "Napoleona" Ridleya Scotta i "Strażników Galaktyki 3" Jamesa Gunna. Tytuł o słynnym kaijū bynajmniej nie jest kolejnym blockbusterem nastawionym na tanie efekciarstwo. Każdy efekt był przez twórców przemyślany, o czym świadczy choćby finałowa scena, którą reżyser Takashi Yamazaki określił mianem "religijnego przeżycia".


Co więcej, ekipa filmowa pracowała nad filmem tylko przez osiem miesięcy, a do animacji potwora wykorzystała zaledwie 610 ujęć VFX (wiele współczesnych filmów robi po tysiąc ujęć). – Nie mieliśmy ani czasu, ani zasobów – powiedział "Variety" kierownik zespołu CG Masaki Takahashi.

2. Spider-Mana wygryzł Hayao Miyazaki

Wielu bukmacherów spodziewało się, że statuetka za najlepszy film animowany trafi do "Spider-Mana: Poprzez multiwersum". Na ostatniej prostej sequel przygód o Milesie Moralesie wyprzedził Hayao Miyazaki i jego "najbardziej osobisty" film, czyli "Chłopiec i czapla". Wygrana cieszy tym bardziej że Hollywood z powrotem przekonuje się do animacji 2D. Zresztą dla Studia Ghibli nagród nigdy za wiele.

83-letni reżyser z Tokio – ze względu na wiek – potrzebował pomocy przy ukończeniu animacji, której ukończenie wstępnego scenorysu zajęło blisko trzy lata. Do współpracy zaprosił więc m.in. Takeshiego Hondę, animatora znanego z serii anime "Neon Genesis Evangelion". Dlatego też w "Chłopcu i czapli" obserwujemy subtelne zderzenie kilku stylów.

3. Brak nagród dla "Czasu krwawego księżyca" i "Poprzedniego życia"

Kolejne dziesięć nominacji dla Martina Scorsese poszło z dymem. Po porażkach "Gangu Nowego Jorku" i "Irlandczyka" (dzieł reżysera, które miały dokładnie tyle samo nominacji i zero nagród) przyszła kolej na "Czas krwawego księżyca". Szkoda zwłaszcza Lily Gladstone, która była sercem tego filmu.

"Poprzednie życie" również dołączyło do grona wielkich przegranych tegorocznej gali (było nominowane w kategoriach "najlepszy film" i "najlepszy scenariusz oryginalny"). Tytuł Celine Song, choć na tle reszty mało hollywoodzki, zasłużył na więcej.

4. Wes Anderson z pierwszym Oscarem za... krótkometrażówkę

Wes Anderson, reżyser "Asteroid City", "Grand Budapest Hotel" i "Kochanków z Księżyca", odebrał statuetkę za najlepszą aktorską krótkometrażówkę. Niektórzy mogli przeoczyć go w tegorocznym oscarowym zaskoczeniu, gdyż kategoria ta nie cieszy się największą popularnością wśród przeciętnych widzów gal Amerykańskiej Akademii Filmowej.

"Zdumiewająca historia Henry'ego Sugara" z Benedictem Cumberbatchem ("Sherlock"), Devem Patelem ("Slumdog. Milioner z ulicy"), Ralphem Fiennesem ("Wierny ogrodnik") i Benem Kingsleyem ("Gandhi") zagwarantowała Andersonowi pierwszego Oscara.

5. "Strefa interesów" z zasłużonym "najlepszym dźwiękiem"

"Oppenheimer" Christophera Nolana miał wygrać za najlepszy dźwięk, a przynajmniej tak obstawiała większość. Dobrze się stało, że zaszczyt ten przypadł akurat "Strefie interesów" Jonathana Glazera (polsko-brytyjsko-amerykańskiej koprodukcji). Wojerystyczny film o życiu komendanta KL Auschwitz-Birkenau Rudolfa Hoessa to potęga dźwięku (i obrazu) w najczystszej postaci.

Kto triumfował na Oscarach 2024?

Podczas niedzielnej gali oscarowej "Oppenheimer" wygrał aż siedem złotych statuetek (m.in. za najlepszy film, najlepszego aktora dla Cilliana Murphy'ego i reżysera dla Christophera Nolana), "Biedne istoty" – cztery statuetki (m.in. za najlepszą aktorkę dla Emmy Stone), a brytyjsko-polsko-amerykańska koprodukcja "Strefa interesów" – dwie, w tym za najlepszy film międzynarodowy.

"Barbie" zdobyła jedną statuetkę (za piosenkę "What Was I Made For" Billie Eilish i jej brata Finneasa) spośród ośmiu nominacji, a "Przesilenie zimowe", "Amerykańska fikcja" i "Anatomia upadku" – po jednej z pięciu nominacji.

Wielkim przegranym był "Czas krwawego księżyca" Martina Scorsesego, którego Amerykańska Akademia Filmowa nie uhonorowała ani jedną statuetką mimo nominacji w aż 10 kategoriach. Przypomnijmy, że podobna sytuacja przydarzyła się kultowemu reżyserowi w 2003 i 2020 roku, gdy również nominowane do 10 Oscarów "Gangi Nowego Jorku" i "Irlandczyk" wróciły do domu z pustymi rękami.

Czytaj także: https://natemat.pl/546023,oscary-2024-oto-pelna-lista-zwyciezcow-kto-wygral-lista