nt_logo

Serial "Branża" to "Sukcesja" o młodych. Wyjaśniamy, czy praca bankowców to naprawdę taki hardkor

Zuzanna Tomaszewicz

01 września 2024, 14:49 · 4 minuty czytania
"Branża" jest niczym młodsza siostra "Sukcesji", tyle że osadzona w londyńskim City i z bohaterami u progu swojej kariery w finansach. Adrenalina, wątpliwy "profesjonalizm", wciąganie "śniegu" z kolegami z zespołu i dużo niezobowiązującego seksu. Czy tak faktycznie wygląda praca tradera i bankowca w stolicy Wielkiej Brytanii? Jedni mówią, że zupełnie nie, a drudzy przyznają, iż seans serialu od HBO to dla nich powrót do branżowego piekła sprzed lat.


Serial "Branża" to "Sukcesja" o młodych. Wyjaśniamy, czy praca bankowców to naprawdę taki hardkor

Zuzanna Tomaszewicz
01 września 2024, 14:49 • 1 minuta czytania
"Branża" jest niczym młodsza siostra "Sukcesji", tyle że osadzona w londyńskim City i z bohaterami u progu swojej kariery w finansach. Adrenalina, wątpliwy "profesjonalizm", wciąganie "śniegu" z kolegami z zespołu i dużo niezobowiązującego seksu. Czy tak faktycznie wygląda praca tradera i bankowca w stolicy Wielkiej Brytanii? Jedni mówią, że zupełnie nie, a drudzy przyznają, iż seans serialu od HBO to dla nich powrót do branżowego piekła sprzed lat.
Czy praca bankowca z londyńskiego City naprawdę wygląda tak jak w serialu "Branża"? Fot. kadr z serialu "Branża"

Szklane drapacze chmur, w tym ten przypominający wyglądem walkie-talkie, który w 2013 roku stopił jaguara, brutalistyczny kompleks Barbican, a tuż obok ulica Pudding Lane, od której w 1666 roku rozpoczął się słynny pożar miasta, oraz zabytkowy Tower of London, zamek angielskich królów przez kilkaset lat pełniący funkcję więzienia (aż do lat 50. XX i zatrzymania bliźniaków Kray). Dzielnica finansowa zwana City of London powstała zatem w miejscu cieszącym się nie lada historią.


To tu – na północnym brzegu Tamizy – rozgrywa się akcja serialu "Branża" (ang. "Industry"), której głównymi bohaterami jest czwórka ambitnych stażystów gotowych pozyskać dla międzynarodowego banku inwestycyjnego największych klientów (często dupków) i pracować w środowisku, gdzie adrenalina cały czas buzuje w żyłach.

Serial "Branża" opowiada o pracy bankowców i traderów w City of London

Brytyjsko-amerykańska produkcja HBO i BBC stworzona przez dwóch przyjaciół, Mickeya Downa i Konrada Kaya, którzy – jak sami zresztą podkreślali podczas premiery pierwszego sezonu – wywodzą się ze świata bankowców, zaczyna się z mocnym przytupem. W pierwszym odcinku śledzimy Hariego, który uzależnia się od narkotyków, nocuje kilka razy w biurze, czując presję związaną z dotrzymaniem deadline'ów, i przez swoje zmęczenie psuje istotną dla Pierpoint & Co. prezentację. Współpracownicy znajdują go potem martwego w jednej z kabin toaletowych.

Śmierć chłopaka w mniejszym lub większym stopniu oddziałuje na resztę stażystów, czyli Harper (Myha'la z "Zostaw świat za sobą"), Yasmin (Marisa Abela z "Back to black. Historia Amy Winehouse"), Gusa (David Jonsson z "Obcy: Romulus") i Roberta (Harry Lawtey z "Joker: Folie à deux"). Pewnego dnia pierwsza z nich w wyniku stresu, nocnych balang z kokainą i kaca handluje nie tą walutą, co trzeba, czym zwala na siebie jeszcze więcej kłopotów. Druga bohaterka ma dzianych rodziców i przez nikogo ze swojego działu nie jest brana na poważnie. "Ładna buzia, nic więcej" – słyszymy w pierwszym sezonie.

Kreski, intrygi, mobbing, uzależnienie od "wielkich finansów", depresja, napaść na tle seksualnym, specyficzny żargon, płacz, zgrzytanie zębami i stała potrzeba udowadniania sobie, że jest się najlepszym w swoim fachu – taki obraz współczesnej finansjery i tych, którzy chcieliby do niej dołączyć, kreśli widzom "Branża".

W pewnym sensie ten serial przypomina "Sukcesję" – oba są oknem z widokiem na mroczne strony korporacyjnej machiny i ludzkiej natury, która ugina się pod ciężarem odpowiedzialności za czyjeś (zwykle nie swoje) pieniądze. W produkcji o rodzinie Royów, którą nagrodzono aż 9 Złotymi Globami i 19 nagrodami Emmy, poznajemy perspektywę ludzi znajdujących się na samym szczycie firmowej piramidy. W "Branży" punktem odniesienia są zaś pracownicy niższego szczebla, którzy powolutku wspinają się po drabinie kariery.

Czy praca bankowca faktycznie jest tak hardkorowa, jak w serialu "Branża"?

Inspiracją dla Kaya i Downa z pewnością była głośna sprawa śmierci 21-letniego stażysty londyńskiej filii amerykańskiego banku Merrill Lynch. Moritz Erhardt pracował bez ani jednej przerwy przez trzy doby aż w końcu zmarł z powodu ataku epilepsji. Tragiczne zdarzenie dało pole do dyskusji na temat zmiany etosu pracy w bankowości.

Śmierć stażysty spędziła sen z powiek dyrektorki stacji BBC Jane Tranter, która – jak podkreśla "The Atlantic" – zastanawiała się, dlaczego po kryzysie gospodarczym w 2008 roku młodych nadal ciągnie do pracy w bankach. Tranter udało się znaleźć początkujących scenarzystów z trzema latami doświadczenia w firmach Rothschild & Co. oraz Morgan Stanley i zachęcić ich do napisania "Branży".

Twórcy serialu porównywali swoje przywiązanie do pracy w bankach z ideą uwodzenia. Byli dumni z tego, że reprezentowali takie, a nie inne firmy. Kolokwialnie mówiąc, określali siebie mianem wielkich rozkołysanych kutasów (ang. big swinging dick, termin popularny zwłaszcza na Wall Street), czyli samców alfa z londyńskiego City.

Nie zmienia to faktu, że Kay usłyszał od swojego pracodawcy, że jest najgorszym sprzedawcą, jakiego zna, i został zwolniony, a Down czuł się po prostu niekompetentny. – Nie wiedziałem wielu rzeczy, nie rozumiałem, jak mam wykonywać swoją pracę, ale samo proszenie o pomoc uważałem... za słabość – tłumaczył w rozmowie z CNBC.

Magazyn "Dazed" przeprowadził wywiad z byłymi pracownikami bankowości, którzy zgodzili się w wielu kwestiach, co do rzetelności, z jaką Kay i Down, przedstawili realia pracy w finansach. Stres, odpowiedni dress-code, który aż krzyczy "Pracuję w City!" i niezrozumiały dla przeciętnego człowieka żargon traderów – te poruszane w serialu kwestie uważają za najbardziej realistyczne.

A co z mizoginią, seksem i uzależnieniem od narkotyków? – Koledzy uprawiają seks tak samo często, jak w każdej innej branży, w której pracowałem. (...) Ale to (red. przyp – bankowość) nie jest wielkim mizoginicznym i rasistowskim ściekiem, w którym każdy bierze kokainę – stwierdził na łamach "Dazed" 25-letni trader Mark.

Cichy nałóg i NDA w londyńskim City

O nałogach wśród bankowców z City mówi się, że są tajemnicą poliszynela. W 2011 roku "Business Insider" podawał, że "pomimo niestabilnej gospodarki w londyńskiej dzielnicy finansów kwitnie handel kokainą". Mniej więcej w tym samym czasie dziennik "The Guardian" rozmawiał z trzeźwym od dwóch lat specjalistą od finansów, który zdradził, że w City znajduje się od 15 do 20 barów sprzedających ot tak biały towar swoim klientom.

Spółka specjalizująca się w prawie pracy GQ Employment Law sugeruje, że pracownicy banków inwestycyjnych sięgają po używki, aby ukoić swoje nerwy. A w tym sektorze presja i stawka są naprawdę wysokie. W "Branży" zażartowano nawet, że gdy kogoś stać na cotygodniowe dostawy kokainy, wówczas nie jest narkomanem.

Nie zapominajmy również, że w Wielkiej Brytanii panuje kultura chodzenia do pubów po pracy i picia z kolegami / koleżankami. Nie oznacza to jednak, że każda impreza trwa do białego rana. Niemniej alkoholizm też jest wymieniany jako spory, często przemilczany problem londyńskich bankowców.

Jeśli chodzi o sam mobbing, seksizm i mizoginię, z tegorocznego raportu przygotowanego przez brytyjskich parlamentarzystów wynika, że kobiety pracujące w dzielnicy finansowej są w dużym stopniu narażone na molestowanie seksualne i zastraszanie. Brytyjska Komisja Skarbu jako jeden z największych zarzutów wobec firm podaje praktykę zawierania przez nie umów o zachowanie poufności (NDA), gdy mają do czynienia z jakikolwiek przypadkiem napaści seksualnej. Ten temat również poruszono w "Branży".

"Branża", którą można oglądać na platformie Max, doczekała się trzech sezonów. Poważne sprawy miesza tu z lekkim, satyrycznym humorem, a życiowe rozterki młodych bohaterów prezentuje w sposób, którego nie powstydziliby się twórcy młodzieżowego hitu "Skins". – Próbowaliśmy uchwycić euforię związaną z podjęciem pierwszej pracy, która – zwłaszcza przez pierwsze kilka miesięcy – jest naprawdę ekscytująca – mówił o początkach serialu Down w wywiadzie z "Royal Television Society".

Down dodał, że ma w pamięci scenę, gdy jeden z jego współpracowników musiał zrobić 50 pompek z kanapką z McDonalda w ustach. Za co? Za spóźnianie się. – Dziś takie coś, by nie przeszło – zapewnił, a Kay skwitował to słowami: – Tym serialem próbujemy przedstawić pewnego rodzaju zmianę kulturową w finansach.

QUIZ: Czy zgadniesz, z którego serialu pochodzi postać ze zdjęcia?