Po obejrzeniu trailera "Flasha" już wiem, co czują ex-fani Rowling. Czekam, ale mam niesmak

Bartosz Godziński
17 lutego 2023, 18:12 • 1 minuta czytania
Na Super Bowl wkońcu zaprezentowano pełny zwiastun filmu "The Flash", a w nim Michaela Keatona powracającego po ponad 30 latach do roli Batman. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie Ezra Miller w tytułowej roli. W samym zwiastunie świetnie gra, ale ma na koncie tyle kontrowersji, że ten seans nie będzie do końca przyjemnym doświadczeniem.
W roli Flasha zobaczymy Ezrę Millera. I to pomimo kontrowersji Fot. The Flash / Warner Bros.

Burza wokół J. K. Rowling trwa od lat, ale zaostrzyła się przy wydaniu "Dziedzictwa Hogwartu". Osoby transpłciowe wzywały do bojkotu i nazywały graczy transfobami, bo kupując grę, wspierają nienawistną działalność J. K. Rowling. Pozostali z kolei uważali, że to niedorzeczne, bo nie jest to adaptacja, tylko dzieje się w uniwersum "Harry'ego Pottera", a granie w gry nie może nie mieć związku z naszymi poglądami - po prostu chcemy się rozerwać w Hogwarcie, który towarzyszy nam od lat. I obie strony mają po części rację.

Cała ta awantura nie dotykała mnie bezpośrednio, bo nigdy nie byłem wielkim fanem "Harry'ego Pottera". Czytałem książki (odpadłem dopiero przy "Czarze ognia"), gdy zapanował na nie szał, a ja byłem w targecie - bo wtedy byłem jeszcze nastolatkiem (kiedy to było!) – i wszystkie filmy oglądałem dwa razy. Doceniam stworzony przez Rowling świat, ale nigdy jednak nie czułem się jego częścią. Co innego z uniwersum DC, ale po kolei.

Dlaczego Ezra Miller jest tak kontrowersyjne? Na koncie ma kilka aresztowań i zarzuty o prowadzenie sekty

O ekscesach Ezry Miller słyszał chyba każdy i każdy się dziwił, że nie nakręcono "Flasha" z innym aktorem. Tak naprawdę wszystko zaczęło się w 2020 roku od filmiku z Islandii, na którym dusi i przewraca na ziemię jakąś dziewczynę. Nie była to ustawka, a autentyczność nagrania została potwierdzona przez "Variety". Przedstawiciel Miller potem przekazał, że to była "spontaniczna reakcja" na to, że śmiano się z jego umiejętności w sztukach walki.

Nie znamy dokładnego kontekstu, nie byliśmy na miejscu, mamy tylko filmik - szokujący i to chyba każdy przyzna. To jednak był tylko przedsmak tego, co potem wyczyniało Miller. Miało się włamać do domu pewnej pary na Hawajach, ukraść dokumenty i karty, a także grozić śmiercią.

W czasie tych swoich zwariowanych wakacji zostało aresztowane za zakłócanie porządku w barze karaoke i zaatakowanie jednego z facetów - twierdziło, że zostało napadnięte przez nazistę. I potem jeszcze raz - za rzucenie w kobietę krzesłem. Rozcięło jej przy tym czoło. Miller miało się zdenerwować tym, że zostało wyproszone z imprezy.

Potem dotarły jeszcze "lepsze" newsy. Kobieta oskarżyła Miller o atak oraz o prowadzenie sekty - miało podróżować po Kalifornii w towarzystwie kilku dziewczyn, w tym jej córki (poznali się w 2016 r., gdy ona miała 12 lat, a ono 23), oraz prać im mózgi. Np. zabraniało im się kąpać i malować. Później miało prowadzić inną sektę - tym raz na Islandii. Wynajęty przez Airbnb dom przerobiło na komunę.

Można powiedzieć - jest ofiarą, ludzie się nim znęcają, bo jest sławne i inne, a zarzuty o sekciarstwo mogą być przesadzone. Za dużo jednak tego (na Wikipedii sekcja o aferach jest ze cztery razy dłuższa niż o karierze). Poza tym, gdyby było niewinne, to czy przepraszałoby tak jak w zeszłym roku? Miller przyznało, że miało kryzys i podejmie się leczeniu. Brzmiało to mało szczerze i bylo jakby wymuszone (może przez samo studio?), ale rzeczywiście na razie jest spokój.

Inby z Miller to jedno, ale Warner Bros. wcale nie jest lepsze. Deppa się bez problemu pozbyli

Czasem się zastanawiam, czy zachowanie Miller w tej całej dyskusji nie jest drugorzędne? Pogubiło się, sodówa mogła uderzyć do głowy, zwłaszcza że było jednym z najbardziej obiecujących i znanych aktorów młodego pokolenia. Do tego z problemami z kontrolowaniem emocji. Nie takie krzywe akcje kiedyś przechodziły w Hollywood (choć były wyjątki np. Edward Furlong z "Terminatora 2" został poddany ostracyzmowi). Żyjemy jednak w zupełnie innych czasach.

Trudno jednak wytłumaczyć brak reakcji ze strony Warner Bros., do którego należy DC Studios - twórca "Flasha". Nie miało skrupułów, by rozstać się z Johnnym Deppem (w "Fantastycznych Zwierzętach: Tajemnice Dumbledore'a" zastąpił go Mads Mikkelsen) i to na kilka lat przed procesem z Amber Heard, który zresztą wygrał. Również w zeszłym roku firma ogłosiła, że jednak nie wypuści nakręconego filmu "Batgirl", bo jest słaby. Czyli jednak można też podejmować może i dziwne, ale trudne decyzje?

I nie chodzi o to, by teraz każdy tracił role, bo wywołuje kontrowersje lub jest aresztowany. Bardziej wkurzają te podwójne standardy Hollywood i udawanie, że nie ma tematu. Dlaczego Miller jest specjalnie traktowane? Netflix podmienił Henry'ego Cavilla w połowie serialu "Wiedźmin", co wywołało ogromne protesty i choć przyczyny były zgoła inne, to jednak się da.

Czy ktoś tak samo płakałby po nowym aktorze w roli Flasha? Wątpię. Miller nie stało się aż tak ikoniczne. Może to oznaczać tylko jedno: zagrało we "Flashu" doskonale, a sam film jest tak dobry, że wytwórnia jest pewna sukcesu i nie przejmuje się oburzonymi widzami, w myśl zasady: psy szczekają, karawana jedzie dalej.

"Flash" musi być naprawdę świetnym filmem, a Ezra Miller mieć talent aktorski, skoro ten film wyjdzie w oryginalnym składzie

Nigdy nie przepadałem za Ezrą Miller jako Flashem (już wcześniej występowało w tej roli w m.in. "Lidze sprawiedliwości"). Może dlatego, że po prostu przyzwyczaiłem się do Granta Gustina, który grał superbohatera w serialu CW i robił to tak dobrze, że z czasem stał się jedynym powodem, dla którego warto tego tasiemca oglądać.

Po zobaczeniu zwiastuna "Flash" z bólem serca muszę przyznać, że Miller jednak jest świetne i udźwignie tę rolę. Pojawia się w dosłownie kilku scenkach, ale to wystarczyło, by bezapelacyjnie uznać, że te wszelkie dotychczasowe zachwyty o "złotym dziecku Hollywood" nie były przesadzone, a w areszcie nie straciło talentu.

To właśnie ten trailer, który wyszedł w trakcie wciąż trwającej burzy wokół "Dziedzictwa Hogwartu" uzmysłowił mi, jak ktoś może obrzydzić radość z nadchodzącej produkcji. Flash to dla mnie taki Spider-Man, ale w DC. To zresztą moi ulubieni bohaterowie z obu uniwersów, z którymi się identyfikuje (szczególnie pod względem bycia roztrzepanym i porywczym). Dodatkowy Flash to Barry Allen, a Barry to skrót od Bartholomew, czyli Barłomiej, a wszystkie Bartki to fajne chłopaki.

Jednak przede wszystkim we "Flashu" pojawi się sam Michael Keaton - legenda kina lat 80. i 90., która w ostatnich latach przeżywa renesans. Powróci do (najlepszego według mnie) wcielenia Batmana z filmów Tima Burtona, które tak samo kojarzą mi się z dzieciństwem, jak innym "Harry Potter". Na ten zastrzyk nostalgii czekałem od dawna i nawet doniesienia o Miller nie mogły mi tego popsuć. Do czasu, gdy zobaczyłem ich w tym samym zwiastunie.

Pójdę do kina na "Flasha", ale teraz już wiem, że nie będę się bawił na pełnej

Miller nie zrobiło mi żadnej krzywdy, ale po tych wszystkich awanturach nie pasuje mi do roli superbohatera. Do tego działania studia również nie są godne podziwu. Nie zamierzam bojkotować "Flasha" i nadal się nim jaram, ale tak na 80 procent. Przeczuwam, że nie będę się na nim bawił tak jak ja "Spider-Man: Bez drogi do domu", gdzie także były wielkie powroty aktorów do swoich starych postaci. I na pewno nie będę jedyny.

Już na samym trailerze poczułem to niemiłe uczucie zawodu, ale i rozczarowania samym sobą. Myślałem, że jestem ponad tym i potrzeba więcej, by zniszczyć mi film z ulubionymi superbohaterami. Już teraz czuję, że pewnie tak samo będę czuł się w kinie (premiera 16 czerwca), bo czasu jak Flash nie cofnę i nie "odczytam" z głowy newsów. Jedyna nadzieja w Michaelu Keatonie, który tak pozamiata w roli Batmana, że zapomnę o tych wszystkich inbach.