Wraz ze zmianą ustrojową, w polskiej mentalności nastąpiła ogromna zmiana estetyczna, wynikająca z wpływu nowych, zachodnich trendów na sposób myślenia o architekturze i designie. Dziś projektanci ledwie pamiętający okres PRL swoimi pracami zdobywają świat, wprowadzają innowacje na nowy, inny poziom i sprawiają, że nasze mieszkania wyglądają ładniej. Postanowiłem jednak zapytać Janusza Kaniewskiego, wieloletniego projektanta Pininfariny i Ferrari, doradcę prezydenta Gdyni oraz pierwszego (i jedynego!) nie-architekta w SARP, czym mógł poszczycić się PRL oraz o to, jak design wygląda w Polsce dziś.
Czy PRL był brzydki?
– Uważam, że w latach 1945-1989 w Polsce powstało może ze sto dobrych budynków, jeden ładny samochód, pięćdziesiąt świetnych plakatów, pięć pięknych ubiorów, dziesięć odkrywczych mebli, opatentowano dwadzieścia innowacyjnych technologii. I tyle – twierdzi Kaniewski. – To śladowe ilości jak na czterdziestomilionowy kraj, którego dziewięćdziesiąt procent obywateli grzęzło w błocie brudnych przystanków PKS, podwórek PGR-ów, gnieździło się w tandetnych ciasnych mieszkankach z wielkiej płyty, marzło w kolejkach po jedzenie zawinięte w gazetę – dodaje designer.
Pytam o to również, jak na myślenie o estetyce wpłynęła Ikea, przynosząc powiew skandynawskiego designu do milionów polskich domów.
Ikea – katalizator normalności
– Estetyka Ikei (Nokii, Lego, Volvo) to tylko pierwsza, najbardziej powierzchowna lekcja korzystania z produktu dla młodych – demokracji – twierdzi Kaniewski. Dodaje, że czeka nas kolejne 25 lat, by zrozumieć, że skandynawski design to nie produkt, a pewna filozofia.
– Jeszcze przez kolejne 25 lat chłopi będą wyrzucać śmieci do lasu, zamiast segregować. Na prezenty ślubne młodzi będą dostawać złote krany i bezużyteczne gadżety. Wejścia do sklepów będą zastawiać niechlujnie zaparkowane, brudne SUVy BMW – bo pani pojechała trzysta metrów kupić kostkę masła i zapakować ją w dwie reklamówki – podkreśla projektant.
O tym, gdzie jesteśmy z myśleniem o designie i architekturze mogą świadczyć chociażby poniższe projekty:
1.Oskar Zięta - metalowe balony
Zięta to urodzony w 1975 roku architekt i projektant, który zasłynął z nowoczesnej technologii pompowania przekrojów metalowych wewnętrznym ciśnieniem. To technologia „FiDU” (Freie Innendruck Umformung), opracowana na Politechnice Federalnej w Zurychu w 2004 roku. Po skończeniu 15 lat temu Politechniki Szczecińskiej, Zięta trafił do Niemiec na dwuletnie stypendium. Teraz jest asystentem naukowym prof. Ludgera Hovestadta w katedrze Komputerowego Wspomagania Projektowania Architektonicznego.
W 2008 roku na rynku pojawiły się pierwsze projekty wykorzystujące FiDU – stołek „Plopp” oraz krzesło „Chippensteel”. Jak twierdzi projektant, początkowo zakładano, że stołek wytrzyma maksymalnie 60 kg obciążenia. Okazało się jednak, że utrzymał 2 tony. Cienką, wytrzymałą blaszę można zrolować i zmieścić w torbie, a na przykład w domu wtłoczyć pompką powietrze.
Działalność projektowa biura Zieta Prozessdesign była wielokrotnie nagradzana najważniejszymi wyróżnieniami w dziedzinie designu, m.in. Designpreis der Bundesrepublik Deutschland Award, Red Dot oraz Audi Mentor Preis. Z Zieta Prozessdesign współpracowały takie marki jak: Audi, Architonic, Ballantine’s, Pirelli, Victoria & Al bert Museum. Stołek PLOPP znajduje się między innymi w stałej ekspozycji monachijskiej Pinakoteki czy paryskiego Centrum Pompidou wśród dwunastu krzeseł, które zmieniają współczesne projektowanie.
Co ciekawe, technologię nadmuchiwanej blachy chcą zastosować w swoim projekcie studenci odpowiedzialni za Space Is More – wrocławskiego zespołu badawczego docenionego przez NASA – do budowy domów na Marsie.
2.Hugon Kowalski – Porozmawiajmy o śmieciach
Absolwent Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, o którym zrobiło się głośno za sprawą przyznanego mu pierwszego miejsca (ex-aequo z 7 innymi pracami z całego świata) w konkursie Archiprix International/Hunter Douglas Awards 2013.
Nagrodzony dyplom zatytułowany „Porozmawiajmy o śmieciach” dotyczył slumsu w Bombaju, dzielnicy Dharavu. Została ona w całości wystawiona na sprzedaż za 2,3 mld dolarów – wraz z milionem dotychczasowych mieszkańców. I choć określono prawnie, że inwestor będzie zobowiązany zagwarantować każdej rodzinie mieszkanie o powierzchni minimum 20,9 mkw. (z instalacją wodno-kanalizacyjną), to przepisem objęto jedynie 300 tysięcy zameldowanych tam osób. Reszta mieszkańców zostanie eksmitowana – i właśnie w odpowiedzi na ten problem Hugon Kowalski postanowił zaprojektować swoją konstrukcję, czy, jak sam mówi, „strukturę” mieszkalną.
Jego pomysł zakładał przede wszystkim, że budynek nie zniszczy tysięcy działających w dzielnicy małych fabryk i zakładów m.in. przetwórstwa materiałów. Dlatego rodziny miałyby same decydować o ilości pomieszczeń, ich rozmieszczeniu czy zastosowanym wykończeniu. Nieprzypadkowa miałyby być również lokalizacja – slums mieści się 7,5 km od wysypiska śmieci Derona, z którego do dzielnicy Dharavu trafia każdego dnia 6 tys. ton śmieci. Są one następnie segregowane i przetwarzane (mieszkający tu ludzie są odpowiedzialni za recykling 80% plastiku wyrzucanego w Bombaju).
Projekty Hugona Kowalskiego publikowane były w ponad 40 tytułach polskich i zagranicznych, jest on także laureatem 25 nagród, prowadzi także swoje studio architektoniczne. Jest również członkiem zarządu poznańskiego Stowarzyszenia Architektów Polskich.
3. Lampa UL
Lampa UL to produkt firmy Vel – Doroty Pakuły oraz Karoliny Chyziak, dwóch absolwentek wydziału wzornictwa warszawskiej ASP. Jak same o sobie piszą: „Wierzymy, że przedmioty piękne nie muszą być bezużyteczne, a przedmioty użyteczne nie muszą być nudne”.
Żarówka, kabel, oprawka, metalowy stelaż i... okazuje się, że tylko tyle potrzeba, by stworzyć lampę. UL daje miękkie i przyjemne światło, a owinięty wokół stelaża 14-metrowy kabel tworzy efektowne cienie na podłodze.
W tym projekcie właśnie sznurówkopodobny kabel jest jednocześnie kloszem, co poniekąd rozwiązuje denerwujący problem plątaniny kabli. Decydując się na zakup przedmiotu, możemy wybrać kolor, a dzięki odległości od kontaktu sami decydujemy o natężeniu światła. Lampa prezentowana była na Łódź Design Festiwal oraz na Przemiany Festiwal.
4.Monck Custom – narty szyte na miarę
Jak pisze Szymon Girtler, pomysłodawca firmy, idea na biznes związany z projektowaniem nart narodziła się, gdy rozkroił nartę jednego z większych producentów – okazało się, że w tym temacie jest sporo do zrobienia.
Od pomysłu do realizacji jednak musiały minąć 3 lata; należało opracować własną technologię konstrukcji, maszyny i specjalną prasę. Do tego doszło opracowanie sieci dostawców materiałów – drewna, włókna szklanego, żywicy czy kevlaru.
Pierwsze testy udało się przeprowadzić w 2010 roku, a po kilku latach dopracowywania technologii, stworzono niewielką manufakturę, projektującą narty w ściśle limitowanych seriach na zamówienie. Monck Custom stawia na personalizację – mocny w ostatnich latach trend, polegający na ścisłej współpracy klienta z firmą. Tutaj mamy wpływ na to, jak sztywne będą deski, możemy zadecydować o rodzaju ślizgu i wykończeniu narty. Możemy także stworzyć własną identyfikację graficzną.
Prace nad nowym kompletem nart ruszają wraz ze złożeniem zamówienia i uzgodnieniem. Okres oczekiwania na gotowe narty wynosi ok. trzech tygodni, w czasie których właściciel może obserwować rozwój prac i postępy w produkcji.
Jak mówił Girtler, każda para nart kosztuje go 40-50 godzin pracy, a do tej pory udało mu się stworzyć pięćdziesiąt kilka sztuk. Koszt jednego projektu waha się od 2,9 tys. do 4,3 tys złotych.
5.TYLKO.COM - ZAPROJEKTUJ SWOJE MEBLE
– Przede wszystkim jest spora różnica miedzy projektowaniem mebli, a dostosowywaniem zaprojektowanych mebli do swoich potrzeb. My pozwalamy naszym użytkownikom robić to drugie – oferujemy możliwość dostosowania, ale projekt jest nadal w rękach profesjonalisty – wyjaśnia mi Irma Kubisty, współodpowiedzialna za firmę Tylko.com. Dzięki specjalnej aplikacji, można zaprojektować sobie meble na tablecie. Choć proces przygotowywania szafki jest zadaniem użytkownika, firma nie obawia się „designerskiej katastrofy” – projekty przygotowuje się na podstawowych kształtach.
Z kolei wizualizacje, wykorzystujące technologię rozszerzonej rzeczywistości, pozwolą zobaczyć na ekranie, jak mebel będzie prezentował się w dowolnym, wybranym przez nas miejscu w mieszkaniu. Projekt ,,tylko“ (poprzednio pod marką CSTM) zdobył w 2014 nagrodę Best Technical Award na Launch Festival w San Francisco.
Pytam Irmę, czy nie obawia się "demokratyzacji" designu – fanpejdże takie jak chociażby "Polisz Arkitekczer" pokazują, że w kwestiach gustu jest jeszcze sporo do zrobienia. – Jeśli chodzi o urządzanie mieszkań, to wbrew pozorom dzieje się w tej materii coraz lepiej – wyjaśnia. – Kształtowanie zbiorowego gustu to nie jest kwestia lat, a dekad i systematycznej, edukacyjnej pracy także ze strony nas – projektantów – podkreśla. I dodaje: – Naszą misją jest przede wszystkim poszerzanie horyzontów – uświadomienie odbiorcom, że mają więcej wyboru, niż im się wydaje, i że nie należy zakładać, że dobry design jest fanaberią poza zasięgiem zwykłego człowieka.
Partnerem tekstów "25 lat rewolucji gospodarczej" jest PKN ORLEN.
Zobacz także artykuły z cyklu "25 lat rewolucji gospodarczej"
Janusz Kaniewski, wieloletni projektant Ferrari i Pininfariny, doradca prezydenta Gdyni
W tym czasie w innych modernizujących się krajach jak Włochy czy Szwecja powstało pięćset pięknych samochodów, dziesięć tysięcy fantastycznych mebli, sto tysięcy olśniewających ubrań, opatentowano milion dobrych pomysłów. W takiej skali piękno nie było ekstrawagancją tylko standardem. Dlatego teraz wyłuskując rzadkie rodzynki piękna z historii PRL musimy z dystansu, obiektywnie i krytycznie popatrzeć na własne wspomnienia, propagandowe filmy, pocztówkowe sielskie obrazki – i tym bardziej cenić ich unikalną wyjątkowość na tle tak brzydkiego kraju, jakim był PRL.
Janusz Kaniewski, wieloletni projektant Ferrari i Pininfariny, doradca prezydenta Gdyni
Jeśli w 2040 rozejrzę się i zobaczę, że wyrośliśmy z chorób dziecięcych społeczeństwa pokomunistycznego – będę pierwszy, który z uznaniem podziękuje Ikei za to, że była symbolem tego okresu. Nie jako mebel, tylko jako katalizator normalności.