Miłość pachnie. Pewność siebie pachnie, pachną też smutek, siła i słabość. Władza, sława i pieniądze także mają swój zapach, a właściwie całe gamy zapachów. Inaczej będzie pachnieć Barack Obama, a inaczej Andrzej Duda, inaczej seksowny, choć spocony i zalatujący juchą Ragnar z „Wikingów”, a jeszcze inaczej np. wymuskany Frank Underwood z „House of Cards”.
Zapach jest nieodłączną częścią naszego wizerunku, cechą, którą ludzie podświadomie kojarzą z nami na równi z rysami twarzy czy uczesaniem. – Cały czas kierujemy się zmysłem węchu, tylko nie do końca mamy tego świadomość – mówi Marta Siembab, jedyny w Polsce senselier, niezależny trener zapachowy. – Wyobraź sobie świat pozbawiony zapachu – rzuca wyzwanie. I zaraz wyjaśnia: espresso jest tylko kroplą gorzkiego wrzątku, lody nie różnią się smakiem od śniegu, a spacer w lesie nabiera smutnej aury tymczasowości – świat staje się plastikowy, sztuczny, niepełny. Zapach jest wszędzie.
I właśnie dlatego warto nauczyć się panować nad tym, jak jesteśmy – w pełnym tego słowa znaczeniu – odczuwani przez innych, ale także zwracać uwagę na to, jakie zapachy roztacza najbliższe otoczenie. Warto nauczyć się też, jak to odczuwanie zmieniać. – Dla Polaków wciąż coś albo pachnie, albo po prostu śmierdzi – mówi Marta. – Polska ulica pachnie jednolicie, tak jak wszyscy, wtapiamy się w tłum. Polki wybierają kwiatowe zapachy, bo są nieinwazyjne, nieskomplikowane, dla większości przyjemne, a przynajmniej nie nieprzyjemne, i wydają się odpowiednie do całodziennego noszenia – zauważa Siembab. I zachęca od razu do przełamania się i poszukania czegoś, co będzie nasze, indywidualne, a nie uśrednione, zmieszane z innymi.
A żeby znaleźć swój zapach naprawdę nie trzeba być obdarzonym paranormalnymi zdolnościami psychopatą – jak bohater słynnego „Pachnidła” Patricka Süskinda, który po latach obsesyjnych eksperymentów zdołał wyekstrahować cudowne, dające mu władzę nad ludźmi perfumy ze skóry najpiękniejszych dojrzewających dziewcząt XVII wiecznej Francji. Dziś wystarczy odrobina świadomości i kilka wizyt w dobrych perfumeriach. I może tylko jeden trafiony zakup.
Jak nas czują, tak nas pamiętają
Ubranie, fryzura, biżuteria, dodatki, gadżety, makijaż, dieta, siłownia i kąpiel w słońcu – to wszystko jest przede wszystkim dla oczu. Nie szczędzimy tu sobie ani wydatków, ani wysiłku, bo wiemy doskonale, że niezależnie od tego, czy to dobrze, czy źle, to jak nas widzą, tak nas piszą. Za to o wiele rzadziej zdajemy sprawę z tego, że jak nas czują, tak nas pamiętają.
W większości interakcji z ludźmi używamy tylko trzech zmysłów. W różnej skali – rzecz jasna. Zmysły czwarty i piąty – dotyk i smak, zarezerwowane są tylko dla bliższych i tych najbliższych relacji, ale przecież wtedy zawsze, zwłaszcza w łóżku, także splatają się z zapachem. Zapach wyprzedza nas o krok. Otacza niedostrzegalną aurą. I to właśnie on unosi się jeszcze przez chwilę w miejscu, w którym już nas nie ma. Więcej – nie ma w nas nic bardziej pierwotnego, mocniej zakorzenionego w naturze. – To zmysł węchu jest tym pierwszym, który wykształca się w nas jeszcze w okresie życia płodowego, już w trzecim miesiącu ciąży. A za wonie odpowiada ta ewolucyjnie najstarsza część naszego mózgu – mówi Marta Siembab.
O tym, jak bardzo zapach jest ważny, wiemy tak naprawdę doskonale, choć nieświadomie. Czasem odwracamy się oszołomieni za tym kimś, kto właśnie zahipnotyzował nas swoją zapachową aurą w windzie czy w przejściu. Czasem wyskakujemy w kontrolowanym bezdechu z autobusu czy tramwaju, bo nie jesteśmy w stanie dłużej wytrzymać właśnie ludzkiej woni.
Zapach ciała
Bo na początku zawsze jest nasza skóra. To ona jest bazą i tłem dla wszystkich innych zapachów, które nosimy. A sposób, w jaki naturalnie pachnie nasze ciało, może się mocno zmieniać. Gigantyczna niekiedy (tu na moment wracamy do tego przerażającego odoru w autobusie) skala takich różnic zależy oczywiście od kwestii absolutnie podstawowej, czyli poziomu dbałości o higienę. Ale na to, jaką wydzielamy naturalną woń, mają też wpływ dieta i nasz metabolizm. Wie to doskonale każdy, komu zdarzyło się choć raz mocniej przesadzić z alkoholem, niepalący z daleka wyczuwają też palacza, choćby nie sięgnął po papierosa od rana.
Mocno może też zmienić naszą woń stan zdrowia – od zwykłej grypy (chwilowo) po poważniejsze choroby (niekiedy na długo lub na stałe.) Zapach zmienia się też z wiekiem. Małe dzieci pocą się wprawdzie obficie, ale ich pot ma zupełnie inny zapach niż ten 13-latka. Jeszcze inaczej pachnie dorosły, a w nauce mówi się wprost o „zapachu starości” – z biegiem czasu na naszej skórze pojawiają się określone cząsteczki, które nadają jej nieco inną, charakterystyczną dla osób starszych woń. Kiedy nasza skóra zmienia swój naturalny ton zapachu, ma to ogromny wpływ na to, jak realnie będą pachnieć używane przez nas perfumy. Bo przecież używając ich na co dzień, nie wąchamy ich z paska testera, tylko rozcieramy na skórze. Ostateczny efekt zawsze w pewnym stopniu zależy od naszej naturalnej woni. Są więc zapachy, po które nie powinni sięgać palący – tu bywa kiepsko na przykład z nutami wanilii czy lekkimi kwiatowymi kompozycjami. Są także zapachy, których lepiej nie kupować dla starszych osób, i takie, po które zdecydowanie nie powinny sięgać nastolatki.
Zapach miłości
Tu czas na złą wiadomość: Nie, wbrew temu, co twierdzą sprzedawcy pseudoferomonów i „perfum do uwodzenia”, z pomocą samego zapachu naprawdę nie zaciągniemy nikogo ani do łóżka, ani do ołtarza. – W sensie stricte erotycznym to jednak naprawdę raczej ludzie podobają się ludziom, a nie ich zapachy. Zapach podoba się dopiero razem z człowiekiem, to raczej kwestia, która współtworzy harmonijną całość. Z drugiej jednak strony istnieją pewne aromaty, które z przyczyn kulturowych kojarzą nam się jako właśnie te „bardziej zmysłowe” – mówi Siembab. Tę kulturową zmysłowość odnajdujemy więc między innymi w piżmie, czekoladzie, części orientalnych przypraw, drzewie sandałowym czy paczuli. O takie nuty na pewno nie zaszkodzi więc zadbać przy tworzeniu atmosfery randki czy romantycznej domowej kolacji ze śniadaniem w planach.
Ale przede wszystkim zadbajmy o taki własny zapach, który wzmacnia nasze poczucie siły i atrakcyjności, który leczy nasze własne kompleksy (które zawsze przecież jakieś mamy). Miejmy pewność, że zapach jest naszym atutem – to pomoże najbardziej obu stronom.
Zapach kobiety
Zapachy nie mają płci. Ale płcie mają zapachy. – To nie jest przypadek, że w męskiej szatni pachnie zupełnie inaczej niż damskiej. I nie chodzi tu o kosmetyki – mówi Marta Siembab. – Męski pot ma zupełnie inną woń niż kobiecy, nic w tym dziwnego, bo to hormony, które produkuje nasze ciało wydzielają się razem z potem przez gruczoły w pachwinach – tłumaczy senselierka. Paradoksalnie, to właśnie ten zapach jest kluczem przy doborze partnera. Bardzo rzadko mamy okazję poczuć „prywatny zapach” osoby na początku znajomości, bo jest zakamuflowany perfumami. Bo np. ktoś jest wysportowany, przystojny/piękny i doskonale pachnie (perfumami), ale jak pachnie jego ciało, dowiemy się, gdy będziemy z nim blisko. I to ta informacja - zapach naszej skóry, naszego potu, naszej śliny – jest kluczowa – podkreśla senselierka.
Za to naprawdę nie ma czegoś takiego jak płeć zapachów – choć istnieją określone kulturowe tradycje kojarzenia określonych aromatów z kobietami czy mężczyznami. Ale dziś to już naprawdę bzdura, że kobieta ma koniecznie pachnieć wanilią albo różą lub czymkolwiek innym co jest „kobiece”. W perfumeriach znajdziemy całą paletę zapachów projektowanych z założenia jako unisex, męskie i kobiece wersje tych samych nowszych linii potrafią się natomiast niemal nie różnić. Ba, w perfumach projektowanych specjalnie dla facetów coraz częściej sięga się po olejek różany albo po fiołki, z kolei perfumy damskie nie stronią od tonów skórzanych czy kamiennych. Nie ma tu już tak naprawdę żadnych ograniczeń! Są za to schematy, z którymi warto pogrywać.
– Podział zapachów na półkach jest zabiegiem czysto sprzedażowym przyśpieszającym decyzję zakupu – tłumaczy ekspertka. – W przypadku perfum niszowych założenie jest inne – zapach ma nas cieszyć i nie ma znaczenia, czy to będzie osoba młoda, starsza, facet czy kobieta. To jest trochę tak, jak z dziełem sztuki: dobry obraz zachwyca lub nie i nigdy nie powiemy, że to obraz dla pani albo pana, w restauracji też nikt nie poda nam oddzielnej karty. Po prostu wybieramy to, na co mamy ochotę. Zapytana o zapachy niszowe, na które warto zwrócić uwagę, wskazuje na kreatorów takich jak Mark Buxton, Serge Lutens czy Alessandro Gualtieri. – To trzej kompletnie różni od siebie artyści, którzy tworzą zapachy konceptualne, a jednocześnie gotowe do noszenia. Ciekawy jest też Byredo, która proponuje skandynawski minimalizm w zapachu, oraz nieobliczalna i zadziwiająca nieustannie Comme des Garcons. Nisza to przebogaty świat, w którym jest w czym wybierać – zapewnia.
Zapach władzy
Żyjemy w postpatriarchalnym świecie, więc władza wciąż mocno kojarzy nam się z archetypem męskości – zdecydowaniem i siłą. A z męskością i jej zapachem od wieków kojarzą się: tytoń, skóra, drzewo cedrowe, żywice. Właśnie te nuty można polecać politykom – i, to taki postpatriarchalny paradoks, polityczkom.
Siembab była kiedyś pytana w wywiadzie o idealny zapach dla Baraka Obamy. Proponowała wtedy konkretną kompozycję dla amerykańskiego prezydenta, podkreślając jednocześnie, że w Stanach szczególnie liczy się nuta świeżości, taka która nam może kojarzyć się z zapachem krochmalu i pralni chemicznej. Gdyby miała zgadywać, Obama pachnie nie skórą i tytoniem, ale raczej lekkimi, drzewnymi perfumami z nutą morską i białym piżmem, sama dobrałaby mu z kolei zapach ze świeżą figą, kolendrą i intensywną pieprzną bazą z drzewa sandałowego i cedru. – Ale jeśli ktoś już osiągnął jakąś naprawdę istotną pozycję, to raczej nie istnieje potrzeba kreowania wizerunku – podkreśla jednak Siembab – Barack Obama nie musi nikomu udowadniać swojej władzy zapachem, z tego punktu widzenia, może sobie nawet pachnieć kajmakowym popkornem jeśli zechce.
To samo można było powiedzieć o Margaret Thatcher – Żelazna Dama wcale nie używała zapachów, które sensualnie podkreślałyby, jak jest silna i zdecydowana, przeciwnie – roztaczała wokół siebie woń delikatnych fiołków pochodzącą z kwiatowych perfum Floris. Królowa Elżbieta z kolei do dziś używa luksusowego zapachu Joy Jeana Patou, którego składnikami są bułgarska róża i jaśmin. – Królowa nie musi demonstrować władzy zapachem, gdyż jest ona sama jest jej oczywistym atrybutem – tłumaczy Siembab.
Polska władza jak chleb z solą, w Rosji – woda kolońska
A Andrzej Duda? Marta Siembab ma propozycję dla prezydenta Polski. – Dobrze by było pachnieć w sposób stosunkowy prosty, doskonały jakościowo i jednocześnie bliski naturze. Szukałabym więc dla niego zapachu w takim klasycznym europejskim nurcie aromatycznym, w którym zapach otwiera się nutą cytrusów czy bergamoty, potem wchodzi w takie obszary aromatyczne jak szałwia, gałka muszkatołowa, odrobina kolendry, lawendy czy liści fiołka, a na koniec jest wygaszany na przykład przez odrobinę drzewa cedrowego. Klasyka. Powinien to być zapach czegoś znajomego, a jednocześnie dobrego, trochę jak ten przysłowiowy chleb z solą – mówi Siembab.
Zapach z władzą próbują też kojarzyć producenci perfum. Czasem cokolwiek topornie. Pod koniec zeszłego roku w Rosji trafiła na rynek linia zapachów inspirowana… Władimirem Putinem. Noszą one nazwę „Leaders Number One”, opierają się na bergamotce, cytrusach, czarnej porzeczce i jodle. Według pochodzącego z bratniej Białorusi twórcy kompozycji miało to łączyć europejska klasykę z nutami rosyjskiej ziemi. Ale złośliwi Rosjanie twierdzą, że w rzeczywistości perfumy na cześć ich władcy pachną raczej jak tandetna woda kolońska.
Zapach niepowtarzalny
Teoretycznie w czasach, w których polskim rynkiem kosmetyków rządzi kilka sieci perfumerii z absolutnie powielającą się ofertą, o zapach, którym nie pachnie „prawie nikt”, powinno być trudno. W rzeczywistości nie trzeba długo szukać, żeby znaleźć coś naprawdę ciekawego. Co roku tylko z laboratoriów dosłownie tych kilkudziesięciu najistotniejszych perfumiarzy świata wychodzi na rynek około 1000 nowych kompozycji (dla porównania, w latach 70. pojawiło się tylko od 30 do 50 nowych zapachów rocznie). Już samo to sprawia, że jest z czego wybierać – i do czego wracać. Ale jednocześnie rozwija się na świecie cały nurt niszowych marek perfumiarskich. To linie takie jak Amouage, Juliette Has a Gun, Kilian, Creed, Annick Goutal czy Molecule.
Niektóre z tych perfum – jak Amouage – tworzone są z piekielnie kosztownych składników i pozycjonowane w kierunku naprawdę zamożnych klientów, umówmy się zresztą, ta akurat marka powstała jako kaprys szejka Omanu, który postanowił zadziwić świat jakością swoich perfum. Inne są bardziej przystępne cenowo, a stawiają na oryginalność i niepowtarzalność. – Cena niektórych perfum rzeczywiście jest wysoka. Ale żaden zamiennik np. jaśminu czy róży nie będzie pachniał jak naturalny kwiat. I właśnie dlatego, że tak trudno w obecnych czasach wyprodukować nowy, wielowymiarowy, zaskakujący składnik, kiedy już się to uda, osiąga on zawrotne ceny sięgające niekiedy kilku-, a nawet kilkudziesięciu tysięcy. Za wyjątkowy zapach trzeba jednak dużo zapłacić – stwierdza Siembab. Choć zapewnia jednocześnie, że na rynku znajdziemy zapachy, których cena nie zabija – np. ultraproste i ekstrawaganckie zarazem propozycje jak Molecule 01 Gezy Schoena stworzone z jednej tylko syntetycznej substancji i alkoholu. Te perfumy w zasadzie nie mają własnego zapachu, bo stworzone są na bazie specyfiku będącego z natury składnikiem wielu innych perfum. Ale jest w nich coś ulotnie niedookreślonego, szczególna zdolność adaptacji do otoczenia. Cena zaś nie przekracza 500 złotych za 100 ml.
I choć to oczywiście pojęcie względne – tanie czy drogie – warto pamiętać, że zapach, za który przyjdzie nam zapłacić 200, 300 czy nawet 500 złotych, na pewno będzie zapachem, a nie chwilowym doświadczeniem jakiejś mieszaniny podobnie pachnących substytutów za 20, 30 czy 50 złotych.
Zapach kształtujący rzeczywistość
To, że istnieje pewien repertuar zapachów szczególnie lubianych w Polsce nie oznacza, że to tędy prowadzi droga do perfum poprawiających nasze społeczne notowania. A dobrze dobrany zapach może realnie modyfikować, poprawiać nasz wizerunek. I są sytuacje, w których naprawdę warto z tego skorzystać – wcale niekoniecznie chodzi tu o pierwszą randkę. Świeżo upieczony prawnik szykujący się do pierwszej rozprawy, albo ktoś, kto wybiera się na rozmowę kwalifikacyjną, może sięgnąć po nuty drewna i paczuli, roztoczy to wokół niego aurę zdecydowania i pewności siebie. To jest ta moc zapachu, która z jednej strony nawet ze sztywnych biznesmenów potrafi w chwilę zrobić chłopców, a z chłopców – seksownych brutali. Warto eksperymentować, nawet jeśli wbiło się w jeden „ulubiony” zapach niczym w ulubione buty. I to nic, że najwygodniej nam w trampkach, bo założenie od czasu do czasu czerwonych szpilek, może zadziwić nie tylko nasze otoczenie, ale także uświadomić nam samym, że drzemią w nas ukryte pragnienia, zapachy i potrzeba zmian.
Co potrafi zapach – kilka trików
Zapachy, które postarzają:
Kobiety: perfumy szyprowe, cytrusy + kwiaty + drzewna baza. Ale kojarzą się też z luksusem, szpilkami, perłami – czyli opcja dobra dla wytwornych dam.
Facetów: woda kolońska, czyli cytrusy plus zioła, zwłaszcza rozmaryn.
Kobiety: transparentne perfumy kwiatowe, tam gdzie kwitnie piwonia, magnolia, konwalia, wiciokrzew.
Mężczyzn: perfumy wodne o zapachu melona, arbuza, ogórka, z nutą morskiej bryzy.
Zapachy, które odchudzają:
Zarówno panów, jak i panie doskonale odchudza nuta grejpfruta! Osoby pachnące cytrusami wydają się o kilka kilogramów lżejsze! Wow!
Zapachy, które "dodają" kompetencji:
Perfumy drzewne – w składzie których znajdziemy drzewo cedrowe, paczuli, wetiwer, mech dębowy. Jeśli chcesz pachnieć o kilka stanowisk wyżej, wybierz drzewne zapachy.
Zapachy, które "ujmują" kompetencji:
Zapachy gourmand, czyli pachnące słodkościami, takimi jak wata cukrowa, guma balonowa, landrynki, ciasteczka. Marta Siembab podkreśla: profesjonalista nie pachnie cukiernią!
Perfumy skórzane, a także szyprowe. Skórzane meble, tapicerka Bentleya, zapach świeżo otwartego szampana, torebka od Hermesa… - wylicza Marta.
Zapach seksu, erotyki, szaleństwo zmysłów
Przede wszystkim piżmo! Zmysłowy, zwierzęcy zapach rozgrzanej seksem skóry.
Skąd wiedzieć, jakie konkretnie perfumy należą do danej grupy?
Doskonale podpowie tu Fragrantica.pl – wystarczy w wyszukiwarce na stronie wybrać interesujące nas nuty. Potem można zamówić próbki tych perfum, przetestować i albo zakupić, albo odrzucić. Nie bójcie się także wejść do niszowych, luksusowych perfumerii takich jak np. MonCredo, Quality Missala czy GaliLu – tam naprawdę potrafią doradzić i nie wcisną wszystkim wszystkiego.
Ale jeśli chcielibyście odkryć naprawdę swój, wyjątkowy, maksymalnie spersonalizowany zapach – zajrzyjcie na stronę Marty Siembab, z którą można się umówić na spotkanie (wcale nie krótkie i rutynowe!), podczas którego wypyta o wszystko, co pozwoli jej niemal bezbłędnie wskazać nuty stworzone wprost dla was.