Nie tylko "Zielona granica" wywołała burzę. Polskich filmów, które rozgrzały prawicę, nie brakuje
"Zielona granica" pokazuje sytuację, która miała miejsce na granicy polsko-białoruskiej, a Agnieszka Holland przedstawiła ją z trzech różnych perspektyw: psycholożki i aktywistów, która decydują się wesprzeć uchodźców na granicy; syryjskiej rodziny i nauczycielki z Afganistanu, którzy uciekają przed wojną, oraz polskiego pogranicznika.
Film, za który reżyserka "W ciemności", "Europy, Europy", "Pokotu" i "Obywatela Jonesa" dostała nagrodę specjalną na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji (oklaskiwano go na stojąco aż 15 minut), wywołał jednak olbrzymią burzę. Polska premiera dopiero 22 września, a prawicowi internauci bombardują "Zielonę granicę" negatywnymi ocenami na Filmwebie: miała ocenę... nieco ponad 2, dopóki Filmweb nie zablokował możliwości oceniania dramatu przed premierą. Dla porównania na Rotten Tomatoes, agregatorze międzynarodowym recenzji, dzieło Holland oceniono dotychczas na 86 procent.
O co chodzi? Prawica zarzuca Agnieszce Holland "lewicową propagandę" i stronnicze ukazanie sytuacji na wschodzie Polski, kiedy uchodźcy próbowali przekroczyć naszą granicę z terenu Białorusi. Nie brakuje dosadnych określeń, typu "antypolskie ścierwo". Dzieło Holland skomentował wymownie we wpisie na portalu X minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. "W III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland" – brzmiał wpis lidera Suwerennej Polski.
W odpowiedzi Holland za pośrednictwem swojej pełnomocniczki, Sylwii Gregorczyk-Abram, przekazała oświadczenie, w którym stwierdziła, że słowa ministra są "w pewnym sensie nawoływaniem do przemocy". W komunikacie napisała, że domaga się publicznych przeprosin oraz wpłaty 50 tys. złotych na rzecz Stowarzyszenia Dzieci Holokaustu.
"Potrzeba bardzo wiele złej woli i całkowitego braku zasad moralnych, by w 'Zielonej Granicy' zobaczyć coś innego, by porównać ją z nazistowską propagandą. Przed taką nikczemnością mam zamiar bronić się na drodze prawnej. (...) Po bezskutecznym upływie 7-dniowego terminu do realizacji zobowiązań zakreślonych w wezwaniu wystąpię na drogę postępowania sądowego" – dodała Holland. Zbigniew Ziobro zapowiedział już jednak, że nie przeprosi reżyserki.
O "skandalicznym" i "antypolskim" filmie piszą też pogranicznicy, którzy zniechęcają do oglądania "Zielonej granicy" słowami "Tylko świnie siedzą w kinie" (kierowano je do widzów kin w okupowanej przez nazistów Polsce).
"Jest produktem propagandowym, dokładnie dostrojonym do ideologicznej nuty prezentowanej przez środowiska wrogie polskiej racji stanu. Ten film przedstawia państwo polskie, jako niehumanitarną dyktaturę, a polskich Żołnierzy i Funkcjonariuszy, jako bezduszne psy łańcuchowe opresyjnego reżimu. Jest to działanie nikczemne i jeśli dopuszcza się go polski obywatel, mający pełną świadomość, jak wygląda prawdziwy stan rzeczy, to ściąga na siebie hańbę i najgłębszą pogardę" – czytamy w oświadczeniu związkowców z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Wcześniej, w wywiadzie dla TVN24, Agnieszka Holland mówiła: – W moim przekonaniu to, co robi polska władza, godzi głęboko w interesy i obraz Polaków, a także w ich integralność moralną. Dlatego sądzę, że moja polskość nie podlega dyskusji i myślę, że wielu Polaków jest dumnych, że wypowiadam się także w ich imieniu.
Pięć kontrowersyjnych polskich filmów krytykowanych przez prawicę i władze
Nie tylko "Zielona granica" Agnieszki Holland wywołała tego typu emocje na prawicy. Oto pięć innych kontrowersyjnych polskich filmów, które również wkurzyły polityków i ich wyborców.
1. Kler (2018, reż. Wojciech Smarzowski)
O "Klerze" Wojciecha Smarzowskiego, ostrej i dosadnej satyrze na polski Kościół i jego hierarchów, było głośno jeszcze przed jego premierą. Środowiska prawicowe i konserwatywne grzmiały, że film jest antykatolicki, a jego seansów zabraniały kolejne polskie miasta. Ba, w produkcji doszukiwano się nawet ... satanizmu.
Posłanka PiS Anna Sobecka napisała wniosek o wycofanie filmu z kin, a jej kolega z partii, obecnie eurodeputowany Dominik Tarczyński, namawiał do jego bojkotu, mimo że (wówczas) "Kleru" nie widział. "Dla mnie to jest typowa, bardzo płytka prowokacja. Im więcej szumu, tym więcej kasy. Ja bym to zignorował. To jest prymitywne. Kościół od dwóch tysięcy lat nie upadł i nie upadnie – mówił polityk.
"Kler" nie spodobał się nie tylko PiS, ale również Kościołowi – nie wszyscy księża krytykowali jednak film, w którym przedstawiono wszystkie grzechy kościelnych instytucji, jak pedofilia, korupcja czy łamanie celibatu. Burza na prawicy (o kontrowersjach wokół "Kleru" pisano również za granicą)... wypromowała jednak film, a Polacy pognali do kin: tytuł Smarzowskiego był olbrzymim hitem (zarobił ponad 29,9 mln zł).
2. Wesele (2021, reż. Wojciech Smarzowski)
"Wesele" z 2021 roku było drugim tytułem Wojciecha Smarzowskiego o tym tytule, jednak dramat z Robertem Więckiewiczem, Agatą Kuleszą, Michaliną Łabacz i Ryszardem Ronczewskim wzbudził o wiele większe kontrowersje niż "Wesele" z 2004 roku. Reżyser "Kleru" nie zatrzymał się bowiem na krytyce polskich przywar, ale pokazał czarne karty z polskiej historii.
Oto lokalny biznesmen Ryszard Wilk wydaje swoją córkę Kasię za mąż. Dobrą zabawę uniemożliwiają mu problemy w interesach oraz kwestie rodzinne. W dniu wesela okazuje się również, że ojciec Ryszarda, Antoni, został uznany za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata za pomoc Żydom podczas II wojny światowej.
W tym momencie opowieść się rozgałęzia: Antoni zaczyna rozpamiętywać czasy przedwojenne i wojenne, podczas których poznał miłość swojego życia, mieszkankę tej samej wsi, Żydówkę. Młody Antek jest świadkiem pulsującego w Polsce antysemityzmu, który nie pojawia się znikąd. Podsycają go Sowieci, podsycają go naziści, podsycają go prawicowe bojówki. Ta bomba w końcu musi wybuchnąć. I wybucha – zaczyna się pogrom (który przypomina ten w Jedwabnem).
To wystarczyło, żeby rozjuszyć prawicę i niektórych polityków. "Prawica lubi słowo "antypolskie" i ten film w tej kategorii się mieści. Na całe szczęście, bo "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego z 2021 roku jest upadkiem narodowych mitów, niewygodnym przypomnieniem polskich zbrodni (jak mówi na ekranie młody Antek: "Pamięć jest straszna, ale bez pamięci nie da się żyć") i czerwonym światłem dla współczesnych" – pisaliśmy w recenzji "Wesela".
3. Polityka (2019, reż. Patryk Vega)
"Polityka" była głośnym (lecz nieudanym) filmem Patryka Vegi o polskich politykach. Mimo że w filmie nie padły żadne nazwiska, sparodiowano w nim m.in. Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego, Antoniego Macierewicza czy Krystynę Pawłowicz. Tytuł Vegi nie zrobił politycznego przewrotu w Polsce (co na, sądząc po wypowiedziach Vegi, liczył reżyser), jednak przed premierą wywołał małą burzę na prawicy.
– Mamy do czynienia z coraz jawniejszym, coraz wyraźniej pokazywanym – pewnie państwo słyszeli o zapowiedziach filmu Vegi – hejtem, przygotowaniem do takiego wielkiego hejtu, ataku na zasadzie: nie liczą się żadne fakty, a w każdym razie fakty są wykorzystywane w sposób instrumentalny do uogólnień, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – mówił prezes PiS.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości nazwał również produkcję reżysera "Pitbulla" "elementem walki politycznej" i przestrzegał sympatyków obozu władzy przed "kampanią reklamową", która ma zdyskredytować polityków PiS w oczach wyborców. – Nasz obóz polityczny nie składa się z aniołów. Nie ma na świecie obozu politycznego, który składałby się tylko z aniołów. Są tam grzesznicy, tylko my tych grzeszników karzemy – podkreślał Kaczyński. Burza wokół "Polityki" tylko wypromowała jednak film, na co Patryk Vega z pewnością liczył.
4. Pokłosie (2012, reż. Władysław Pasikowski)
"Pokłosie" miało premierę w 2012 roku, czyli jeszcze przed rządami PiS w Polsce, ale film Władysława Pasikowskiego ("Psy") rozgrzał polską prawicę do czerwoności. To bowiem historia mieszkańców małej wsi, którzy dowiadują się o ukrywanej przez swoich rodziców kolaboracji z nazistami w czasie II wojny światowej. Wbrew spekulacjom nie była to jednak opowieść o pogromie w Jedwabnem, który wciąż jest drażliwym tematem dla polskiej polityki historycznej.
Film wzbudził kontrowersje ze względu na przedstawienie współpracy niektórych Polaków z hitlerowcami oraz pokazanie postaw antysemickich w polskim społeczeństwie: zarówno przed laty, jak i dzisiaj. Krytycy Pasikowskiego zarzucili mu antypolskość, jednostronność i "szkalowanie Polaków", a sugestia "Pokłosia", że władze tuszują przypadki kolaboracji polskich obywateli z nazistami i niechętnie przyznają się do trudnej przeszłości, nie spodobała się niektórym politykom oraz prawicowym mediom.
Takich reakcji się zresztą spodziewano: nie bez powodu film przeleżał aż siedem lat w "zamrażarce" PiSF, czyli Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Film wywołał burzę, ale i ważną dyskusję o polskiej historii, antysemityzmie oraz relacji Polski i Izraela.
5. Ida (2013, reż. Paweł Pawlikowski)
"Ida" Pawła Pawlikowskiego ("Zimna wojna") opowiada historię młodej siostry zakonnej Idy (Agata Trzebuchowska), która wyrusza w podróż, by odkryć tajemnice swojej rodziny, w czym pomaga jej ciotka (Agata Kulesza). Film był olbrzymim sukcesem artystycznym w kinie i na świecie: zdobył naręcze nagród, w tym Oscara dla Polski w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.
Film Pawlikowskiego wywołał jednak wiele kontrowersji. Osadzona w Polsce lat 60. "Ida" porusza bowiem kwestię tożsamości, historii i pamięci narodowej, nie pomijając drażliwych tematów i mrocznych aspektów polskiej historii, jak antysemityzm, udział Polaków w Holocauście czy zawłaszczanie mienia żydowskiego podczas II Wojny Światowej. Nie tylko niektórzy widzowie, ale również politycy twierdzili, że to antypolski film, która przedstawia Polskę w negatywnym świetle. Zarzucano mu również antysemickie stereotypy.
Czytaj także: https://natemat.pl/510421,nie-zielona-granica-to-nie-jest-antypolski-film-krytycy-to-wyjasnili