Misiewicz musi zniknąć z polskiej polityki, a w LexSzyszko niezbędne są zmiany, które zlikwidują nadużycia w wycince drzew. Jarosław Kaczyński powtarza te słowa nie od wczoraj. I co? I... nic. Choć słowa prezesa PiS dla większości polityków partii są święte, w tym premier Beaty Szydło, Antoni Macierewicz oraz Jan Szyszko ignorują jego polecenia. Nie byliby tak odważni, gdyby nie mieli doskonałych układów w Toruniu.
Wola naczelnika państwa (czy prezesa Polski, bo różnie się mówi) najczęściej bywa niepodważalna. O tym, kto sprawuje nad Wisłą realną władzę, wiedzą wszyscy i to nie tylko w Polsce. Angela Merkel, kiedy przyjechała z wizytą do Polski, doskonale wiedziała, że poza kurtuazyjnymi spotkaniami z premier Szydło i prezydentem Dudą musi porozmawiać z prawdziwym ośrodkiem władzy.
Także wczoraj to Kaczyński poleciał na ostatecznie nieprzeprowadzone z powodu zamachu spotkanie z premier Wielkiej Brytanii Theresą May. Nie premier, nie minister spraw zagranicznych, a "szeregowy" poseł. Prezes PiS panuje nie tylko nad partią i rządem, ale i wszystkimi państwowymi "dobrami". Kiedy Jacek Kurski został zdymisjonowany przez Radę Mediów Narodowych, to właśnie dzięki protekcji prezesa szybko wrócił na stanowisko.
Ale jest w gabinecie premier dwóch panów, którzy mają protekcję innego rodzaju. To minister środowiska Jan Szyszko oraz szef MON Antoni Macierewicz. Obaj mają bardzo wysokie notowania u ojca Tadeusza Rydzyka, który trzyma w garści cały radiomaryjny elektorat Kaczyńskiego. Dlatego prezes nawet jeśli narzeka na Misiewicza czy "ustawę wycinkową", to i tak niewiele może zrobić.
To nie tylko przyjaźń, to też biznes
"Jest charyzmatycznym kapłanem, broni polskiej własności ziemi, kocha Polskę i Polaków, jest autorytetem w sprawach dotyczących wartości chrześcijańskich, etyki i moralności, umiejętnie zarządza wielkimi projektami o charakterze inwestycyjnym, wymyka się spod kontroli sił liberalno-lewicowych" – tak w lutym pisał minister Szyszko w liście otwartym. O kim? No przecież, że nie o Kaczyńskim.
List był skierowany do najsłynniejszego polskiego redemptorysty. "Kocha Polskę i Polaków i wie, że podstawą siły Narodu jest Rodzina. Otwarcie zwalcza lewackie ideologie w rodzaju 'gender' oraz stanowczo wspiera tradycyjny model rodziny" – czytamy w innym fragmencie.
Ale ojciec Rydzyk i minister Szyszko mają znacznie poważniejsze powiązania, niż tylko prawienie sobie komplementów. Szyszko jest istotną postacią w Toruniu. Wykłada na uczelni Rydzyka, czasem w okolicy poluje na bażanty. Jak informował "Newsweek", z toruńską uczelnią związana jest także córka Szyszki.
Ciepła woda w kranie
Szyszkę i Rydzyka łączy jednak przede wszystkim geotermia. Czyli pieniądze. Obaj są wielkimi zwolennikami tej metody pozyskiwania energii. Szyszko niedawno nawet Sejmie oświadczył, że geotermia "jest ponownie priorytetem rządu", kiedyś nawet chwalił się odwiertami na szczycie ONZ w Paryżu.
Za tymi słowami idą czyny. Prawo i Sprawiedliwość od bardzo dawna chce inwestować w toruńskie odwierty. W ostatnich chwilach pierwszego rządu PiS – w którym ministrem środowiska również był Jan Szyszko – na ten cel zostały przyznane dodatkowe środki z Narodowego Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Gdy władzę przejęła Platforma, dofinansowanie zostało zablokowane.
Teraz odwierty znowu są na czasie. Już rok temu Fundacja Lux Veritatis ojca Rydzyka zaczęła negocjować z Funduszem porozumienie. W końcu podpisano ugodę, dzięki której fundacja zyskała 26,5 mln zł. A na dodatek minister złożył zawiadomienie do prokuratury za cofnięcie dofinansowania geotermii w Toruniu.
Jak trwoga, to do Szyszki, ale to działa w dwie strony
W efekcie Ojciec Rydzyk, oficjalnie skromny redemptorysta, kiedy ma problem, doskonale wie, gdzie szukać pomocy na Wiejskiej. Ojciec Rydzyk ma bowiem wobec geotermii konkretne plany. Nie chodzi o żaden kompleks basenów, jak w Uniejowie. Twórca Radia Maryja chce ogrzewać mieszkania torunian. Dosłownie kilka dni temu jego plany storpedowała francuska firma EDF, do której należy miejsca sieć ciepłownicza.
Rydzyk szybko wysłał ojca Jana Króla do Sejmu w celu interwencji. Na drodze stoją przepisy, które pomagają Francuzom. Bo choć zgodnie z ustawą firma powinna przyjąć ciepło, to w szczegółowym rozporządzeniu tego zapisu nie ma. Natomiast EDF oczekuje od zakonników analizy wpływu wód termalnych na sieć. Problemem jest również ich zbyt niska temperatura. Trzeba ją najpierw podgrzać, a więc same problemy. Ojciec Król sprawę prawdopodobnie jednak załatwi. To znajomy ministra Szyszki.
Ale i sam Szyszko może liczyć na pomoc w trudnych chwilach. W lutym, kiedy kraj był zajęty głównie dyskusją o "ustawie wycinkowej", a Jarosław Kaczyński zapowiedział usunięcie z ustawy szkodliwych zapisów, samemu Szyszce włos z głowy nie spadł. Jak pisał "Fakt", głownie dzięki wstawiennictwu ojca Rydzyka.
Minister wojny też ma swoją autonomię
Niezatapialny jest także Antoni Macierewicz, a jego pozycja w PiS jest silna jak nigdy. Główny tropiciel spisku smoleńskiego przecież przed laty był już trochę na bocznym torze w partii.
W pierwszym rządzie PiS Macierewicz miał istotną funkcję. Był "tylko" wiceszefem MON, ale zajmował się likwidacją WSI, weryfikował kadry tej służby, a także był pełnomocnikiem do tworzenia nowego kontrwywiadu. Po przegranych wyborach trochę ucichł, rozpęd jego karierze ponownie dała dopiero katastrofa smoleńska.
W końcu został szefem MON, choć premier Beata Szydło zapowiadała, że będzie nim Jarosław Gowin. Ale ponieważ łaska prezesa na pstrym koniu jeździ, zanim Macierewicz zaczął znowu błyszczeć, zadbał o szerokie kontakty. W 2007 roku bardzo zbliżył się do toruńskiego radia. To wtedy został felietonistą Radia Maryja i Telewizji Trwam, w obu mediach Macierewicz pojawia się zresztą bardzo często do dzisiaj. Na samej uczelni ojca Rydzyka zdarza mu się także wykładać.
Te wystąpienia, jak pisaliśmy w naTemat, bywają nawet biletowane. Ojciec Rydzyk za wejście na słynny wykład o "obliczach dumy Polaków" sprzedał wejściówki po 60 zł.
Dlaczego słynny? To właśnie z tego wykładu Macierewicz wracał na początku roku, kiedy wioząca go kolumna Żandarmerii Wojskowej wzięła udział w wypadku. Szef MON był w pośpiechu, ponieważ chciał zdążyć do Warszawy na inną uroczystość – na której Jarosław Kaczyński został uznany "człowiekiem wolności".
Czy to już pełna samowola?
Szef MON ma tak duże poparcie w Toruniu, że może sobie pozwolić na ignorowanie Kaczyńskiego, który mówił o Misiewiczu i problemach z nim nie tylko ostatnio, ale i dwa miesiące temu w wywiadzie dla "Do Rzeczy". Bo przecież Misiewicz nie zniknął. Nic nie zmieniła także negatywna opinia o nim premier Beaty Szydło, ale to akurat żadne zaskoczenie.
W przypadku Macierewicza ta "samowola" jest nawet bardziej rzucająca się w oczy. Bo o ile Szyszko może tłumaczyć, że zmiany w prawie trwają, a on sam niewiele może, bo to był projekt poselski, a zajmuje się nim komisja środowiska, która wczoraj odroczyła swoje prace do kolejnego posiedzenia Sejmu, o tyle Macierewicza nic nie broni. Usunięcie Misiewicza to jedna decyzja kadrowa. Tymczasem na razie to Misiewicz jeździ na Nowogrodzką i odczytuje listy osób do zwolnienia.
Problem może wynikać także z tego, że ojciec Rydzyk darzy wielką sympatią nie tylko Macierewicza, ale i... właśnie Misiewicza. Dał temu wyraz już trzy lata temu, kiedy Misiewicz startował w wyborach do sejmiku województwa mazowieckiego. Przy tej okazji kandydaci PiS mogli oczywiście liczyć na darmową reklamę w TV Trwam. A wśród nich – Misiewicz. Jak pisaliśmy, młody adept sztuki politycznej bardzo przypadł do gustu redemptoryście.
– Z wyglądu może być, nie? – mówił ojciec dyrektor przedstawiając publiczności 24-letniego wówczas Misiewicza.