
Reklama.
To nie był dobry rok dla Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej. Tak jak błędów nie brakowało na prawicy, tak i nie ustrzegli się ich politycy o centrowej i lewicowej orientacji. Właściwie przez cały 2013 rok premier znajdował się w defensywie, próbując zatrzymać spadek poparcia w sondażach. To także rok ostrej i nieczystej walki wewnątrz partii oraz kłopotów z finansami publicznymi. A także niezliczonej ilości drobnych wpadek mniej lub bardziej znanych polityków koalicji.
Finanse publiczne i OFE
Trudno to, co rząd zrobił z OFE określić słowem "wpadka" – bardziej pasowałoby "niszczenie systemu emerytur" albo "rozpaczliwe ratowanie finansów publicznych". Ale to niewątpliwie jedno z najważniejszych politycznych wydarzeń mijającego roku. I jedno z najbardziej krytykowanych. Skandaliczny był tryb przeprowadzenia zmian – bez konsultacji społecznych i na ostatnią chwilę. Na koniec roku decyzję rządu zaakceptował prezydent, biorąc część odpowiedzialności na siebie.
Trochę w cieniu zmian w OFE przeszła nowelizacja budżetu. Jacek Rostowski pomylił się o 23,6 mld zł. Niemal niezauważone pozostało utrzymanie podwyższonej stawki VAT, chociaż kiedy ją wprowadzano premier Donald Tusk obiecywał, że spadnie ona zaraz po wyjściu z kryzysu, które premier przecież obwieścił na wrześniowym Forum Ekonomicznym w Krynicy.
Wzloty i upadki Jacka Rostowskiego
Nieodłączną częścią dyskusji o finansach publicznych była debata o ich zarządcy – ministrze finansów Janie Vincent-Rostowskim. W lutym Rostowski został wicepremierem. Z jednej strony Donald Tusk chciał pokazać miejsce w szeregu Januszowi Piechocińskiemu, a z drugiej wzmocnić pozycję ministra przed dyskusją o OFE i budżecie. Tak szybko, jak Rostowski został wyróżniony na tle kolegów z rządu, tak szybko pojawiły się plotki o jego dymisji. I chociaż premier prosił, żeby ich nie powtarzać, bo ministrowi jest przykro, wkrótce okazało się, że tym razem nie były one przesadzone.
Rekonstrukcja rządu
Usunięcie z rządu Jacka Rostowskiego było tylko częścią zmian. Biorąc pod uwagę czas ich przygotowywania przez premiera, należało się spodziewać zasadniczej reorganizacji połączonej z wytyczeniem nowych celów. Tymczasem nazwana przez niektórych "przenoszoną ciążą" rekonstrukcja okazała się zamianą "bardzo dobrych ministrów" na nowych "bardzo dobrych ministrów". Dzisiaj chyba już nikt nie oczekuje po ekipie Donalda Tuska, że jest w stanie przedstawić nowy pomysł na swoją politykę. Przymusić do tego mogą ją jedynie wybory.
Zegarki Sławomira Nowaka
Największą zmianą było połączenie ministerstw infrastruktury i rozwoju regionalnego. I to zmianą najbardziej niespodziewaną i wymyśloną na poczekaniu. Kilka dni przed ogłoszeniem zmian w rządzie do dymisji podał się Sławomir Nowak, którego zegarkami zajmuje się prokuratura. Minister jest oskarżany o niewpisanie do oświadczenia majątkowego drogich luksusowych zegarków i zbyt bliskie kontakty z biznesmenami. Pomimo dymisji pozostaje szefem PO na Pomorzu i można go śmiało zaliczyć jako kolejną wpadkę partii rządzącej.
Bartłomiej "Idziemy po was" Sienkiewicz
Inteligentny, z doświadczeniem w służbach i prywatnym biznesie. Minister Bartłomiej Sienkiewicz, który zastąpił w MSW Jacka Cichockiego szybko stał się obiektem kpin. Komentatorzy zwracali uwagę przede wszystkim na rozminięcie się buńczucznych zapowiedzi walki ze skinheadami w Białymstoku (i pozostałej części kraju) oraz efektów tej zapowiedzi. Największym sukcesem policji może pozostać udowodnienie prawicowym bojówkom… kradzieży serka homogenizowanego. Ale może nie powinno się oczekiwać wielkich sukcesów po resorcie, który ma problemy z kalendarzem.
Wywiad Ligii Krajewskiej
Ligia Krajewska na długo zapamięta wywiad, którego udzieliła "Rzeczpospolitej". Prowadzący rozmowę Robert Mazurek podpuścił posłankę. Zaczął cytować różne obietnice wyborcze, w tym 50 nowych mostów, modernizacja 11 lotnisk, budowa nowych w tym w Olsztynie i Białymstoku. Powiedział posłance, że to program wyborczy PiS. Ostro skrytykowała wiele z tych pomysłów, stwierdzając, że nie są tematem nadającym się na poważną rozmowę. Problem w tym, że w rzeczywistości był to... program Platformy.
Nieparlamentarny język i kłopoty z promilami
"Ten Borowiak ku...s podniesie łapę czy przyp...lić?" – tak o partyjnym koledze w trakcie posiedzenia komisji infrastruktury wyraził się lider podkarpackiego PO Zbigniew Rynasiewicz. Nieparlamentarnym językiem popisał się też Ireneusz Raś, który rozmawiał z dziennikarzem "Super Expressu" w stanie wskazującym na spożycie alkoholu.
Jego najbliższy polityczny partner, Andrzej Biernat, także musiał się tłumaczyć. Oskarżono go, że kierował samochodem pod wpływem alkoholu. Wyczucia zabrakło Jarosławowi Katulskiemu, który oznajmił, że posłanki powinny zajmować się lepieniem pierogów na Wigilię, a nie siedzieć na komisji zdrowia.
Wesoła gromadka Palikota
Ruch Palikota jest na równi pochyłej i dzisiaj trudno uwierzyć w to, że będzie mógł odbudować poparcie. Nie pomagają w tym podejrzenia o alkoholizm, które pojawiają się niemal po każdym występie Aleksandra Kwaśniewskiego, który miał być liderem nowej siły politycznej Europa Plus. Także za alkohol ukarano trójkę posłów partii Palikota, którzy przyszli pijani na pikietę.
Wpadek nie uniknęli nawet tak doświadczeni politycy jak Leszek Miller czy Ryszard Kalisz. Pierwszy z nich korzystał z podpowiedzi suflera podczas wiecu na 1 maja. Drugi miał tłumaczyć kobietom, że do pomieszczenia najpierw wchodzą ich piersi, a dopiero później one. Poza tym wsławił się ciężką nogą – miał jechać 100 km/h w terenie zabudowanym.