Słodzi Kurskiemu, nie znika z anten TVP. Oto tajemnica sukcesu Rafała Brzozowskiego

Tomasz Ławnicki
"Jezusmaria" – wypsnęło się na Instagramie gitarzyście Michałowi Grymuzie w reakcji na wpis Rafała Brzozowskiego. Piosenkarz pochwalił się internautom, że poprowadził benefis Zenka Martyniuka. No, bo czym tu się chwalić...
Rafał Brzozowski podczas festiwalu w Opolu. Fot. Patrycja Wanot / Agencja Gazeta
"Bądźmy razem" – zaprasza swym hasłem reklamowym Telewizja Polska. A Rafał Brzozowski zachęca do głosowania na siebie w konkursie Telekamer w kategorii "Osobowość telewizyjna". Na stronie konkursu piosenkarz prezentowany jest jako prowadzący program "Jaka to melodia" oraz do niedawna "Koło fortuny". Ale to nie wszystko.

Świąteczno-sylwestrowa ramówka jest pełna Rafała Brzozowskiego. Na serii wydań świątecznych programu "Jaka to melodia" się nie skończy. Raz po raz na antenie publicznej telewizji emitowany jest jego nowy hit, "Świąteczna melodia". Do tego zarówno w Wigilię, jak i w pierwszy dzień świąt piosenkarz wystąpi w "Rodzinnym kolędowaniu na Jasnej Górze". W drugi dzień świąt w najlepszym czasie antenowym Brzozowski pojawi się w Dwójce w roli prowadzącego koncert Zenka Martyniuka na 30-lecie "pracy artystycznej" króla disco polo. I jakby jeszcze było go mało, znajdzie się w gronie prowadzących "Sylwester marzeń" z TVP w Zakopanem.


Jego pojawienie się na tej imprezie było niemałym zaskoczeniem. Do tej pory - od wielu lat - w gronie odliczających ostatnie sekundy starego roku był Tomasz Kammel. Tym razem TVP postawiła na swoje nowe gwiazdy – Aleksandra Sikorę i właśnie Rafała Brzozowskiego.

Obaj panowie zaś wyrazy wdzięczności wobec Jacka Kurskiego za to wyróżnienie zaprezentowali nader gorliwie. Na konferencji prezentującej gwiazdy sylwestra z TVP w Zakopanem dali popis wazeliniarstwa. Oglądając, jak bardzo Brzozowski z Sikorą próbowali łasić się do pana i władcy ich karier, trudno się nie zaczerwienić z zażenowania.

– Brzozowski jest w TVP na "niewolniczym kontrakcie". W sumie jest na smyczy – tak całą tę krępującą sytuację oraz ciągłą obecność piosenkarza w różnych rolach na małym ekranie wyjaśnia mi osoba z polskiego showbiznesu. Według jej informacji podobny kontrakt w ubiegłym roku podsunięto Robertowi Janowskiemu. Piosenkarz, który przez ponad 20 lat prowadził "Jaka to melodia?", na taki układ nie zamierzał się zgodzić.

– Jeżeli on zgodził się na to, na co nie zgodził się mój mąż, no to masakra – przyznaje w rozmowie z naTemat Monika Janowska, żona Roberta Janowskiego i jego menadżerka. Protestuje jednak przeciwko określeniu, że jest to kontrakt "niewolniczy".

– Na szczęście nie żyjemy w takich czasach, że istnieje pod tym względem jakiś przymus. On nic nie musi. Zawsze może powiedzieć: "nie, dziękuję". To oczywiście będzie się wiązało z tym, że straci program i pozycję w TVP, ale może to zrobić – tłumaczy Janowska. Jak mówi, mąż zrezygnował z prowadzenia "Jaka to melodia", gdy pod rządami Jacka Kurskiego rozrywka zaczęła iść w politykę i próbowano mu podrzucić "czarną listę" z zaleceniami, kto może występować w programie, a kto nie.

Brzozowskiemu zaś bardzo mocno zależało na zajęciu miejsca Janowskiego. – Chodził, chodził i sobie wychodził. Przez wiele lat, kiedy Robert jeszcze pracował, Rafał Brzozowski prowadził usilne starania, aby zostać prowadzącym "Jaka to melodia?" – wspomina Monika Janowska.
Gdy trwały przepychanki wokół kultowego muzycznego programu Jedynki, media donosiły, że prezes TVP miał straszyć prezentera, że jeśli nie podpisze podsuwanego mu kontraktu, skończy jak Grażyna Torbicka czy Maciej Orłoś. Janowskiego to nie przekonało. A Brzozowski - jak wynika z relacji osób związanych z muzycznym światem - tylko na to czekał.

Tyle że musiał się uzbroić w cierpliwość, aby stanąć w końcu za pulpitem prowadzącego "Jaka to melodia?", do czego dążył od lat. Brzozowski przez rok prowadził "Koło fortuny" w Dwójce, wprowadzając do teleturnieju elementy muzycznych popisów. Narażał się przy tym na gradobicie nieprzychylnych komentarzy. "To już żenada żenady"; "Ciekawe, jak on z tym żyje, że musiał to zrobić"; "Chciałabym poznać kwotę, za którą robi z siebie takiego pajaca. Przecież to musi być niewyobrażalna suma" – pisali internauci, gdy Brzozowski porwał się na wykonanie dyskotekowego kawałka "Blue (Da Ba Dee)".

Komentarzy o żenadzie i pieniądzach nie brak i teraz, gdy piosenkarz z szerokim uśmiechem na ustach zaprasza na świąteczny benefis z udziałem Zenka Martyniuka. Program już został nagrany w gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej (sic!), a Brzozowski jest jednym z prowadzących imprezę ku czci nadwornego artysty Jacka Kurskiego, "króla disco polo" (w końcu - jak się okazało - tego słucha także prezes PiS) obchodzącego 30-lecie "pracy artystycznej".

Na Instagramie pośród komentarzy typu "Boscy" czy "Super, Panowie" można znaleźć i takie: "Ulubieńcy Kurskiego wchodzą mu bez mydła". Nie tylko postronni obserwatorzy uznali, że to już przesada, ludzie z branży również. "Jezusmaria" – ocenił krótko i wymownie znany gitarzysta współpracujący m.in. z "The Voice of Poland" Michał Grymuza.
Niemałe emocje wzbudziło zaproszenie Rafała Brzozowskiego na benefis Zenka Martyniuka.Fot. Instagram.com / rafal_brzozowski_official
Zenek i Rafał ponownie spotkają się w ostatnią noc roku 2019 na Równi Krupowej. Gwiazd disco polo będzie tam więcej. O wiele więcej. Właściwie to będą niemal tylko one.

– W Zakopanem w tym roku uda nam się połączyć wszystkie gatunki muzyczne. W imieniu TVP, artystów i wszystkich, którzy tworzą tę fantastyczną imprezę, z całego serca zapraszam na niezapomniany Sylwester 2019 – zachwalał na konferencji prasowej Jacek Kurski. Ale jak się prześledzi listę wykonawców, to tę różnorodność dostrzec trudno.

I nie chodzi o to, by oczekiwać od nadawcy, by na ten wieczór zapraszała wykonawców muzyki superambitnej – to jasne, jaka jest specyfika sylwestra. Ale gdzie tu jakaś różnorodność? Oprócz Zenka Martyniuka publiczność w Zakopanem i przed telewizorami bawić mają m.in. zespół Boys z liderem Marcinem Millerem, Radosław Liszewski i Weekend, Bayer Full, Milano, grupa Jorrgus i gwiazda Polo TV Playboys.

Z polskich gwiazd będą też bracia Golcowie, zwyciężczyni Eurowizji Junior Viki Gabor, Kombi (podkreślmy: chołubione przez TVP Kombi, a nie Kombii Grzegorza Skawińskiego) oraz - a jakże - Maryla Rodowicz. Z zagranicy przyjadą Chico & The Gypsies, Pupo oraz Thomas Anders & Modern Talking Band.

– To już jest gruz. Tam już nie ma co zbierać – tak sylwestrowy skład ocenia osoba z muzycznej branży. Jej zdaniem osoby, które zdecydowały się taki koncert poprowadzić, powinny się wstydzić. Monika Janowska ocenia to jeszcze ostrzej i wskazuje na udział artystów i dziennikarzy w propagandzie prowadzonej przez narodowego nadawcę.
Monika Janowska
menadżerka Roberta Janowskiego

Uważam, że wszyscy, którzy pracują czy występują w obecnej telewizji, która z telewizją publiczną nie ma nic wspólnego, są współodpowiedzialni propagandzie, którą ta stacja uprawia. Rozumiem potrzebę zarabiania pieniędzy – ale nie wszędzie i za wszelką cenę. To jest koniunkturalizm i hipokryzja, a to bardzo słabe.

Wiadomo, że na ostrą krytykę Rafał Brzozowski reaguje bezwzględnie. Gdy dziennikarz muzyczny portalu Interia oceniając jego płyty nazwał piosenkarza "beztalenciem", "oślizgłą galaretką" i wytknął mu "wciskanie się do każdego możliwego klakierskiego show", sprawa skończyła się w sądzie. Zapadł wyrok niekorzystny dla recenzenta i portal musiał piosenkarza przepraszać. Karolina Korwin-Piotrowska blisko dwa lata temu ubolewając nad wyrokiem, w którym górą był Rafał Brzozowski, konstatowała:

Jedyna nadzieja w tym, że tzw. "wybitni polscy artyści", nie mają jednak tyle kasy na to, żeby z każdym niepochlebnym tekstem na swój temat iść do sądu, bo to jednak kosztuje. Jest źle. Będzie gorzej. NIe ma jak ustalać pewnych niezbędnych kryteriów oceny. Ludzi zaleje chłam. Już zalewa.

To jeśli już dwa lata temu nas zalewał chłam, to co mamy dzisiaj?!