Reklama.
Reklama.
Reklama.
W grudniu 2022 roku Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło "przełom w sprawie Iwony Wieczorek", a cała Polska żyła kolejnymi zatrzymaniami i czynnościami, które śledczy prowadzili w centrum Sopotu. Jednak odpowiedzi na pytanie o to, co stało się z młodą gdańszczanką, wciąż nie poznaliśmy. W naTemat.pl przypominamy, co o zaginięciu Wieczorek wiadomo na pewno.
– Mamy przełom w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek – stwierdził ówczesny wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. W ten sposób zastępca Zbigniewa Ziobry na antenie RMF FM odniósł się do mających wówczas miejsce zatrzymań Pawła P. i Joanny S.
Z czasem życie zaczęło weryfikować słowa młodego polityka Zjednoczonej Prawicy. Okazało się, że kolega Iwony Wieczorek, z którym gdańszczanka spędzała feralny wieczór w lokalu Dream Club w Sopocie, przede wszystkim usłyszał zarzuty dotyczące popełnienia przestępstw narkotykowych.
Oprócz tego zarzucono mu "utrudnianie postępowania karnego poprzez usuwanie śladów i dowodów" oraz "zacieranie śladów przestępstwa". Wszystko zaczeło wskazywać jednak na to, że mowa tutaj o znanych wcześniej działaniach, które Paweł P. miał wykonywać w domu Wieczorek i na jej komputerze.
Były analityk KGP Marek Siewert przypomniał, że chłopak otwierał urządzenie w obecności Iwony Wieczorek-Kindy oraz zaangażowanego do sprawy "detektywa" Krzysztofa Rutkowskiego.
Natomiast Joanna S. po zatrzymaniu na Pomorzu i przewiezieniu przez całą Polskę do delegatury Prokuratury Krajowej w Krakowie usłyszała jedynie niezwiązany ze sprawą zaginięcia zarzut o charakterze narkotykowym. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem 2022 wraz z Pawłem P. została ona zwolniona i mogła odpowiadać z wolnej stopy.
Za kraty na dłużej Paweł P. trafił dopiero w kwietniu 2023 roku, ale i tutaj nie było żadnego zwrotu w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek. Tymczasowo aresztowany został on w ramach wspólnej akcji Centralnego Biura Śledczego Policji i Krajowej Administracji Skarbowej wymierzonej w przestępców mających prowadzić tzw. karuzelę VAT-owską.
Prawdziwy przełom w ciągu minionego rok nastąpił więc co najwyżej w świadomości opinii publicznej. Najpierw cała rzesza osób od lat zaangażowanych w społeczne poszukiwania Iwony Wieczorek powróciła do zastanawiających momentów na nagraniach z sopockich kamer monitoringu.
"Można odnieść wrażenie, że Iwona jest obserwowana i przekazywana dalej pod obserwację, a osoby zaangażowane w tę akcję to profesjonaliści, którzy obserwują, ale wiedząc, że są nagrania z kamer monitoringu, robią sobie alibi" – czytaliśmy w jednej z analiz, której autor na czynniki pierwsze rozebrał zachowanie ludzi, jakich zaginiona mijała przed zniknięciem z oka kamery.
Ponownie głośno zrobiło się także o tym, co znajomi Iwony Wieczorek mówili o okolicznościach jej zniknięcia jeszcze latem 2010 roku. Zainteresowanie wzbudził szczególnie reportaż TVP, w którym obok Pawła P. wypowiadały się także Adria S. oraz Katarzyna P.
Adria przekazała wówczas lokalnym dziennikarzom, że Iwona okłamała ją przez telefon – prawdopodobnie po to, aby ta się o nią nie martwiła. 19-latka miała powiedzieć, że jest już pod domem.
– Iwona najpierw w złości powiedziała, że jest już pod domem, że mamy na nią nie czekać, ale to zrobiła to ze zdenerwowania. Nie miała pieniędzy, żeby jechać taksówką, no i zdecydowała, że pójdzie na piechotę – mówiła w materiale TVP.
Z kolei Katarzyna P. opowiedziała, że od początku miała złe przeczucia dotyczące zaginięcia:
Paweł P. do relacji koleżanek dodał, że Iwona mówiła im, iż chce wracać sama i że mają na nią nie czekać.
Z postacią Pawła P. sprawę Iwony Wieczorek łączy skandal wokół sopockiej Zatoki Sztuki – znał on szefostwo tego osławionego miejsca. Co więcej, Dream Club, z którego 19-latka wyszła w feralną noc, kierowany był przez tego samego człowieka, jak i odpowiadał później za powstanie Zatoki.
Zimą ubiegłego roku śledczy pracujący pod nadzorem Prokuratury Krajowej zabezpieczyli teren Zatoki Sztuki. Przeprowadzono szereg przeszukań, działkę wokół budynku zbadano georadarem, a nawet sprowadzono słynnego nurka, który sprawdził, co kryją studzienki kanalizacyjne pod Zatoką Sztuki. Media spekulowały już o rychłym odnalezieniu szczątek, ale ostatecznie żadnego przełomowego odkrycia nie ogłoszono.
Jedną z osób od początku znajdujących się w kręgu zainteresowania śledczych w sprawie Iwony Wieczorek był Patryk G. – były partner dziewczyny, a zarazem jej daleki kuzyn. W ciągu minionego roku ponownie przyglądano się także temu wątkowi.
W noc zaginięcia 19-latka miała dowiedzieć się, że jej były bawi się w sopockim klubie z innymi kobietami. Co ciekawe, Patryk G. nie włączył się później w poszukiwania Wieczorek, a po zaginięciu dziewczyny przez kilka dni nie było go w domu. Wreszcie tydzień po zaginięciu kuzynki Patryk G. zdradził podczas przesłuchania ważny szczegół, który... śledczy jednak mieli pominąć.
"Około tygodnia przed zaginięciem, ok. 5 rano, odebrałem telefon od Iwony. Skarżyła mi się, że została pobita przez moich kolegów, gdy wracała rano z imprezy do domu" – można przeczytać w przypommnianych ponownie zeznaniach.
Nowa fala zainteresowania zaginięciem Iwony Wieczorek doprowadziła również do ożycia hipotez, które śledczy mieli brać pod uwagę w pierwszych dniach śledztwa. Chodzi tu m.in. o scenariusz zakładający, że młoda kobieta została potrącona przez auto na przejściu dla pieszych pomiędzy Parkiem Reagana a osiedlem Jelitkowski Dwór, na którym mieszkała.
"Mieszkam na tym samym osiedlu, co Iwona Wieczorek. Tamtego dnia szłam na pociąg ok. 7:00 rano, przechodziłam koło jej bloku (...) i następnie szłam koło Biedronki na przystanek na Czarnym Dworze i czekając na zmianę świateł, zauważyłam dużą plamę krwi na przejściu dla pieszych. Rozejrzałam się za jakimś psem, ale nie było żadnych zwierząt przejechanych" – to treść wpisu, jaki już lata temu pojawił się na jednym z forów internetowych poświęconych sprawie zaginionej.
Niestety, z dalszej części relacji tej kobiety wnikało, iż krwawe ślady ostatecznie zbagatelizowała, udała się na przystanek i wyjechała z Gdańska. "Nie mieszkałam wtedy na stałe w Polsce, ale gdy rodzice mi powiedzieli o tym, zaginięciu to powiedziałam im o tej krwi" – dodała. W odpowiedzi na pytania innych forumowiczów przyznała, że o zgłoszeniu się na policję nie pomyślała.
Inna niepokojąca od początku teza zakładała, iż Iwona Wieczorek mogła zostać ofiarą handlu ludźmi i trafiła do niemieckiego domu publicznego. Temu wątkowi wiele uwagi poświęcił nieżyjący już dziennikarz śledczy Janusz Szostak w swoich książkach "Co się stało z Iwoną Wieczorek" oraz "Kto zabił Iwonę Wieczorek?".
Szostak opisywał, że wkrótce po zaginięciu 19-latki powstała strona internetowa gdziejestiwona.pl, na której można było zgłaszać pomocne być może informacje i przedstawiać swoje, amatorskie ustalenia. Jesienią 2010 roku anonimowa internautka zamieściła tam wpis następującej treści:
Czy jakiś związek z powyższymi twierdzeniami mogła mieć sytuacja opisywana przez Szostaka, która to niedługo po zaginięciu córki miała spotkać Iwonę Wieczorek-Kindę? W publikacji "Co się stało z Iwoną Wieczorek?" dziennikarz przypomniał, że z matką poszukiwanej nastolatki nawiązali kontakt mężczyźni podający się za policjantów z Niemiec.
Mieli oni wypytywać o to, czy Iwona wcześniej znikała i co robiła ze swoim telefonem komórkowym. Czujna Wieczorek-Kinda wszystko nagrała na dyktafon. Jeden z polskich analityków policyjnych komentujących tę sytuację ocenił później, że "rozmówca posiadał większą wiedzę na temat zaginięcia Iwony Wieczorek niż ta, którą ujawniał". Na tym niemiecki trop w sprawie Iwony Wieczorek jednak się nie skończył. Z ustaleń Janusza Szostaka wynikło, że w policyjnych aktach pojawia się dodatkowo zeznanie, według którego 19-letnia gdańszczanka została "sprzedana do domu publicznego w Hamburgu za 140 tys. euro".
Temat wrócił latem 2015 roku, gdy do śledczych zgłosił się człowiek, który zeznał, że Iwona Wieczorek pracuje w domu publicznym w Hamburgu, a z Gdańska zniknęła w wyniku porwania. Co więcej, mężczyzna ten przekazał policji szczegółowy adres hamburskiego lokalu, w którym miała znajdować się dziewczyna.
Wówczas polskiej policji tych doniesień nie udało się potwierdzić. Do dziś nie wiadomo, czy śledczy wątek niemiecki całkowicie porzucili.
Najnowszy sygnał z Prokuratury Krajowej, która aktualnie odpowiada za sprawę zaginięcia Iwony Wieczorek, nadszedł we wrześniu. Portal Interia.pl śledczy poinformowali wówczas, że wykorzystują "nowe technologie oraz wiedzę najbardziej doświadczonych polskich i zagranicznych biegłych oraz różnych instytucji badawczych, niestandardowy sposób badania dowodów i nieszablonowy sposób podejścia do ich oceny". I tyle.
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Przed godz. 3:00 była jeszcze widziana przed jednym z klubów w Sopocie. Potem zdecydowała się iść piechotą do domu w gdańskiej dzielnicy Jelitkowo.
Między godz. 2:56 a 3:37 dziewczyna próbowała skontaktować się z kilkoma swoimi znajomymi. O godz. 2:56, a następnie o 3:02 Iwona Wieczorek poprosiła SMS-owo o kontakt koleżankę Katarzynę P.
"Drugie wejście od molo, czekam" – to treść wiadomości wysłanej o godz. 3:11 do Adrii S. Dwadzieścia minut później 19-latka napisała do kolegi Kamila D. SMS-a o treści "Żyjesz?". "Tak, żyję, śpię" – odpisał.
O godz. 3:33 wysłała ponownie SMS-a do Adrii. "O gówno mnie zaczepiają" – napisała, ale nie wspomniała, o kogo chodzi. Po trzech minutach nastąpiło połączenie telefoniczne między koleżankami. Adria S. zeznała, że z Wieczorek rozmawiała głównie o tym, że jej rzeczy zostawi na swoim balkonie.
Później zarejestrowano jeszcze dwie ostatnie aktywności telefonu komórkowego Iwony Wieczorek."Zadzwoń proszę" – to treść SMS-a, jaki o godz. 3:47 otrzymał od niej Kamil D. "A co się stało pijaku?" – brzmiała jego odpowiedź. Po chwili dziewczyna podjęła bezskuteczną próbę dodzwonienia się do Pawła P. O godz. 3:49 bateria w jej telefonie się rozładowała.
O godz. 4:12 Iwona Wieczorek pojawia się ostatni raz przed kamerą miejskiego monitoringu, a potem ślad za nią się urywa.
Janusz Szostak w książce "Co się stało z Iwoną Wieczorek" zwrócił uwagę jeszcze na patrol policji, który można dostrzec na zapisie monitoringu z dnia zaginięcia około godziny 4:24. Tak analizował to we wspomianej książce Marek Siewiert:
Długo załoga tego radiowozu nie została przesłuchana. Stało się to dopiero w 2016 roku po zeznaniach złożonych przez Szostaka. Wówczas kom. Mariusz Mejer z Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku poprosił policjantów z Gdańska i Sopotu o przekazanie informacji dotyczących patrolu na służbie w nocy z 16 na 17 lipca w godzinach 22.00-8.00.
Spis treści:
Michał Woś
wiceminister sprawiedliwości 15 grudnia 2022 roku o sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek w RMF FM
Katarzyna P.
koleżanka Iwony Wieczorek w materiale TVP z 2010 roku.
Wpis nt. zaginięcia Iwony Wieczorek
opublikowany w 2010 roku na gdziejestiwona.pl
Marek Siewiert
w książce Janusza Szostaka "Co się stało z Iwoną Wieczorek"
65 odpowiedzi