
2013 rok był łaskawy dla prawicy. Partii Jarosława Kaczyńskiego, głównej sile politycznej po tej stronie sceny, nie udało się co prawda utrzymać wyjątkowo wysokiego prowadzenia nad Platformą Obywatelską, ale ma za sobą wyjątkowo dobre 12 miesięcy. Nie obyło się jednak bez kilku – mniej lub bardziej – spektakluarnych wpadek. Bez chybionych pomysłów i niedanych akcji, wynik mógłby być jeszcze lepszy. Przypominamy TOP10.
REKLAMA
Zespół Macierewicza
Rok upłynął pod znakiem Antoniego Macierewicza i jego zespołu parlamentarnego. I chociaż nie był tak wybuchowy jak 2012 (to wtedy Cezary Gmyz zdetonował "trotyl na wraku tupolewa"), to o Smoleńsku było głośno. I to nie tylko 10 kwietnia, który przeobraził Krakowskie Przedmieście w wielki bazar. Z fanatyzmem wyborców kontrastował niski odsetek wierzących w zamach w klubie parlamentarnym PiS.
Przez cały rok Macierewicz zabiegał o miejsce w ścisłym kierownictwie PiS. I to pomimo ciągnących się za nim procesów za raport o likwidacji WSI. We wrześniu miał dostąpić tego zaszczytu, ale wtedy do tego nie doszło.
Wtedy jednak okazało się, ze jego zespół parlamentarny to zbiór niekompetentnych wyznawców teorii spiskowych, którzy nie mają pojęcia o badaniu wypadków lotniczych. Doskonale było to widać w czasie przesłuchań w prokuraturze. Pojawiły się nawet głosy, by odebrać im tytuły profesorskie.
Mimo tego prezes stał murem za Macierewiczem, a posłowie partii deklarowali, że jest on dla nich wzorem. Ale nawet sam Macierewicz poczuł, że traci grunt pod nogami – odwołał debatę swoich ekspertów z zespołem Macieja Laska.
Kilka dni później postanowił jednak wytłumaczyć swoje racje na konferencji prasowej, która przerodziła się w farsę. Naukowcy ze smoleńskiego zespołu nie mogli poradzić sobie z obsługą Skype'a, a internauci zaczęli do nich masowo dzwonić. Sytuację zespołu pogorszyła sprawa blefu prof. Jacka Rońdy.
Równie dużo emocji było na II Konferencji Smoleńskiej, na której można było usłyszeć, że brzoza była złamana już 5 kwietnia oraz dowiedzieć się, jak pękające parówki mogą posłużyć do badania wybuchu. Autor tej pierwszej rewelacji, prof. Chris Cieszewski okazał się współpracownikiem SB. Mimo tego Macierewicz wreszcie dostał wymarzone stanowisko wiceprezesa PiS.
Projekt Gliński
Znacznie mniej widowiskowy niż Antoni Macierewicz, ale bardzo wpływowy w PiS. Prof. Piotr Gliński – kandydat na premiera rządu technicznego. Pomysł ogłoszono jeszcze w 2012 roku, ale głosowanie nad wotum nieufności wobec rzędu Donalda Tuska miało miejsce już w 2013 roku. Przed nim prof. Gliński intensywnie promował swój program, chociaż chyba lepiej, żeby niektóre jego punkty przemilczeć. Tak jak pomysł, by państwo płaciło 1 tys. zł miesięcznie na każde dziecko.
I jeśli takie pomysły nie odebrały powagi temu z góry skazanego na porażkę planowi, to doskonale zrobił to Jarosław Kaczyński. Wystąpił na mównicy sejmowej z tabletem, z którego odtworzył przemówienie Piotra Glińskiego. Ale nie tylko PiS miał swojego "premiera technicznego". Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry zaproponowała na to stanowisko Tadeusza Cymańskiego, premiera z Malborka.
Referendum w Warszawie
PiS intensywnie eksploatował swojego kandydata. Mówiło się, że może on być kandydatem partii na prezydenta, a potrzeba chwili zmusiła go także do ubiegania się o warszawski ratusz. To za sprawą referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, które zorganizował Piotr Guział i jego Warszawska Wspólnota Samorządowa. Lokalne ugrupowanie szybko zeszło na drugi plan, a pierwsze skrzypce odgrywać zaczęło PiS.
Tym bardziej, że miało za sobą sukcesy w kampaniach w Rybniku, w Elblągu oraz na Podkarpaciu. Ale prowadzona w powstańczej stylistyce kampania nie przyniosła skutku. Tym bardziej, że brakowało mu wiarygodności, bo w tym samym czasie w Wadowicach namawiało do pozostania w domach podczas referendum.
Nie pomogły nawet spotkania prezesa PiS z warszawiakami, tak jak to na jego rodzinnym Żoliborzu, na którym byłem z kamerą. Kiedy okazało się, że frekwencja w referendum była za niska, prezes szybko ogłosił, że "przebiegało w niekonstytucyjnych warunkach". Inni członkowie PiS zdobyli się na nieco więcej samokrytyki.
Adam Hofman i jego przyrodzenie
Głównym architektem kampanii referendalnej PiS-u była Adam Hofman. Dla niego ten rok był wyjątkowo trudny. Chociaż wszyscy przyzwyczaili się do jego chamskich wypowiedzi, jak ta o Annie Grodzkiej, to spotkało go zesłanie do Konina. Ale to nic w porównaniu z alkoholowymi wyskokami posła.
Zaczęło się niewinnie, od zakrapianej imprezy w Elblągu. Ale to była dopiero przygrywka do zabawy w Mielcu, gdzie pijany Hofman przechwalał się wielkością swojego przyrodzenia. I chociaż afera była dęta, popsuła posłowi reputację.
Hofman przeprosił, a żadna kara go nie spotkała. PiS wprowadziło prohibicję, a rzecznik żalił się na bezpardonowe ataki.
I chociaż chwalili go koledzy, to zyskał potężnego wroga – ojca Tadeusza Rydzyka. Mimo to zyskał nowe uprawnienia – mógł decydować, kto powinien iść do telewizji, a kto nie.
Wiarygodności posła nie zwiększyła też sprawa kupienia followersów na jego koncie na Twitterze. Ale dopiero po ujawnieniu, że CBA złożyło zawiadomienie do prokuratury w sprawie jego zeznań podatkowych Hofman został zawieszony. Tym bardziej, że sprawa wydawała się poważna. Jednak śledztwa nie wszczęto, a Hofman w glorii i chwale wrócił do PiS.
Amant Tomasz Kaczmarek
Nagrania z Mielca uderzyły także w posła Tomasza Kaczmarka, znanego jako agent Tomek. Chociaż z wyborcami spotyka się w salce parafialnej, nie stroni od alkoholu, a i szóste przykazanie traktuje dość luźno, jak na członka partii odwołującej się do katolicyzmu. Jego życie prywatne stało się obiektem zainteresowania mediów, gdy poseł prowadząc warte 600 tys. zł porsche miał stłuczkę. Tłumaczył później, że myślał o Polsce. Ale może myślał o zajściu z czerwca 2013 roku, kiedy w niewybrednych słowach groził mężowi swojej partnerki.
Znany jest także z zasypywania prokuratury doniesieniami o popełnieniu przestępstwa, które później okazują się bezpodstawne. "Agent Tomek" twierdził też, że garnitury Donalda Tuska są kradzione, a Jolanta Kwaśniewska kradła wodę do podlewania ogródka. CBA, w którym pracował, zostało oskarżone o stosowanie "stalinowskich metod".
Krystyna Pawłowicz
W tytule nie ma jednego cytatu czy nazwy wydarzenia, ale nazwisko, bo prof. Krystyna Pawłowicz to zjawisko. Jej sława, chociaż niechlubna, rozpoczęła się od dyskusji o związkach partnerskich. "Nie jestem Niesiołowskim PiS-u" – mówiła posłanka w wywiadzie dla naTemat. Ale jej zachowanie pokazywało coś wręcz przeciwnego: Jarosława Kuźniara z TVN24 nazwała "niedouczonym studentem", feministki "dziwkami", a flagę Unii Europejskiej "szmatą".
Posłowie Pięta i Jaworski
Jednak poseł Pawłowicz w kategorii "najgłupsza i najbardziej obraźliwa wypowiedź polityka" ma sporą konkurencję. Przede wszystkim ze strony Stanisława Pięty i Andrzeja Jaworskiego, dwóch posłów PiS z przeciwległych krańców Polski (odpowiednio: Bielsko-Biała i Gdańsk). Pięta zastanawiał się, czy gejów powinno się wieszać czy jednak rozstrzeliwać, wzywał do powołania straży dla "obrony przed lewakami", a wydawcę "Gazety Wyborczej" nazwał "barbarzyńcami opluwającymi chrześcijaństwo". Z kolei ci, którzy nie popierają PiS to "zdrajcy albo kretyni".
Równie głośno było o Andrzeju Jaworskim, przewodniczącym parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji Polski, który głośno protestował przeciwko żartom kabareciarzy. Poza tym, tak jak kolega Pięta był aktywny na Twitterze. Nie zawsze w kulturalny sposób. Jednak wytrwale bronił biskupów i ich samochodów za 200 tys. zł.
Ale dziwnych wypowiedzi posłów PiS w tym roku nie brakowało. Ciężko streścić je wszystkie, więc zainteresowanych odsyłamy do artykułów.
Politycy PiS wzięli sobie do serca dawne hasło wyborcze PiS "Czyny, nie słowa". I sprawiali, że o ich działaniach było głośno.
PiS-owska "afera rozporkowa"
Ilona Klejnowska, była już szefowa biura prasowego PiS została oskarżona o szpiegowanie kolegów z Solidarnej Polski. Miała rozkochać w sobie pracownika biura partii Zbigniewa Ziobry, wyciągać tajne informacje i przekazywać je władzom PiS. Klejnowska zaprzeczała, ale postanowiła odejść z polityki.
Zajęła się teatrem i prowadzeniem bloga modowego. "Mam zamiar zabierać głos w ważnych sprawach, mam zamiar interweniować w kwestiach, które są związane z szeroko rozumianą kulturą" – zastrzegała jednak w wywiadzie dla naTemat, nie wykluczając powrotu do polityki.
HolocherLeaks
Prawica to nie tylko PiS. Coraz odważniej poczyna sobie Ruch Narodowy, który w 2013 roku stracił jednego z liderów. Przemysław Holocher zrezygnował z partyjnych funkcji po ujawnieniu jego skandalicznej korespondencji. Nie popisał się też jego kolega Robert Winnicki, który miał napić się i urządzać awantury na zjeździe u patrona nacjonalistów Jana Kobylańskiego.
Wiplering przed Enklawą
Ten rok upłynął pod znakiem alkoholowych ekscesów prawicowych (i centrowych, jak Ireneusz Raś czy Andrzej Biernat) polityków. Najbardziej widowiskowa była sprawa Przemysława Wiplera, renegata z PiS-u i założyciela stowarzyszenia "Republikanie". Poseł świętował informację o kolejnej ciąży żony i pod wpływem alkoholu wdał się w bójkę z policjantami. Sam przekonuje, że to jego zaatakowano, ale co innego mówią świadkowie. A wszystko ku uciesze internautów.
Czytając to zestawienie aż strach pomyśleć co przyniesie 2014 rok. Podwójne wybory niewątpliwie jeszcze wzniecą polityczne emocje i spowodują, że politycy będę jeszcze mocniej starać się o zaistnienie w mediach. Wszelkimi możliwymi sposobami. Niestety.
