20 lipca minie tydzień, odkąd Donald Trump szczęśliwie uniknął poważnych obrażeń podczas ataku w Pensylwanii. W czwartek 18 lipca pierwszy raz przemawiał publicznie od momentu zamachu. Opowiedział, co czuł, kiedy kula drasnęła jego ucho.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od momentu zamachu na Donalda Trumpa, amerykańskie i zagraniczne media bardzo uważnie mu się przyglądają. W czwartkowy wieczór miliarder formalnie został kandydatem Republikanów w jesiennych wyborach prezydenckich. Polityk podczas swojego wystąpienia nie zapomniał o wspomnieniu strażaka, który zmarł podczas zamachu w Pensylwanii.
50-latek był zagorzałym zwolennikiem byłego prezydenta i bardzo cieszył się na możliwość spotkania z nim w Butler. Kiedy padły strzały, od razu zerwał się z miejsca, aby osłonić przed kulami żonę i dwie córki, które siedziały w pobliżu. To właśnie on był ofiarą sobotniego zamachu, w którym zginął również napastnik Thomas Matthew Crooks.
– Stracił życie, bezinteresownie działając jako żywa tarcza chroniąca ich przed latającymi kulami – powiedział o zmarłym strażaku Donald Trump. Podczas wiecu ucałował należący do niego mundur. Wszyscy zgromadzeni uczcili jego pamięć chwilą ciszy.
Donald Trump o momencie zamachu. "To jest zbyt bolesne"
– Nigdy więcej tego ode mnie nie usłyszycie, bo to jest zbyt bolesne, żeby to mówić – zaczął Donald Trump, kiedy podczas wystąpienia postanowił opowiedzieć o tym, co czuł podczas zamachu.
– Usłyszałem głośny świst i poczułem, że coś uderzyło mnie naprawdę mocno w prawe ucho. Pomyślałem sobie: Wow, co to było? To może być tylko kula – i podniosłem prawą rękę do ucha, opuściłem ją, a moja ręka była cała we krwi. Od razu wiedziałem, że sytuacja jest poważna, że jesteśmy atakowani i jednym ruchem padłem na ziemię – kontynuował były prezydent.
Trump pamięta także, że na miejscu było dużo krwi. Ale dodał również, że "miał po swojej stronie Boga". O działaniu siły wyższej wspomniał więcej niż raz. – Stoję przed publicznością na tej arenie tylko dzięki łasce wszechmogącego Boga. (...) Wielu ludzi mówi, że to był opatrznościowy moment – kontynuował.
Donald Trump obiecuje Amerykanom złote czasy. Zapowiedział też koniec wojny w Ukrainie
Oficjalnie zostając kandydatem Republikanów na prezydenta, Donald Trump złożył obietnicę wyborcom i wszystkim Amerykanom. – Za cztery miesiące odniesiemy niesamowite zwycięstwo i rozpoczniemy cztery najwspanialsze lata w historii naszego kraju. Razem zapoczątkujemy nową erę bezpieczeństwa, dobrobytu i wolności dla obywateli każdej rasy, religii, koloru skóry i wyznania – zapewnił.
Podczas wystąpienia wspomniał również o zakończeniu wojny w Ukrainie. – Zakończę każdy kryzys międzynarodowy wywołany przez obecną administrację, w tym straszliwą wojnę Rosji z Ukrainą, do której nigdy by nie doszło, gdybym był prezydentem – zapewnił.
Zastępca Donalda Trumpa ma inne podejście do Ukrainy
Zwłaszcza te słowa wydają się być ciekawe w kontekście tego, kto może zostać zastępcą Donalda Trumpa. Wiceprezydentem USA ma być bowiem J.D. Vance. A to nie jest dobra wiadomość dla Ukraińców. Polityk już wcześniej nie ukrywał, że ten konflikt jest mu dość obojętny.
– Muszę być z tobą szczery, tak naprawdę nie obchodzi mnie, co się stanie z Ukrainą – mówił Vance, kiedy było już prawie oczywiste, że Władimir Putin lada moment rozpocznie wojnę.
– Ta nominacja dowodzi, że Donald Trump już nie będzie oglądał się na bardziej umiarkowane skrzydło Partii Republikańskiej, a chce wygrać twardym, radykalno-nacjonalistycznym elektoratem. J. D. Vance jest przedstawicielem tego dominującego dziś skrzydła MAGA. Nie sprawdziły się więc przewidywania wielu komentatorów, że Trump postawi na kogoś bardziej umiarkowanego – podsumował w rozmowie z naTemat wybór Vanca na zastępcę Marcin Bosacki, dziś poseł, ale w przeszłości korespondent w USA i ambasador RP w Kanadzie.