Kilka tygodni temu weszły do słownika internetowego slangu i stały się memem. Strajk Kobiet udowodnił, że nastoletnie feministki o zdecydowanych, często eklektycznych poglądach, nie są niewielką internetową grupką, lecz potrafią masowo wyjść na ulice, by walczyć o swoje. Jedni je podziwiają, drudzy ich nie kumają, trzeci się obawiają. Kim są "Julki z Twittera"?
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Na żadnych wcześniejszych protestach w Polsce nie było tylu młodych dziewczyn - jedna z współorganizatorek lokalnego marszu miała zaledwie 14 lat. Sprawa, o którą tym razem toczy się wojna społeczno-polityczna, dotyka ich bezpośrednio i będzie miała ogromny wpływ na ich dorosłe życie.
Do tej pory współczesnej nastolatki o prawa kobiet i mniejszości walczyły w swoim naturalnym środowisku – social mediach. To tam też narodziły się Julki, które mogą mieć znaczący wpływ na przyszłość Polski. Czy jest to świadoma siebie subkultura młodzieżowa, czy może stereotypowy obraz grupy tworzonym poza nią? W dzisiejszych czasach nie tak łatwo jest odpowiedzieć na takie pytanie.
Rok 2020 pokazał siłę internetowych subkultur
Subkultury XXI wieku funkcjonują głównie w sieci. Ostatnia charakterystyczna i wyrazista grupa, która była wyraźnie zauważalna na ulicy, to emo. W tym momencie wszystko jest płynne, a wygląd nie jest już tak bardzo związany z daną społecznością.
Np. czarne ciuchy i łańcuchy może nosić zarówno fan techno, cloud rapu, black metalu, członek antify lub pseudokibic. Ubierać się jak hipster może zarówno socjalista, jak i konfederata. A długie włosy/głowa ogolona na zero nie definiuje dziś nikogo. Symboliczne jest też to, że koszulkę z logo AC/DC można kupić w H&M.
Współczesne subkultury mają postać awatarów i spotykają się na facebookowych grupach. Bardziej liczy się nasze zachowanie w sieci, niż stylówka. Tam się teraz rozpoczyna i toczy światopoglądowa walka, która coraz częściej wychodzi też na zewnątrz, z podziemia. Historia więc zatacza koło, ale to też nie jest reguła. Nasz świat jest zbyt skomplikowany, bym mógł go opisać w kilku zdaniach. A zmiany są bardzo dynamiczne.
W internecie funkcjonuje pełen wachlarz subkultur, które często tak szybko jak się, rodzą, tak szybko umierają, czasem też zmartwychwstają niczym feniks z popiołów jak foliarze, których korzenie sięgają teorii spiskowych z czasów zimnej wojny, a współcześnie rosną w siłę wraz z rozwojem technologii 5G. Z kolei incele praktycznie w ogóle nie w ogóle nie wychodzą poza obszar internetu (i swoich piwnic). Przynajmniej w Polsce. W USA dokonują zamachów terrorystycznych.
Niektóre nowoczesne subkultury nawet nie zdają sobie sprawy, że są subkulturami. Mowa o wszelkiej maści brajankach, dżesikach, sebixach, karynach, grażynach, januszach (celowo piszę małymi literami, gdyż ich imiennicy obrażają się za takie nazewnictwo), a także madkach. Julki są ich wielkomiejskim kuzynostwem.
K-poperki wyewoluowały w julki w twittera
Pamiętacie jak mądre głowy ostrzegały przed internetem jako narzędziem zabijającym więzi międzyludzkie? Julki z Twittera są tego totalnym zaprzeczeniem. Ta społeczność istniała do tej pory praktycznie tylko na popularnym portalu. Strajki Kobiet udowodniły, że ich działalność nie kończy się tylko na stukaniu w klawiaturę ekranową najnowszego iPhone'a.
Trudno to ustalić, ale śmiem twierdzić, że wyewoluowały z k-poperek. Polski Twitter ma dwie twarze: pierwsza należy do polityków i publicystów, druga do fanek muzyki pop, z naciskiem na ten koreański. Już wcześniej pokazały, jak wielką tworzą siłę - promowały hashtagi w trendach (np. "Ukarany Kaję Godek"), przejmowały... sondę TVP, czy "wymuszały" przeprosiny na TVN.
Julki z Twittera są jednak szerszą grupą niż k-poperki. Nie każda nastolatka słucha przecież BTS. Mają też pewne punkty wspólne z alternatywkami (julki są często k-poperkami i mają wygląd alternatywek). Poniżej wypisałem listę cech, które powtarzają się w ich postach i zachowaniu. Wiem, że niektóre się wykluczają, ale nigdy dana osoba nie wpisuje się idealnie w stereotyp. Można powiedzieć, że ta tabelka to schemat "Ultrajulek z Twittera".
Julki z Twittera
Lista stereotypowych cech
- przedstawicielki pokolenia Z
- co najmniej z klasy średniej i średniego miasta
- głośno wyrażają liberalno-lewicowe poglądy
- radykalne feministki
- chcą aborcji "na żądanie"
- wspierają ruch Black Lives Matter i LGBT
- dążą do zerwania z podziałem na dwie płcie
- nadużywają amerykanizmów, skrótów i emoji
- hejtują policję, Kościół i PiS
- wierzą w astrologię i tarota
- ojkofobki, mizoandryczki
- publicznie opowiadają o życiu seksualnym
Wśród powyższych atrybutów, dominująca jest (oprócz konta na Twitterze i nastoletniego wieku) aktywna walka o prawa kobiet, walka z nietolerancją, a także sceptyczne/wrogie nastawienie do mężczyzn (ale tylko tych hetero i cispłciowych) i wszystkiego co konserwatywne i tradycyjne. Nie boją się też wyrażać swoich radykalnych poglądów, używają do tego wulgaryzmów i ponglisha. Są też wyzwolone seksualnie i nie ma dla nich tematów tabu. Niektóre z nich zmagają się też z traumami lub zaburzeniami (depresja, dwubiegunówka, borderline).
Julki apelowały np. o usunięcie "W pustyni i w puszczy" z listy lektur za liczne "m-wordy". To przykład ponglisha. Jest kalką z angielskiego, gdzie skrajnie wulgarne słowo "nigger" cenzuruje się właśnie jako n-word (słowo na "n"). Analogicznie w powieści Henryka Sienkiewicza bardzo często pada słowo Murzyn, czyli właśnie m-word, którego nie powinniśmy używać, gdyż w obecnych czasach jest uznawane za obraźliwe (to akurat prawda).
Później rozpoczęły się protesty w obronie LGBT i Strajki Kobiet, w które Julki się aktywnie włączyły - już nie tylko w internecie. Z jednej strony stawały po stronie tolerancji i równouprawnienia, z drugiej - nienawistnie wypowiadały się o mężczyznach i ogólnie rodakach. Właśnie te kontrasty są jednymi z najbardziej charakterystycznych wyznaczników "julkowatości", przez które trudno je jednoznacznie ocenić.
Takich przykładów jest więcej. W ostatnich tygodniach powstało wiele grup i stron gromadzących wpisy Julek np. Out Of Context tt.nastolatki na Twitterze lub Julkowa Rada Mędrców Syjonu na Facebooku. Oglądając wrzucane tam screeny jeszcze lepiej zrozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi.
Nawet Wykop boi się Julek z Twittera
Po co w ogóle tak szufladkować ludzi? Myślę, że leży to w naszej naturze i ma związek z naszymi przodkami, którzy oceniali przeciwników na postawie ich cech. Dzięki temu mogli szybciej ocenić poziom zagrożenia. Z Julkami jest podobnie. Szczególnie, że samo określenie wypłynęło wprost z Wykopu. Tworzy go specyficzna subkultura mirków, którym nie po drodze z feministkami (lekko mówiąc).
Przed julką z Twittera na Wykopie pojawiła się płodna julka - czyli młoda, atrakcyjna dziewczyna o bogatym życiu erotycznym i z bogatymi rodzicami (padło akurat na to imię, bo było najczęściej nadawane dziewczynkom urodzonych w latach 2001–2012). Jej męskim odpowiednikiem jest oskarek, który jest zupełnym przeciwieństwem stulejarza. To właśnie na Wykopie powstał miesiąc temu artykuł: "Nastoletnie 'Julki; dominują na Twitterze. O co chodzi w tym zjawisku?". Autor opisuje i ostrzega przed nową subkulturą.
"Polskie nastolatki na Twitterze zdecydowanie nie uznają kompromisów, a zwłaszcza wszelkich osób, których poglądy nie są zgodne z ich poglądami. Wpisy twitterowych nastolatek nierzadko są przepełnione skrajną mizoandrią (nienawiść do mężczyzn), ojkofobią i nienawiścią (np. do osób związanych z szeroko pojętą prawicą), często w połączeniu z wyjątkową wulgarnością na poziomie przysłowiowych meneli spod budki z piwem. W niektórych przypadkach można je sklasyfikować jako pochodzące 'pod paragraf'" – napisał Lolenson1888.
O Julkach z Twittera z pewnością jeszcze nieraz usłyszymy lub zobaczymy efekty ich działań. Nie tylko w kontekście Strajku Kobiet. I nie tylko dlatego, że to określenie ma duże szanse stać się młodzieżowym słowem roku 2020. Wiele osób obstawiało też "sasina", ale jest niezgodny z regulaminem (nie zmienia to wciąż faktu, że Jacek Sasin wydał 70 milionów złotych na wybory, które się nie odbyły i nie poniósł żadnych konsekwencji).
Byłbym jednak ostrożny z generalizacją i "szczuciem" na Julki. Dlatego opisuję to zjawisko z chłodnym dystansem i nazywam to stereotypem, a nie definicją całego pokolenia post-milenialsów. To przecież rodzaj nastoletniego buntu, którego boomerzy nigdy nie ogarną.