Do Oscarów jeszcze trochę, ale my już wiemy, kto wygra [NASZE TYPY]

Ola Gersz
Oscary niektórych ekscytują, innych nudzą, jeszcze innych bawią. Nieważne jednak, jaki mamy do nich stosunek – to wciąż niezwykle prestiżowe nagrody filmowe. Rozdanie Oscarów dopiero 10 lutego, ale już pobawmy się w prognozy. Według nas właśnie te tytuły i nazwiska otrzymają upragnione złote statuetki. Czy będziemy mieć rację? Zaryzykujemy stwierdzenie, że... tak.
Fot. Kadry z filmów "Joker", "Pewnego razu w... Hollywood" i "Historia małżeńska"

NAJLEPSZY FILM

Fot. Kadr z filmu "Pewnego razu... w Hollywood"

Walka o najlepszy film będzie w tym roku wyjątkowo zacięta. O główny laur powalczy oczywiście epicki "Irlandczyk" Martina Scorsesego, bo po pierwsze, to kawał świetnego kina, a po drugie, powrót do kina gangsterskiego (z tak zwanym twistem), które w Hollywood kojarzy się nieodzownie ze starymi dobrymi, dla niektórych lepszymi, czasami. Nie mówiąc już o reżysersko-aktorskiej współpracy legend: Martina Scorsesego, Roberta De Niro, Joe Pesciego i Ala Pacino.

Z kim "Irlandczyk" stanie w szranki? Z "Pewnego razu w… Hollywood" Quentina Tarantino, "1917" Sama Mendeza, "Historią małżeńską" Noaha Baumbacha, "Małymi kobietkami" Grety Gerwig i "Parasite" Joon-ho Bonga, które po "Romie" jest kolejnym filmem zagranicznym konkurującym również w głównej kategorii.
Zaskakującą decyzją może być... "Joker" Todda Phillipsa. Warto bowiem pamiętać, że Oscary to nie liberalne Złote Globy. Akademia Filmowa niezbyt lubi kontrowersyjne filmy i jak ognia boi się ryzyka. To że "Joker" znalazł się wśród nominowanych za najlepszy film, to znak, że postanowiła iść ona zgodnie z duchem czasu. W związku z coraz mniejszą oglądalnością Oscarów Akademia Filmowa nie mogła pozwolić sobie bowiem na pominięcie filmu, który był fenomenem i praktycznie wywołał wśród widzów histerię.


Nominowanych filmów jest dziewięć, a walka o ostatnie miejsca rozegrała się pomiędzy tytułami, które można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to filmy mniejsze, ale idealne pod Oscary, czyli: "Rocketman", "Le Mans ‘66", "Dwóch papieży" i "Gorący temat". Druga – tytuły, które nie są typowym oscarowym materiałem, ale które jak najbardziej zasługiwały na wyróżnienie: "JoJo Rabbit" i "Kłamstewko", film, w którym dialogi są i po angielsku, i po mandaryńsku. W tej walce o nominacji zwyciężyły "Le Mans '66" i "JoJo Rabbit".
Niektórzy zastanawiali się, czy nominację otrzymają "Avengers: Koniec gry"? Zastanawiali się, czy Akademia, która rok temu chciała wprowadzić kategorię „film popularny” i nominowała jako najlepszy film "Czarną panterę", doceni ten epicki finał avengersowej sagi Marvela. Byłoby to miłym ukłonem w stronę popkultury i blockbusterów, zwłaszcza, że Oscary potrafią docenić superprodukcje fantasy czy science fiction, jak chociażby trzecią część "Władcy pierścieni", czyli "Powrót króla". Tak się jednak nie stało – "Avengers" pozostali bez nominacji.

KTO WYGRA: Pewnego razu... w Hollywood

Główna walka rozegra się pomiędzy zdobywcami Złotego Globa, czyli "Pewnego razu w… Hollywood" i "1917" oraz "Irlandczykiem". "1917" nie jest jednak filmem o "amerykańskiej" wojnie, a takie pozycje zawsze skazane są na mniejsze zainteresowanie Akademii, niż filmy o II wojnie światowej i bohaterstwie Amerykanów. A oprócz tego pozycje wojenne (mimo nowatorstwa "1917") ostatnio nie cieszą się wielką popularnością wśród oscarowego gremium i zatrzymują się jedynie na nominacjach. Z "Irlandczykiem", które ma wszystkie cechy oscarowego filmu, wygra jednak "Pewnego razu w… Hollywood". Dlaczego? Bo to nie tylko film o Hollywood (a nie ma niczego, co Akademia lubi bardziej, niż filmy o Hollywood), ale również wizja Fabryki Snów, w którym w 1969 roku nie zdarzy się masakra, która zmieni ją na zawsze. A takiego eskapizmu Akademia Filmowa teraz potrzebuje.

NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA

Fot. Kadr z filmu "Judy"
Kto zostanie w tym roku wyróżniony oscarową nominacją w tej, zawsze mocnej, kategorii? Pewniaczki do nominacji były dwie: Renée Zellweger, która śpiewająco wcieliła się w rolę gwiazdy kina Judy Garland w filmie "Judy" oraz Scarlett Johansson za swoją znakomitą rolę w "Historii małżeńskiej". To role bez których tegoroczna kategoria "najlepsza aktorka" dosłownie nie istnieje i na szczęście zostały one docenione nominacjami.

Kto do nich dołączył? Dwa kolejne miejsca zajęły Charlize Theron, która w filmie "Gorący temat" o aferze seksualnej w stacji Fox News wcieliła się w znaną dziennikarkę Megyn Kelly oraz Saoirse Ronan, która zagrała Jo w "Małych kobietkach". A piąte i ostatnie miejsce? Był to prawdopodobnie pojedynek między Awkwafiną, która za rolę w filmie "Kłamstewko" dostała Złoty Glob oraz Cynthią Erivo, która zagrała historyczną postać abolicjonistki Harriet Tubman w biografii "Harriet". Wygrała ta druga.

KTO WYGRA: Renée Zellweger ("Judy")

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Zellweger wyjdzie z tegorocznej gali ze swoim drugim Oscarem (pierwszy, za rolę drugoplanową w filmie "Wzgórze nadziei", otrzymała w 2004 roku). Po pierwsze – abstrahując już od jej oczywistego talentu aktorskiego i mocnej roli – gra nie tyle ikonę Hollywood Judy Garland, ale przede wszystkim prawdziwą postać, a filmy biograficzne zwykle na Oscarach trzymają się mocno. Po drugie, aktorka w "Judy" nie tylko świetnie gra, ale i śpiewa, doskonale imitując charakterystyczny głos Garland. A po trzecie, Zellweger dzięki charakteryzacji mało przypomina tutaj siebie, co Akademia Filmowa zawsze docenia.

NAJLEPSZY AKTOR PIERWSZOPLANOWY

Fot. Kadr z filmu "Historia małżeńska"
W kategorii "najlepszy aktor" zmierzą się ze sboą prawdziwi giganci tego sezonu (i nie tylko): Joaquin Phoenix, czyli słynny "Joker" i Adam Driver, który w "Historii małżeńskiej" zaliczył jedną z najlepszych ról w swojej świetnej karierze. A oprócz nich? Są to Antonio Banderas z "Bólu i blasku" oraz Leonardo DiCaprio ("Pewnego razu w... Hollywood") oraz Jonathan Pryce, który w "Dwóch papieżach" zagrał kardynała Jorge Maria Bergoglia, czyli późniejszego papieża Franciszka. Niespodzianką może być brak nominacji dla uhonorowanego Złotym Globem Tarona Egertona, który w "Rocketmanie" zagrał Eltona Johna.

KTO WYGRA: Adam Driver ("Historia małżeńska")

Walka rozegra się oczywiście między dwiema najbardziej brawurowymi rolami w tym roku: Phoenixem i Driverem. To ten pierwszy dostał Złoty Glob, jednak Oscar jest w jego przypadku wielką niewiadomą. Nie jest tajemnicą, że trzykrotnie nominowany do Oscara Phoenix (ostatni raz w 2013 roku za "Mistrza") nie jest przez Akademię Filmową lubiany – za swój krytyczny stosunek do hollywoodzkiego blichtru i zachowania balansujące na granicy buntu, arogancji i oderwania od świata. Nie mówiąc już o tym, że jego rola jest uważana za niebezpieczną. Dlatego – co pewnie fanów "Jokera" oburzy – nagrodę dostanie Driver, któremu za rolę w "Historii małżeńskiej" Oscar należy się jak, mówiąc potocznie, psu buda.

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA

Fot. Kadr z filmu "Historia małżeńska"
Świetnych drugoplanowych ról kobiecych było w 2019 roku tak wiele, że walka o nominację musiała być zacięta. Wygrały ją Laura Dern za "Historię małżeńską", Margot Robbie ("Gorący temat"), Scarlett Johansson (aktorka zgarnęła dwie nominacje w jednym roku) za "JoJo Rabbit", Kathy Bates za "Richarda Jewella" oraz Florence Pugh ("Małe kobietki") Zdziwieniem jest brak Jennifer Lopez ("Ślicznotki"), która uważana była za pewniaczkę.

KTO WYGRA: Laura Dern ("Historia małżeńska")

Od kilku lat Laura Dern udowadnia, że jest jedną z najlepszych, chociaż wciąż niedostatecznie docenianych, współczesnych aktorek. Nominacje do Oscara miała już dwie, jednak ta trzecia za rolę bezwzględnej prawniczki w "Historii małżeńskiej" da jej złotą statuetkę.

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY

Fot. Kadr z filmu "Pewnego razu w... Hollywood"
To będzie pojedynek gwiazdorskich nazwisk! Cóż to za kategoria! W szranki staną tutaj Tom Hanks za "Cóż za piękny dzień", Joe Pesci ("Irlandczyk"), Al Pacino ("Irlandczyk"), Anthony Hopkins, który w "Dwóch papieżach" zagrał papieża Benedykta XVI oraz Brad Pitt ("Pewnego razu w... Hollywood"). To taka sama lista nominowanych, jak do Złotych Globów (nagrodę dostał Pitt) i do brytyjskich BAFT (ceremonia odbędzie się 2 lutego), jednak inaczej po prostu być nie mogło.

KTO WYGRA: Brad Pitt ("Pewnego razu w... Hollywood")

Brad Pitt zachwycił w "Pewnego razu w... Hollywood", a momentami przyćmił nawet swoją bardziej wyważoną rolą Leonarda DiCaprio. Aktor otrzymał również Złotego Globa, co w tym przypadku może być sygnałem, że w końcu dostanie swojego pierwszego Oscara za grę aktorską. Jednak warto podkreślić, że każdy aktor nominowany w tej kategorii może zostać zwycięzcą i będzie to ok – to bowiem wyjątkowo mocny zestaw ról.

NAJLEPSZY REŻYSER

Fot. Kadr z filmu "Irlandczyk"
Wyścig o laur za reżyserię na tegorocznych Oscarach także będzie zacięty. Wystarczy powiedzieć, że w szranki staną ze sobą mistrzowie kina: Martin Scorsese ("Irlandczyk") i Quentin Tarantino ("Pewnego razu w... Hollywood"). A oprócz nich? To Sama Mendesa ("1917"), Joon-ho Bonga ("Parasite") i Todd Phillips ("Joker"). Trochę boli brak nominacji dla Grety Gerwig ("Małe kobietki"), która została jednak doceniona za scenariusz adaptowany.

KTO WYGRA: Martin Scorsese/Quentin Tarantino

Martin Scorsese był za reżyserię nominowany osiem razy, statuetkę otrzymał tylko raz: w 2007 roku za "Infiltrację". Quentin Tarantino jako reżyser nigdy nie został doceniony przez Akademię Filmową (dwa Oscary ma za scenariusz). Obaj są przez Hollywood uwielbiani, obaj zrobili doskonałe, autorskie filmy. Dlatego niemożliwym jest wybrać, który z nich dostanie w tym roku nagrodę. W tym przypadku o wygranej mogą zadecydować pojedyncze głosy członków Akademii Filmowej.

NAJLEPSZY FILM NIEANGLOJĘZYCZNY

Fot. Kadr z filmu "Parasite"
Wszyscy trzymaliśmy kciuki za nominację dla "Bożego Ciała". I mimo że konkurencja była olbrzymia, udało się! Mamy drugą z rzędu (po "Zimnej wojnie") nominację. Jakie filmy zagraniczne otrzymały jeszcze nominację? To oczywiście północnokoreański "Parasite" i hiszpański "Ból i blask" Pedro Almodovara, a także "Nędznicy" z Francji i "Kraina miodu" z Macedonii Północnej.

KTO WYGRA: Parasite

Chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego. To jeden z najlepszych filmów nie tylko roku, ale i całej dekady. Jeśli to nie "Parasite" otrzyma nagrodę (co bardzo mało prawdopodobne), będzie to skandal. Zwłaszcza, że spokojnie "Parasite" mógłby dostać też Oscara za najlepszy film. Mimo to serce mówi, że wspaniale było, gdyby to "Boże Ciało" otrzymało ten prestiżowy laur.