Polacy przejmują Netflixa. Filmowa baza serwisu powiększyła się o prawdziwe petardy
Netflix w ostatnim czasie naprodukował oryginalnych filmów i seriali, ale nie zapomina przy tym uzupełniać swojej bazy o "obce" tytuły. Miłym zaskoczeniem jest sukcesywne dodawanie polskich filmów. Ich obecność na tej platformie ma również dodatkową zaletę - można włączyć napisy, co przy polskim udźwiękowieniu dialogów jest remedium na ciągłą irytację.
Generalnie jest co oglądać, a większość produkcji jest bardzo dobrze znana i nie potrzebuje rekomendacji. Bazę polskich filmów na Netflixie znajdziemy pod tym linkiem. Wybrałem 7 tytułów, które mogliście przegapić (ja kilka z nich właśnie teraz nadrobiłem), a którym warto poświęcić czas.
Pokot
"Kiedy w okolicy znajdowane są kolejne trupy myśliwych, ludzie zaczynają wpadać w popłoch. I tylko Janina twierdzi, że to zemsta zwierząt za kłusownictwo. Kobieta postanawia wszcząć własne, niekonwencjonalne śledztwo" - tak prezentuje się punkt wyjścia fabuły. Film zdobył sporo nagród, m.in. Srebrnego niedźwiedzia i Złotego Lwa.
Twój Vincent
"Twój Vincent" zachwyca przede wszystkim nowatorską i pracochłonną formą. Każda klatka animacji to pełnoprawny obraz ręcznie malowany na podstawie scen z aktorami. Całość utrzymana jest w stylu prac van Gogha. – Zużyliśmy 6500 tysięcy tubek farby (1300 litrów), by namalować ok. 65 tysięcy obrazów – mówił mi dyrektor studia BreakThru Films.
Demon
Dobrych polskich horrorów jest tyle, co kot napłakał, ale raz na jakiś czas przytrafia się nam prawdziwa niespodzianka. Jedną z nich jest "Demon", który można w skrócie opisać jako "'Wesele' Smarzowskiego z duchami". Kulisy filmu również przyprawiają o gęsią skórkę.
Reżyser Marcin Wrona powiesił się w pokoju hotelowym niedługo po projekcji "Demona"na festiwalu filmowym w Gdyni. Na marginesie dodam, że na Netflixie jest też pierwszy polski horror okultystyczny z 1985 roku - "Medium". Film tryumfował wcześniej w Toronto. Dziennikarze chwalili film na festiwalu za główne role, atmosferę i nowatorskość produkcji.
Mowa ptaków
Xawery Żuławski nakręcił film na podstawie scenariusza zmarłego przed trzema laty ojca, Andrzeja. To nie tylko prezent dla taty, ale i hołd dla jego twórczości, dlatego przed seansem wypada zaznajomić się z filmografią wybitnego reżysera (niestety nie maj jej na Netflixie, jeszcze). "Mowa ptaków" nie jest dla wszystkich, ale warto ją obejrzeć chociażby dla Sebastiana Fabijańskiego, które wreszcie pokazał, że umie grać.
Płynące wieżowce
"Płynące wieżowce" to opowieść o miłości między dwoma chłopakami. Film przełomowy w polskim kinie, który wywołał niemałe kontrowersje śmiałymi scenami homoerotycznymi. Film, który w dzisiejszych czasach miałby z pewnością problemy z kinową dystrybucją, tymczasem w 2013 r. zebrał deszcz nagród.
"Ten film się po prostu dobrze ogląda. Nie męczy, nie nudzi, nie molestuje naszych zmysłów brzydotą. Świetne ujęcia, sceny potrafiące łechtać poczucie estetyki, a pokazany przez Wasilewskiego świat odbiega od tego, który do tej pory próbowano przed nami odkrywać" – pisaliśmy w naTemat.
Jestem mordercą
Jednak czy skazany na karę śmierci Marchwicki był naprawdę winny? Podważał to najpierw w dokumencie, a potem w filmie fabularnym o tym samym tytule reżyser Maciej Pieprzyca. Thriller psychologiczny "Jestem mordercą" przypomina mroczne dzieła Davida Finchera i pokazuje nie tylko samo żmudne śledztwo, ale i realia życia i policyjnej pracy w czasach PRL.
Wszystkie nieprzespane noce
Wielu widzów przyjęło ten film z pogardą i rozczarowaniem. Oczekiwali fabuły, a dostali film o "parze naćpanych i zapijaczonych hipsterków". Trzeba jednak pamiętać, że Michał Marczak wywodzi się z dokumentu - wcześniej nakręcił "Koniec Rosji" i słynny "Fuck For Forest".
"Wszystkie nieprzespane nocy" to paradokument, który jest portretem młodego pokolenia, a nie filmem akcji. Millenialsi, techno, dragi oraz rozmowy o wszystkim i o niczym. Tak bawi się "ta dzisiejsza młodzież" w Warszawie. O tym właśnie jest ten film.