Ten rok miał być tym ostatnim. Z takiego przynajmniej założenia wyszli twórcy kultury, którzy od stycznia programowo robili wszystko, żeby świat się skończył. Pisano okropne książki, kręcono bardzo złe filmy i niszczono wszystko to, co dawało nadzieje na lepsze jutro. Bezskutecznie, bo przetrwaliśmy. Zanim jednak wejdziemy w Nowy Rok, zobaczmy, czym żyliśmy w poprzednim. Ku przestrodze.
Tegoroczny rok zdecydowanie należy do hip hopu. Za sprawą filmu Leszka Dawida „Jesteś Bogiem” odżyły w naszym kraju wszelkie animozje i Polska znów się podzieliła na tych co za Peją i tych co bliżej im do Molesty. Z dnia na dzień wszyscy pokochali Magika, a ze słuchawek zaczęły się sączyć dawno zapomniane klasyki. Media nie mogły oczywiście przegapić całego zamieszania i skutecznie nakręcały atmosferę.
„Jesteś Bogiem” - film o samotności w tłumie wielbicieli CZYTAJ WIĘCEJ
Narzekaliśmy, że w filmie za mało narkotyków, że aktorstwo nie takie, i że cały ten Magik to podobno zwykły ćpun. Dyskusje pewnie przerodziłyby się w czyny, gdyby nie pojednawczy wpis na blogu Natalii Lesz. Jej przytulenie do serca skutecznie uspokoiło atmosferę. I nagle znów wszyscy uznali, że „Jesteś Bogiem” to najlepszy film od dziesięcioleci, a grający w nim Dawid Ogrodnik to młody Bóg. Cóż, zdanie można zmienić zawsze. Niezależnie jednak co sądzimy o pierwszej, niepokornej polskiej produkcji, pewne jest, że dzięki niej znów zachciało nam się rozmawiać.
To co nas podnieca, to niewątpliwie seks. Po „Jesteś Bogiem” najczęściej czytane teksty dotyczą tej intymnej sfery naszego człowieczeństwa. Ten rok zdecydowanie należał do rozerotyzowanej książki „50 twarzy Greya” i Sashy Grey – gwiazdy porno,
która jesienią odwiedziła nasz kraj. Temat pop porno był analizowany z każdej możliwej strony i jeszcze głębiej. Poza wnikliwymi tekstami, w których w gruncie rzeczy chodzi tylko o jedno, możemy pochwalić się dwoma nowymi wyrazami, które zagościły w intymnym słowniku. Zdecydowanie najmodniejszym łóżkowymi hasłami tego sezonu została „poliamoria”, czyli programowa rozwiązłość i „retroseksulaność” czyli w gruncie rzeczy przeciwność tego pierwszego. Czytelnicy naTemat podzieli się w zależności od upodobań na tych bardziej otwartych, i tych wierniejszych starym zasadom. My stanowiska nie zajęliśmy. Woleliśmy się bawić.
W przerwach między słuchaniem „Uświadom to sobie, sobie”, a kolejnym rumieńcem wywołanym opisem łóżkowych ekscesów Dominiki Dymińskiej, żyliśmy życiem miejskim. Ten rok dostarczył nam wielu wrażeń, które pozwoliły zaktywizować się zblazowanym
"Bebech", założyciel Planu B i Placu Zabaw o prowadzeniu klubów w Warszawie: Pani z urzędu nazwała mnie rozrabiaką CZYTAJ WIĘCEJ
hipsterom i dać poczucie, że jest o co walczyć. Przynajmniej przez chwilę. Zaczęło się od Chłodnej 25, której zabrano koncesję, a potem poszło lawinowo. Zamknął się Nowy Wspaniały Świat, potem Plac Zabaw a jeszcze wcześniej kultowy bar Prasowy. Obraziła się Krytyka Polityczna, obrazili się hipsterzy, a za nimi właściciele klubów. Przez chwilę wydawało się, że już nic nie będzie takie samo, a potem wszystko wróciło do normy. W końcu do szczęścia potrzeba nam tylko trochę wódki, popielniczki, odrobiny wolnej przestrzeni i silnych emocji. Tych niewątpliwie nie brakowało.
Warszawa żyła walką o klubokawiarniane stoliki, a w tym czasie cała polska masowo opuszczała kinowe fotele. Ten rok w na ekranie nie wypada najlepiej. A może wypada jak zwykle, tyle, że ze wspomnieniami już tak jest, że zapamiętuje się te najgorsze.
Reżyser "Psów" wsadza kij w mrowisko, kręcąc film osnuty wokół sprawy Jedwabnego. Widzieliśmy "Pokłosie" CZYTAJ WIĘCEJ
Zaczęło się hucznie, bo od „Kac Wawa” i precedensowego pozwu. Dalej już było tylko lepiej. O pani Białowąs, która się kompromitowała przed jednym z krytyków szkoda wspominać, ale historia wokół „Pokłosia” zdecydowanie wymaga odnotowania. Ten rok należał do szczerych konfrontacji. Walczyli aktorzy z reżyserami, reżyserzy z krytykami i krytycy z producentami. Piana się biła, a wyszło jak zwykle. Filmy kręci się dalej. Raz lepsze, raz gorsze. W zależności od gustu. Niech nie zwiedzie nas tylko cisza, która zapanowała w ostatnim miesiącu. Jest to na pewno cisza przed burzą. W końcu przed nami premiera choćby filmu o Smoleńsku i epopei o Wałęsie. Będzie się działo.
Wieszczyliśmy jego koniec, zżymaliśmy się na niego, a w efekcie i tak wyszło na jego. Ten rok to rok świetnych debiutów internetowych. Cokolwiek by się o kulturze w naszym kraju nie mówiło, na Facebooku można złapać od niej oddech. Facecje, Antkowi nie wyszło czy Sztuczne fiołki to przykłady fan page'y, które zelektryzowały całe środowisko
Zmemłani, twórcy "JBM", "Antkowi znowu nie wyszło" i "Facecje": "O Polsce można coś powiedzieć na luzie i z uśmiechem" CZYTAJ WIĘCEJ
internetowe. Lekko, z humorem, celnie a co najważniejsze błyskawicznie. Facebook trzyma rękę na pulsie i nieraz nas w tym roku zaskoczył. Bywa brutalny, szczególnie w stosunku do „mamy małej Madzi”, bywa niesprawiedliwy, ale na pewno nic nie umknęło jego uwagi. Żywiliśmy się nim więc do woli. W końcu nic tak dobrze nie pokazuje temperatury stosunków między ludzkich, jak portal na, którym zdjęcia dzieci przeplatają się z politycznymi agitacjami i niecenzurowanymi wyznaniami. Jeśli świat się skończy, Facebook zapewne pierwszy nas o tym poinformuje. Dopóki żyje, my dziennikarze też żyjemy.